Koszenie wiceministrów
Jedna odeszła za "bzdety", drugi - "bo miał dość", a trzeci odejdzie za to, że jest z poprzedniej ekipy. Wiceministrów rolnictwa ubywa błyskawicznie. Resortem niedługo będzie kierował minister i jeden zastępca - pisze "Gazeta Wyborcza".
03.03.2006 | aktual.: 03.03.2006 06:32
W ministerstwie rolnictwa, które nadzoruje przepływ miliardów unijnych euro dla wsi, błyskawicznie ubywa kadr. Jak dowiaduje się "Gazeta Wyborcza", w czwartek do dymisji podał się wiceminister Lech Różański. Wrócił do Poznania, "bo miał wszystkiego dość". Na dziś premier wezwał do siebie prof. Andrzeja Kowalskiego, również wiceministra rolnictwa, jeszcze z poprzedniej ekipy. Jeśli nie odwoła go premier, Kowalski najprawdopodobniej sam odejdzie, bo chce startować w konkursie na szefa Instytutu Ekonomiki i Gospodarki Żywnościowej.
Trzy tygodnie temu z wielkim hukiem z ministerstwem pożegnała się wiceminister Stanisława Okularczyk - za to, że publicznie nazwała "bzdetami" przedwyborcze obietnice PiS składane rolnikom.
Różański podał się do dymisji po tym, jak "Gazeta" opisała jego pomysły dotyczące zakazu wprowadzenia w Polsce uprawiania roślin z nasion modyfikowanych genetycznie, ich importu, nawet w postaci pasz, a także prowadzenia wszelkich badań nad takimi organizmami. Wywołało to burzę wśród naukowców. Różański zasłynął też oświadczeniem, że Polska wystąpi do Brukseli o odszkodowanie dla naszych eksporterów żywności do Rosji po tym, jak Rosjanie oskarżyli nas o fałszowanie świadectw eksportowych.
W resorcie zostanie więc tylko minister Krzysztof Jurgiel z jednym tylko zastępcą. Los Jurgiela też zresztą niedawno wisiał na włosku. Po awanturze z wypowiedzią Stanisławy Okularczyk groziła mu dymisja. - To bardzo zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego, należy do starej gwardii, takich Kaczyński nie odwołuje- mówił Janusz Piechociński z PSL. (PAP)