Komu posmaruje Julia Pitera?
W TVN 24 spotkali się Władysław Frasyniuk i Julia Pitera. Ona coś tam mówiła, a on w końcu odpalił: "dlaczego rząd nie pojedzie robić kanapek kierowcom, którzy stoją na granicy?!" Pitera odpowiedziała, że rząd służy do szukania kompleksowych rozwiązań, a nie do robienia kanapek. Naprawdę?!
29.01.2008 | aktual.: 29.01.2008 09:26
Nie wiem, jakie kompleksowe działania w stosunku do strajkujących celników i zamarzających na granicy kierowców planuje rząd, gdyż z kilku konferencji prasowych, jakie w poniedziałek na ten temat różni przedstawiciele rządu odbyli, dowiedziałem się tylko tyle że będzie dobrze (to wiem swoją drogą z expose premiera - chyba nic się od tamtego czasu nie zmieniło). Wiem natomiast, że rządowa wycieczka (koniecznie busikami) na granicę i zbiorowe robienie kanapek i parzenie herbaty jest właśnie tym, na co liczy większość obywateli. W końcu widzieli już premiera jedzącego zupę z górnikami i składającego gazetę "Fakt", wiedzą więc dobrze, że chłop nie tylko z rządzeniem daje sobie radę.
Wyborcy wszystkich opcji z chęcią zobaczyliby premiera krojącego chleb i wicepremierów nakładających na kanapki ser (Schetyna) lub wędlinę (Pawlak). Ludowcy dodawaliby do kanapek coś zielonego, platformowi konserwatyści - smalec, a platformowi liberałowie - kawior (oczywiście przyniesiony z Moskwy na kolanach). Rzeczniczka rządu mogłaby położyć na kanapkę coś lekkostrawnego (aczkolwiek bez żadnych wartości odżywczych).
Po nakarmieniu kierowców, ministrowie na czele z premierem wsiedliby do swoich rządowych busów i pojechaliby zrobić zupę celnikom. A dalej - kotlety dla nauczycieli, szarlotkę dla górników, a dla pielęgniarek i lekarzy po jajku na twardo. Na drogę do Wielkiej Brytanii. Dla policjantów mogłoby zabraknąć, ale wtedy na targ skoczyłby Donald Tusk (on najlepiej wie ile co kosztuje, więc by nie przepłacił.
Na koniec tak pracowicie spędzonego dnia ministrowie rozjechaliby się (swoimi rządowymi busami) do domów. Ale nie do swoich domów, tylko do domów prostych, zwyczajnych obywateli. Każdy minister zrobiłby przydzielonym sobie zwyczajnym obywatelom kolację. Jajecznicę, albo parówkę - do wyboru. Tylko premier zrobiłby kanapki z dżemem (bo to takie słodkie).
Następnie ministrowie (każdy ze swoimi przeciętnymi obywatelami) usiedliby do kolacji i włączyli telewizor. I obejrzeli wieczorne wiadomości. Z których dowiedzieliby się, że poparcie dla nich rośnie, że optymizm społeczny osiągnął niebywale wysoki poziom, że mimo zbliżającej się światowej recesji polska gospodarka kwitnie i rokuje doskonale. I komu jutro trzeba będzie zrobić kanapki.
Acha - Julia Pitera niczym nikomu by nie smarowała, bo ona jest od walki z korupcją.
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska