Macierewicz sam się rozbroił
W filmie „Głupi i głupszy” tytułowym bohaterom trafia w ręce walizka, którą postanawiają oddać prawowitej właścicielce. Nie wiedzą, że pakunek zawiera okup, wyrażający się okrągłą sumą miliona dolarów. Po wielu przygodach, niechcący otwierają walizkę, a jako że akurat nie wiedzie im się najlepiej, postanawiają pożyczać sobie pieniądze na drobne wydatki. Wydatki okazują się wcale nie takie małe i z nesesera wycieka rwący strumień kasy. Kiedy w końcu oddają walizkę właścicielce, ta znajduje w środku tylko pokwitowania „prawie tak dobre, jak banknoty”. Milion się rozszedł i właściwie nie było już czego oddawać.
Ta cudownie durna komedia przypomniała mi się przy okazji ogłoszenia raportu na temat WSI. Wywołał on zasadniczo dwie reakcje: oburzenie u tych, którzy sprzeciwiali się rozwiązaniu wojskowych służb. Oraz rozczarowanie u tych, którzy sądzili, że to dobra decyzja.
Wyznam, że ja należałem do drugiej grupy. I moja reakcja jest niezbyt oryginalna. Raport nie powala na kolana, nie szokuje, nie potwierdza PiS-owskiej diagnozy, że służby specjalne kreowały życie publiczne w III Rzeczpospolitej. Widły, którymi miano mocno dźgnąć „układ”, okazały się ledwie igłą.
Oczywiście, są w raporcie fragmenty świadczące, że RP nie była najzdrowszym z istniejących państw. Tyle, że oczekiwaliśmy czegoś znacznie mocniejszego, ładunku, który eksplodując zmiecie pół sceny politycznej. Nie zmiecie.
Warto zauważyć, że w dużej mierze, to sam PiS rozbroił te bombę. Zrobił to na dwa sposoby. Po pierwsze, rozpalając ekscytację likwidacją WSI. Sugestie dotyczące skali wpływów wojskowych służb na polska politykę, gospodarkę i media płynęły niezmiennie od wielu miesięcy. Efekt był taki, że spodziewaliśmy się czegoś znacznie mocniejszego, niż dostaliśmy. Druga kwestia jest chyba istotniejsza. Całkiem możliwe, że gdyby teraz prezydent upublicznił absolutnie świeże, nikomu nieznane i przez to bulwersujące ustalenia, to opinia publiczna byłaby znacznie bardziej poruszona. Może nawet wstrząśnięta. Tyle, że informacje zawarte w raporcie są w dużej mierze Bułhakowowskim „jesiotrem drugiej świeżości”. To znaczy, wiele spraw i nazwisk zdążyło już wypłynąć z raportu na łamy prasy i fale telewizji.
I w ten sposób minister Macierewicz strzelił sobie samobójczą bramkę. Bez wątpienia to z jego otoczenia wypływały wciąż „kontrolowane przecieki” do mediów. Miały być rodzajem przystawki i podsycać apetyt opinii publicznej na danie główne. Tyle, że na danie główne nie starczyło już mięsa. Ciurkające informacje płynęły nieprzerwanym strumyczkiem, aż w końcu biedny prezydent nie bardzo miał czym zaskoczyć i zaszokować.
Przesławny raport o WSI okazał się walizeczką z filmu „Głupi i głupszy” (pytanie, kim okazał się Macierewicz?). Miał być w niej milion dolarów i może nawet był, ale się rozpłynął, to tu, to tam. To co zobaczono po otwarciu wieka, nie wyglądało zbyt imponująco. Acz na wszystko są, oczywiście, kwity.
Igor Zalewski dla Wirtualnej Polski