PolskaKurtyka: Platforma chce upolitycznić IPN

Kurtyka: Platforma chce upolitycznić IPN

Hasło "odpolitycznić IPN" prowadzi do jego upolitycznienia - uważa prezes Instytutu Pamięci Narodowej Janusz Kurtyka. W ten sposób skomentował on nowelizację ustawy o IPN autorstwa PO, nad którą prace - według mediów - dobiegają końca.

Kurtyka: Platforma chce upolitycznić IPN
Źródło zdjęć: © PAP

01.03.2010 | aktual.: 01.03.2010 10:08

Kurtyka - spytany w TVP1 - czy nowelizacja ustawy ma na celu pozbycie się go z IPN, ocenił, że to prawdopodobne. Zarazem dodał, że wszelkie wątpliwości prawne, zgłaszane w toku prac sejmowej komisji przez prawników IPN, są przez posłów odrzucane - mimo, że uwagi te często podzielają sejmowi legislatorzy.

Prezes IPN, który za kilka miesięcy zakończy swą kadencję na tej funkcji, nazwał mianem "bzdury" zarzuty, by pozostawał w bliskich związkach ze środowiskiem PiS. - Myślę, że hasło odpolitycznienia Instytutu prowadzi do jego upolitycznienia. Fundamentem niezależności Instytutu jest mocna pozycja prezesa. Bardzo trudno go powołać, bardzo trudno go też odwołać. Dlatego wszelkie możliwe naciski polityczne mogą być przez prezesa ignorowane. Tak zresztą było w trakcie mojej kadencji, tak jest nadal - powiedział.

W opinii Kurtyki, byłaby też "bardzo ryzykowną decyzją" proponowana przez PO zmiana formuły wyłaniania prezesa IPN. Projekt zakłada, że w miejsce 11-osobowego kolegium IPN powołano by dziewięcioosobową Radę IPN - wywodzącą się ze środowisk naukowych i naukowych. Miałaby one większe kompetencje niż będące ciałem doradczym Kolegium - m.in. ustalałaby priorytetowe tematy badawcze i rekomendowała kierunki działań IPN; opiniowałaby też powoływanie i odwoływanie szefów pionów śledczego i lustracyjnego IPN. - Korporacja uzyska władzę w instytucji państwowej - tak ocenił to prezes IPN.

Projekt PO zachowuje generalną zasadę, że każdy obywatel ma dostęp tylko do swojej teczki. Od 2007 r. jawne i dostępne dla każdego są teczki osób pełniących najważniejsze funkcje w państwie, a IPN publikuje katalogi o ich zawartości.

Inne propozycje zmian z projektu PO:

- IPN dawałby obywatelowi oryginały akt służb specjalnych PRL na jego temat (chyba, że byłyby w złym stanie - wtedy byłyby to kopie) i bez anonimizacji jakichkolwiek danych osobowych. Dziś obywatel dostaje kopie swych akt z IPN, a nazwiska agentów można poznać po złożeniu oddzielnego wniosku (o ile ustalenie takie jest możliwe przez IPN);

- Agenci i oficerowie służb PRL mogliby dostawać kopie wszelkich dokumentów tajnych służb PRL na swój temat (dziś nie dostają oni dokumentów wytworzonych przez nich samych w ramach ich działań w służbach PRL - uzasadniano to ochroną inwigilowanych w PRL przed możliwymi nadużyciami i ujawnieniem ich akt przez dawnych esbeków). W uzasadnieniu tej zmiany PO napisała, że stało to w kolizji z prawem do obrony przez posądzonych o współpracę ze służbami PRL (nie mogli się oni skutecznie bronić, nie znając swych akt z IPN, bo ten im ich odmawiał);

- Wykreślono by artykuł o odmowie udostępniania akt służb PRL osobom, których służby te traktowały jako "tajnych informatorów lub pomocników przy operacyjnym zdobywaniu informacji". Taki obowiązujący zapis spowodował odmowę udostępnienia przez IPN wielu osobom akt służb PRL na ich temat, m.in. Lechowi Wałęsie;

- Wykreślono by zapis o anonimizowaniu danych osobowych osób trzecich w udostępnianych aktach. Uzasadnienie powołuje się na "zasadę jawności życia publicznego";

- Tak jak dotychczas, osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, mogłaby zastrzec, że jej akta nie będą udostępniane przez IPN naukowcom i dziennikarzom na czas nie dłuższy niż 50 lat od daty powstania akt. Osoba taka zarazem mogłaby wyrazić zgodę na powszechną ich dostępność w IPN;

- Wykreślono by zapis, że osoba, która dostała wgląd w swe akta z IPN, a nie była oficerem lub agentem służb PRL, może zastrzec, że nie będą udostępniane dotyczące jej informacje ujawniające jej pochodzenie etniczne lub rasowe, przekonania religijne, przynależność wyznaniową oraz dane o stanie zdrowia i życiu seksualnym, a także ujawniające jej stan majątkowy. W uzasadnieniu projektu napisano, że odpowiedzialność za ujawnienie danych wrażliwych spoczywałaby nie na IPN, ale na osobie, która pozyska akta z IPN i je ujawni;

- IPN miałby - tak jak i dziś - cztery miesiące na udostępnianie akt obywatelowi w IPN. Dodano by zapis, że IPN udostępniałby w siedem dni dokumenty, których sygnatury są znane, a ich odnalezienie nie wymagałoby dodatkowych kwerend;

- Prezesa IPN powoływałby i odwoływałby sejm zwykłą większością głosów; dziś jest to większość 3/5 głosów. Odwołanie prezesa, na wniosek Rady IPN, byłoby możliwe m.in. w przypadku odrzucenia jego rocznego sprawozdania przez Radę bezwzględną większością głosów (dziś ewentualne odrzucenie sprawozdania przez sejm lub senat nie rodzi żadnych skutków prawnych);

- Zgromadzenie Elektorów, wyłaniane przez renomowane uczelnie oraz Instytuty Historii i Studiów Politycznych PAN, wskazywałoby kandydatów do Rady IPN, spośród których członków wybierałyby Sejm (pięciu z 10 kandydatów) i Senat (dwóch z czterech kandydatów). Prezydent wybierałby dwóch członków spośród czterech zgłoszonych mu przez Krajową Radę Sądownictwa. Dziś siedmiu członków Kolegium wybiera sejm; dwóch - senat; dwóch - prezydent;

- Członkiem Rady mogłaby być tylko osoba, która ma tytuł naukowy nauk humanistycznych lub prawnych; dziś nie jest to warunkiem zasiadania w kolegium IPN;

- Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk, Urząd do Spraw Wyznań oraz "organy i instytucje cywilne i wojskowe państw obcych" nie byłyby już dłużej organami bezpieczeństwa państwa, do współpracy z którymi należy się przyznawać w oświadczeniach lustracyjnych.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)