Kontrowersyjne okładki
Tygodniki obrażają swoich czytelników?
Skandaliczne zachowanie Tomasza Lisa. Będzie proces?
Kolejna kontrowersyjna okładka "Newsweeka" wywołała oburzenie części duchownych i organizacji katolickich, które twierdzą, że Tomaszowi Lisowi "chodzi o celowe naruszanie dóbr osobistych katolików, sianie nienawiści przeciw nim". Dlatego zapowiadają, że w przyszłości na podobne okładki odpowiedzą pozwami sądowymi. Uzasadniają, że prowokacyjne zdjęcia to "nawoływaniem do nienawiści na tle różnic wyznaniowych."
- Obrzydliwa grafika na okładce w seksualny podtekst wpisuje różaniec. Dla polskich katolików, którzy na różańcu się modlą, wkładających od pokoleń różaniec do trumny w ręce naszych zmarłych, już samo to musi oznaczać wyraz ataku i próby znieważenia tego, co dla nas najistotniejsze - piszą przedstawiciele organizacji katolickich z Podkarpacia oraz senator Kazimierz Jaworski, w liście rozesłanym do mediów.
Czy tak kontrowersyjne grafiki mieszczą się w granicach wolności słowa? Zobacz "najostrzejsze" okładki tygodników z ostatnich lat.
(wp.pl/mb)
**Zobacz też:
Obraźliwe, ale skuteczne?
Czy katolicy mogą czuć się urażeni kolejnymi okładkami "Newsweeka"? Nawet jeśli prowokacyjne zdjęcia i fotomontaże są dopuszczalne, nie da się zaprzeczyć, że tygodnik poświęca nadzwyczajnie dużo uwagi krytykowaniu Kościoła, stad reakcje organizacji katolickich nie są bezpodstawne. Na 52 ostatnich wydań, 10 okładek nawiązuje do tematyki religijnej, z czego aż 8 jest wyraźnie krytyczna wobec Kościoła i katolików.
Jaka idea przyświeca publikowaniu takich treści? Redakcje zwykle nie tłumaczą się ze swoich okładek. W "Newsweeku" stały się bardziej prowokujące, od kiedy funkcję redaktora naczelnego przejął Tomasz Lis. Warto w tym kontekście przypomnieć, że w tym czasie średnia sprzedaż numeru wzrosła o ponad 20 tys. egzemplarzy.
Granica dobrego smaku
Do czasu pojawienia się kościelnej serii okładek "Newsweeka", z największymi prowokacjami kojarzył się tygodnik "Wprost". Po opublikowaniu w 2007 roku fotomontażu, na którym Angela Merkel karmi piersiami braci Kaczyńskich, Rada Etyki Mediów uznała, że "Wprost przekroczył granicę dobrego smaku".
Prowokacyjną grafikę odnotowano również po zachodniej stronie granicy. Media i publicyści nie kryli oburzenia. Czyżby zachodni komentatorzy nie pamiętali okładki tygodnika "Der Spiegel" opublikowanej nieco wcześniej?
Niekochani sąsiedzi
Okładka "Wprost" nawiązywała do grafiki opublikowanej wcześniej na okładce niemieckiego tygodnika "Der Spiegel". Tytuł "Pierwiastek kwadratowy albo śmierć" odnosi się do forsowanego przez Polskę systemu głosowania w Radzie Europy. Polska walczyła o umieszczenie tego sposobu liczenia głosów w traktacie reformującym UE.
Upieranie się przy systemie pierwiastkowym nie spodobało się niemieckim dziennikarzom na tyle, że "Polskę denerwującą Europę" nazwali "Niekochanymi sąsiadami".
Tradycyjne prowokacje
Prowokacyjne okładki nawiązujące do stosunków polsko-niemieckich to po obu stronach Odry długa tradycja. W 2003 roku "Wprost" poruszył niemiecką opinię publiczną fotomontażem z Eriką Steinbach w mundurze i z swastyką na ramieniu, siedzącą na kanclerzu Gerhardzie Schroderze.
Po fali krytycznych komentarzy niemieckich publicystów i polityków, dziennikarze w kolejnym tekście uzasadnili, dlaczego pozwolili sobie na tak mocną okładkę. - Uświadomiliśmy Niemcom, że inicjatywa powołania Centrum przeciw Wypędzeniom jest ostateczną próbą wymigania się od odpowiedzialności za zbrodnie nazizmu, próbą ustawienia się w szeregu ofiar - obok Żydów, Rosjan, Cyganów i ewentualnie także Polaków. Uświadomiliśmy Niemcom, że polski rachunek krzywd wielokrotnie przewyższa rachunek krzywd niemieckich. Część niemieckich publicystów już zauważyła, że działania Steinbach popierane przez część niemieckich polityków (nie tylko z CDU-CSU, ale także na przykład Zielonych) szkodzą przede wszystkim Niemcom - pisali we "Wprost" Piotr Kudzia i Cezary Gmyz.
Nie każdy może szokować
Mocne wejście na rynek z kontrowersyjną okładką mogło zapewnić sukces nowemu tygodnikowi "Wręcz Przeciwnie". Projekt, z którym wystartowała część dawnych dziennikarzy "Wprost", już w swoim pierwszym numerze wywołał oburzenie części prawicowych czytelników, do której miał być adresowany. Być może okładka przyczyniła się do niepowodzenia "Wręcz Przeciwnie" - w kioskach okazały się tylko trzy numery czasopisma.
- Jest mi wstyd z powodu okładki "Wręcz Przeciwnie". Wstyd to tym większy, że jest ona ilustracją do mojego tekstu, który traktuje o kupczeniu religią, którego dopuszczają się politycy. Nie mam sobie nic do zarzucenia odnośnie tego tekstu. Mam wrażenie, że dość rzetelnie próbowałem pokazać, jak różne partie i stronnictwa próbują kupić sobie poparcie Kościoła. Nie przewidziałem jednak, że tekst ten zostanie zilustrowany okładką, która sama w sobie jest kupczeniem rzeczami świętymi, jakimi jest dla katolika Najświętszy Sakrament - pisał Tomasz Terlikowski na portalu Fronda.pl.
To nie obraza?
Obrażenie wierzeń religijnych to sprawdzony sposób na dobre "sprzedanie" wydania, podobnie jak ostra krytyka narodów, z którymi łączy Polaków trudna historia - Niemców, Rosjan lub Żydów. Po połączeniu dwóch sprawdzonych sposobów powstaje prawdziwa bomba - tak właśnie było w przypadku okładki Angory.
Na publikację zareagowały zarówno izraelskie media, jak i środowiska żydowskie m.in. w USA. Mimo skarg, po otrzymaniu wyjaśnień wydawcy, prokuratura szybko zamknęła sprawę. - Redakcja "Angory" uznała ten artykuł za najważniejszy w numerze, że ten temat jest przedmiotem debaty w Polsce i za granicą. Natomiast przedruk i skomentowanie go okładką nie miało na celu nawoływania do nienawiści na tle rasowym i narodowościowym - mówił prokurator Krzysztof Kopania, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Sprawdzone pomysły
Czy Doda w cierniowej koronie to już profanacja? Wygląda na to, że nie - tematem zainteresowały się tabloidy, ale tym razem nikt nie zgłaszał sprawy prokuraturze. Okładka "Wprost" (z prawej) z lipca 2012 roku wyraźnie nawiązuje do sprawdzonego wzorca. Wcześniej podobny pomysł mieli dziennikarze "Newsweeka".
Wydanie z Madonną na okładce ukazało się w 2009 roku. Nawiązywało do autentycznej charakteryzacji i kontrowersyjnego zachowania artystki na scenie. Dotyczyło także szeroko komentowanej już wcześniej sprawy - protestów przeciw koncertowi Madonny w Warszawie w święto Wniebowstąpienia Maryi?
Szok na sprzedaż
Po publikacji tego wydania, Antoni Macierewicz zapowiedział pozew przeciw tygodnikowi prowadzonemu przez Tomasza Lisa. Poseł PiS nie spodziewał się, że otrzyma wsparcie ze strony części dziennikarzy, m.in. Moniki Olejnik.
- Przeciwko okładce "Newsweeka" - tak prowadząca "Kropkę nad i" opisała zamieszczone na Facebooku zdjęcie z turbanem na głowie.
Siedem numerów wcześniej, w pierwszym wydaniu pod redakcją Tomasza Lisa, "Newsweek" chciał zwrócić uwagę na internetowych "hejterów" i mowę nienawiści w sieci. Na okładce znaleźli się Jarosław Kuźniar i Zbigniew Hołdys - masowo krytykowani przez internautów za popieranie ACTA. W tytule apelowali: nie zabijajcie nas. Piąty z kolei numer po "Amoku" również dotyczył nienawiści - tym razem wobec Żydów.
Zamieszki przez żart na okładce?
Trener Franciszek Smuda stylizowany na marszałka Piłsudskiego w wydaniu, które ukazało się przed meczem Polska-Rosja miał, według części komentujących, niepotrzebnie podgrzewać atmosferę przed meczem na Euro 2012. Napięta sytuacja między kibicami obu drużyn narodowych mogła doprowadzić do zamieszek. Ostatecznie czarny scenariusz nie spełnił się, doszło tylko do pojedynczych bójek.
W odpowiedzi na krytykę, Tomasz Lis wyjaśnił, że okładka była formą żartu. - Całkowicie odrzucam tę absurdalną krytykę. Okładka "Newsweeka" - co oczywiste dla inteligentnego czytelnika - była w konwencji żartu. Dla każdego, kto ma elementarne poczucie humoru było jasne, że chodziło o bitwę piłkarską - wyjaśnił redaktor naczelny "Newsweeka". Zwrócił uwagę, że krytyka okładki nie była powszechna i oburzenie poczuło tylko kilku dziennikarzy.
(wp.pl/mb)