Komisja śledcza dała się nabrać
Były funkcjonariusz komunistycznych służb
specjalnych podrzucił posłom z komisji śledczej sfałszowane
dokumenty Agencji Wywiadu - wynika z ustaleń "Rzeczpospolitej".
Zawarte w nich informacje, choć zmyślone, trafiły na pierwsze strony jednej z gazet, a posłowie zamierzają wezwać na przesłuchanie wymienione w fałszywkach osoby - podaje dziennik.
Chciałeś popularności? To będziesz ją miał. W "Życiu" przygotowują na twój temat artykuł. Odsłonią, kim ty naprawdę jesteś - takie słowa usłyszał były szef UOP Gromosław Czempiński od Włodzimierza K., byłego funkcjonariusza komunistycznego wywiadu.
Dwa dni później w tekście "Poróżniła ich kasa" "Życie" ujawniło m.in., że biznesmen Jan Kulczyk prowadził rozmowy z rosyjskim szpiegiem Ałganowem już w lutym 2003 roku. Rozmowy dotyczyły przejęcia Rafinerii Gdańskiej. Miała ją wycenić firma, w której pracuje Czempiński. Dziennik ujawnił też, że prowizje dla polskich polityków od tej transakcji miały trafić do banku w Szwajcarii.
Według "Rzeczpospolitej", po publikacji członkowie komisji śledczej zapowiedzieli, że wystąpią do prokuratora generalnego o zajęcie szwajcarskich kont i wezwą bohaterów tekstu na przesłuchania.
Ale informacje Włodzimierza K., dotarły do posłów już kilka dni przed publikacją. W jednym z wywiadów z początku listopada tego roku Roman Giertych (LPR) dał do zrozumienia, że wie o tajnych szwajcarskich kontach.
"Rzeczpospolitej" udało się dotrzeć do "dokumentów Agencji Wywiadu", które trafiły do członków komisji śledczej. Są uderzająco podobne do notatki, którą Włodzimierz K. pokazywał "Rzeczpospolitej" w piątek.
Dokument został nieudolnie sfałszowany. Notatka jest napisana na maszynie do pisania (agencja nie używa ich od lat), nie ma adnotacji, w ilu kopiach powstał, brakuje też sygnatur, które zawsze są na tego typu dokumentach. Czy ktokolwiek przy zdrowych zmysłach uwierzy, że pisma w Agencji powstają na maszynach do pisania, a błędy poprawia się korektorem? - ironizuje jeden z rozmówców "Rzeczpospolitej". (PAP)