PolskaKto ma lepszą pamięć?

Kto ma lepszą pamięć?

Samochód nagle się zatrzymuje. Taksówkarz zapala światła wewnątrz. Blask oślepia dwie pasażerki po pięćdziesiątce. - No, to teraz ciągnąć mi... Po kolei - rzuca wprost kierowca. "Absolutnie nie!" - odpala jedna z pasażerek. "To spier... z samochodu!" Taką wersję zdarzeń opowiedziały dwie kobiety, które twierdzą, że taksówkarz, który miał je odwieźć do domu napastował je. Wersja kierowcy jest zupełnie inna.

16.10.2003 | aktual.: 16.10.2003 10:35

Co mówią pasażerki?

W sobotnie popołudnie, w jednym ze sklepów spożywczych w Bydgoszczy, pracownice żegnały kierowniczkę. Był szampan i "coś jeszcze". Po godzinie 21. jedna z kobiet zadzwoniła po taksówkę.

Ta podjechała pod budynek. Do samochodu wsiadły dwie kobiety: 52-letnia Krystyna K. i 56-letnia kierowniczka sklepu. Wóz odjechał, ale po kilku minutach wrócił z powrotem. Taksówkarz nie mógł się dogadać z pasażerkami, dokąd ma je zawieźć. Kobieta zamawiająca "taryfę" napisała adres na kartce.

- Padał deszcz, było ciemno - opowiada Krzysztof K., mąż pasażerki. - Szyby zaparowane. Kobiety nie wiedziały, dokąd jadą. Nagle znalazły się w lesie. Później - według wersji pasażerek - kierowca "zaproponował" im seks oralny i porzucił je w lesie.

- Gdy samochód odjechał, kobiety były zszokowane - ciągnie Krzysztof K. - Nie miały nic. Torebki z pieniędzmi zostały w wozie. Ruszyły w stronę, w którą odjechał. Szły w deszczu, w totalnych ciemnościach. Żona musiała przez pół drogi tachać kierowniczkę, 120-kilogramowa kobieta nie miała siły sama iść. Po trzech godzinach zamigotało światło.

Kobiety wylądowały około 1.00 w nocy na dyżurce w Bydgoszczy-Rynkowo. Według naszych źródeł, były pijane. Pracownik stacji zadzwonił do domu Krystyny K. Po żonę przyjechał mąż, pojawiła się też wezwana policja. - Były zgnębione i zszokowane - relacjonuje Krzysztof K. - Nic nie mogły z siebie wydusić.

O 4.00 nad ranem opuściły budynek komisariatu policji. Mundurowi przesłuchiwali je też nazajutrz, w niedzielę. Krystyna K. wpadła w depresję, nie można się z nią porozumieć. Miał z tym problemy nawet lekarz, który przypisał lekarstwa za 200 złotych.

- Żona mówi, że ma przed oczami twarz taksówkarza, a w uszach słowa: ciągnąć druta! - opowiada Krzysztof K. - Jestem zszokowany. Byłem cztery razy na misji za granicą, córka jest teraz w Iraku, a syn jedzie do Libii. Tworzymy naprawdę porządną rodzinę.

Wersja numer dwa

Pomówiony - na razie - kierowca jeździ na "taryfie" 20 lat. Jak sam twierdzi, miał dotąd dobrą opinię. Nie chce podać imienia.

- Podjechałem pod sklep - relacjonuje. - Wytoczyły się z niego dwie zupełnie pijane kobiety. Zawiozłem je na wskazaną ulicę, jedna z pasażerek nie potrafiła powiedzieć, gdzie dokładnie mieszka.

Kierowca zawrócił do sklepu. Ekspedientki przekonały go, żeby odwiózł kobiety raz jeszcze. Adres napisały na kartce. Taksówkarz zabrał pasażerki i obrał kierunek: Fordon. Według niego, bardziej pijana kobieta miała odruchy wymiotne. Zwymiotowała za płaszcz.

- Miarka się przebrała - opowiada taksówkarz. - Powiedziałem, żeby natychmiast wysiadły. Zapłaciły za kurs 6 złotych. Ledwo się wytoczyły na ulicę. Gdy wracałem, zobaczyłem, że obie leżą plackiem na ziemi. Pojechałem do sklepu, z którego je zabrałem i powiedziałem o tym sprzedawczyni. Wróciłem na postój. Wszystko trwało łącznie godzinę, mam to wpisane w komputerze. Fama rozniosła się wśród taksówkarzy.

- Zamierzam oddać sprawę do sądu o zniesławienie - mówi pomówiony kierowca.

- Potwierdzam, że mieliśmy zgłoszenie dotyczące tej sprawy - mówi Ewa Przybylińka, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy. - Prowadzimy postępowanie pod kątem przywłaszczenia mienia. Wczoraj taksówkarz był przesłuchiwany przez policję.

Marcin Danielak

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)