Ustalenia AWSP przewidywały, ze Jacek Janiszewski będzie na ostatnim miejscu na liście, ale po zarejestrowaniu listy okazało się, że znalazł się za nim jeszcze Michał Janiszewski z Gdańska, którego dopisał w ostatniej chwili przed zgłoszeniem pełnomocnik listy Jacek Kurski (ZChN, miejsce numer 1).
Kurski początkowo twierdził, że zbieżność nazwisk jest przypadkowa, a "drugi" Janiszewski jest świetnym kandydatem i tylko to zdecydowało o umieszczeniu go na liście. Potem zmienił wyjaśnienia.
Postanowiłem skomplikować sytuację wyborczą, a to dlatego, że Jacek Janiszewski odszedł z rządu w wyniku serii publikacji o związkach gospodarki i polityki, na które nigdy wiarygodnie nie odpowiedział. Znana też jest sprawa skandalu, pijackich ekscesów w czasie prawyborów w Toruniu, w wyniku których Jacka Janiszewskiego usunięto z Platformy - powiedział w piątek Kurski.
Przyznał także, że dążył do usunięcia Janiszewskiego z listy AWSP i tylko sprzeciw władz krajowych koalicji mu to uniemożliwił. Kurski zapowiedział, że nadal będzie się starał, aby Jacek Janiszewski bądź sam zrezygnował z kandydowania, bądź został usunięty z listy.
Przykro mi, że do tego w ogóle doszło i taki pomysł przyszedł do głowy panu Kurskiemu: nie chciał się zetrzeć w wyborach, tylko najpierw próbował mnie wykreślić, a potem osłabić moją pozycję. Za nieodpowiedzialne, jak sądzę, wypowiedzi w mediach zostanie przeze mnie pociągnięty do odpowiedzialności prawnej - zapowiedział Jacek Janiszewski.(ck)