Kompromitacja na Okęciu
Tajni kontrolerzy z Komisji Europejskiej
przenieśli przez bramki kontrolne na Okęciu nóż i atrapę bomby.
Wyniki ich kontroli są druzgocące - pisze "Życie Warszawy".
Pod koniec stycznia na warszawskim lotnisku została przeprowadzona niezapowiedziana kontrola systemów bezpieczeństwa. Test został zrealizowany w ramach akcji sprawdzania lotnisk w Unii Europejskiej. Okęcie egzamin oblało.
Stołeczne lotnisko ma dramatyczne luki w systemie ochrony. Kontrolerzy KE jako bagaż podręczny, postanowili wnieść na pokład samolotu nóż sporej wielkości, podczepiony pod laptop. Komputer był w teczce, która została prześwietlona przez specjalistyczne urządzenie w czasie kontroli bagażowej. Osoby monitorujące bagaż nie zauważyły noża, a także atrapy ładunku wybuchowego, umieszczonej w tej samej teczce, co komputer.
Z kontroli wynika również, że na Okęciu szwankuje nadzór nad systemem bagażowym (dzięki niemu torby i walizki o wadze powyżej 5 kg oddawane przez pasażerów w czasie odprawy bagażowej jeszcze w ogólnodostępnej hali odlotów trafiają do komory bagażowej samolotu). I tu prowokacja się powiodła. Urządzenia prześwietlające podstawiony bagaż nie wykryły atrapy ładunku wybuchowego, choć oprócz niego w torbie przedstawicieli KE były przewody mające służyć do uzbrojenia bomby.
Co na to dyrekcja warszawskiego portu? W oświadczeniu przysłanym w tej sprawie do redakcji Edyta Mikołajczyk, rzecznik Przedsiębiorstwa Porty Lotnicze, pisze m.in.: "Warszawskie lotnisko spełnia wszystkie normy przewidziane przez polskie przepisy, a zatem nieuprawnione jest określanie go mianem niebezpiecznego portu. Można jedynie stwierdzić, że jest to port nadal wymagający doskonalenia systemu ochrony".
Raport z kontroli Okęcia Komisja Europejska sporządzi za osiem tygodni. Wtedy będzie dokładnie wiadomo, co trzeba poprawić na warszawskim lotnisku w pierwszej kolejności. Dane jednak nie zostaną upublicznione, bo dotyczą kwestii związanych z bezpieczeństwem państwa. (PAP)