Kompleks Kotańskiego

Cztery mity o leczeniu narkomanów - Raport specjalny "Rzeczypospolitej", "Trójki", Polsatu i "Wprost".

14.06.2004 | aktual.: 14.06.2004 07:53

Narkomanów nie da się wyleczyć w takich ośrodkach jak Monar. Terapeuci w USA i krajach Zachodu twierdzą, że w leczeniu narkomanii odtrucie na oddziale detoksykacyjnym i wielomiesięczny pobyt w ośrodku niewiele dają. Podobnie sądzi wielu uzależnionych, na przykład Tomasz Piątek, autor powieści "Heroina". Piątek nigdy nie leczył się w specjalnym ośrodku, bo twierdzi, iż nie ma dowodów na to, że jest to skuteczna terapia.

Mit detoksu

W Polsce wciąż pokutuje mit o zbawczej mocy odtrucia, czyli usunięcia narkotyku z organizmu pacjenta. Większość rodzin narkomanów sądzi, że tzw. detoks wystarczy, by wyjść z uzależnienia. Krzysztof Lesz, terapeuta, autor poradnika dla rodziców narkomanów, często spotyka się z pretensjami rodziców, którzy mówią: "Syn był już dwa razy na oddziale i nadal bierze. Czy nie można go odtruć raz, ale porządnie"? Odtrucie to półśrodek. Wiara w jego skuteczność, wsparta swoistą resocjalizacją narkomana, to efekt wieloletniej działalności założyciela Monaru Marka Kotańskiego.

Kiedy w latach 80. Kotański tworzył monarowską sieć, propagował trójstopniowy model terapii: poradnia - szpital - ośrodek resocjalizacji. Owszem, model ten był w miarę skuteczny w leczeniu uzależnionych od tzw. kompotu, czyli polskiej heroiny. Po prostu wraz z narkotykiem osoba uzależniona wstrzykiwała sobie wiele innych szkodliwych substancji, więc odtrucie przynosiło szybkie efekty. Obecnie zażywane narkotyki, głównie amfetamina, nie zatruwają organizmu w taki sposób jak kompot, więc odtrucie niewiele daje. Odtrucie i resocjalizacja w ośrodku pomaga obecnie nie więcej niż jednej trzeciej pacjentów. Jedna trzecia na pewien czas odkłada narkotyki, ale do nich wraca, a pozostali zaczynają brać zaraz po odtruciu.

Mit abstynencji

W Polsce powszechne jest przekonanie, że drastyczne odcięcie pacjenta od narkotyków rozwiąże problem jego uzależnienia. To nieprawda: aż 75% narkomanów leczonych w ten sposób wraca do nałogu jeszcze podczas terapii. Wynika to z tego, że nowe rodzaje narkotyków w niewielkim stopniu uzależniają fizycznie (na tzw. głodzie nie odczuwa się fizycznych cierpień), wywołują natomiast takie zmiany w psychice (lęki, natręctwa, permanentna dekoncentracja), że osoby uzależnione normalnie funkcjonują dopiero po zażyciu narkotyku. Wydaje się on im skutecznym lekiem, a nie czymś szkodliwym.

Coraz więcej polskich terapeutów twierdzi, że skuteczna jest metoda terapii zwana harm reduction (ograniczenie strat). Polega ona na podawaniu uzależnionemu kontrolowanych dawek narkotyku. Stopniowo są one zmniejszane - aż do zera. W ten sposób cofają się zmiany w psychice i znika przyzwyczajenie, że trzeba zażywać coraz więcej, by normalnie funkcjonować. Metoda ograniczania strat jest wyjątkowo skuteczna w leczeniu tzw. politoksykomanii, czyli uzależnienia od koktajlu kilku specyfików. Terapia polega na sprowadzeniu uzależnienia najpierw do jednego z tych środków, a potem na walce z ograniczonym w ten sposób nałogiem.

Mit resocjalizacji

Nie sprawdziło się tworzenie tzw. społeczności biorących, które mają same sobie pomagać. Uzależnienie często spotyka się tam z akceptacją innych biorących. Takie grupy w niczym nie przypominają anonimowych alkoholików, bo nie piętnuje się uzależnionych, lecz pociesza. Na świecie coraz popularniejsza jest ambulatoryjna metoda leczenia. Pacjent mieszka w domu, może pracować albo się uczyć. Z terapeutą kontaktuje się jak każdy chory podczas regularnych wizyt. W Polsce metoda ta, w przeciwieństwie do leczenia stacjonarnego w ośrodkach, nie cieszy się uznaniem. Przed rokiem biuro rzecznika spraw obywatelskich wystąpiło do ministra zdrowia z protestem, iż nadal zbyt rzadko stosuje się lecznictwo ambulatoryjne.

Mit brudnej kokainy

Największym problemem w terapii narkomanów jest pojawianie się coraz to nowych środków uzależniających, których skutki są widoczne dopiero po latach. Narkotyki są też coraz czystsze, dlatego uzależnianie się trwa długo, a ludzie nie mający wiedzy na ten temat nie potrafią rozpoznać kogoś, kto bierze. Tak jest na przykład z kokainistami. Jest ich tym trudniej rozpoznać, że często są to osoby wykonujące wolne zawody, zachowujące się dość swobodnie, co powoduje, że ich wyskoki nie wzbudzają podejrzeń. Kokainę zażywał na przykład bohater "American Psycho" Briana Eastona Ellisa, wręcz wzorcowy yuppie.

Celem terapeutów jest wskazanie życiowej alternatywy, pomoc w rekonstrukcji kontaktów z otoczeniem. Tymczasem kokainiści mają przeważnie dobry kontakt ze swoim środowiskiem zawodowym, z przyjaciółmi, więc uważają, że nie ma powodu, by przechodzić jakąś terapię. To przekonanie umacnia fakt, że często w pierwszym okresie brania pracują efektywniej, osiągają sukcesy, awansują.

Mariusz Cieślik, Wiktor Świetlik

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)