Klasa bez narkotyków
Czy wzorem Warszawy i Krakowa także wielkopolskie szkoły wprowadzą testy ujawniające uczniów biorących narkotyki? Nawet jeśli nie, rodzice mogą zrobić domową kontrolę. Wystarczy odwiedzić aptekę.
Komputer na chybił trafił wybiera nazwiska kilku uczniów. Nauczyciel z każdym po kolei wchodzi do toalety, aby tam przetestować jego mocz na obecność haszyszu i marihuany. Pierwsza wpadka powoduje zapalenie się czerwonej lampki bez konsekwencji. Drugi negatywny test powoduje wydalenie delikwenta ze szkoły. Tak jest w warszawskim ogólniaku. Zgodę na to wyrazili rodzice i sami uczniowie.
Bezradni nauczyciele
- Mam mieszane uczucie, czy takie rozwiązanie nie marginalizuje osób uzależnionych; wyrzucenie ze szkoły niczego nie załatwia – mówi Barbara Kęszycka, psycholog, kierownik Centrum Profilaktyki Uzależnień w Poznaniu. Jednak poznańska psycholog nie przekreśla samej idei wprowadzania bardziej aktywnych form walki z narkotykami w szkołach.
– Zagrożenie jest bardzo duże, uczniowie biorą narkotyki w szkołach, a czasami na lekcjach są wręcz "nawaleni", używając ich języka – mówi znawca problemu, zarzucając nauczycielom, iż nie zwracają na to uwagi. Widzą, wiedzą, co się dzieje, ale dla świętego spokoju wolą to przemilczeć. Mają tego świadomość również dyrektorzy szkół.
– Jestem w stanie zrozumieć takie zachowanie nauczyciela, ale go nie usprawiedliwiam – mówi otwarcie Marek Gref- ling, wicedyrektor Liceum Ogólnokształcącego, który twierdzi, że pedagodzy czują się bezradni wobec powagi problemu i nie chcą go sobie brać na głowę. Jest to – niestety! – pewien rodzaj znieczulicy. Dyrektor poznańskiego liceum nie jest przeciwnikiem testów, ale pod pewnymi warunkami.
Bez naruszania godności
Wojewódzki kurator przypomina niedawny protest rzecznika praw dziecka, który sprzeciwił się obecności w poznańskiej szkole psa wyczulonego na narkotyki.
– Takiego psa mają celnicy, ale na każdą tego typu akcję, musi być zgoda tej drugiej strony. Dyrektor szkoły stawia warunek: niech to będzie testowanie, ale bez naruszenia godności ucznia, a jeżeli nie jest pełnoletni, to taką wolę muszą wyrazić rodzice. Zagrożenie nie jest wirtualne. Ono istnieje naprawdę. O tym mówią wszyscy, z którymi rozmawialiśmy. Przypominają jednocześnie, że istnieją programy, przepisy, edukuje się nauczycieli, ale to za mało, aby oczekiwać sukcesów.
Psycholog Barbara Kęszycka uważa, że pomysł z testowaniem uczniów jest wart zastanowienia, ale szkoła, która przyjmie to rozwiązanie, musi opracować jasny i czytelny regulamin postępowania przy pełnej akceptacji wszystkich.
– Nie zapominajmy jednak, że test na obecność marihuany i haszyszu odpowiada tylko na pytanie "tak" lub "nie", a młodzież wie, jak go oszukać. Tylko testowanie w laboratorium ustali stężenie narkotyku.
- Andrzej Koszlajda wojewódzki kurator oświaty:
Nie będę się sprzeciwiał wprowadzeniu testów do szkół wielkopolskich pod warunkiem, że będzie zgoda młodzieży i rodziców.
Po ile mocz?
Młodzi pomysłowi narkomani wywołali popyt na mocz czysty od narkotyków. Rynek handlowania porcjowanymi siuśkami kwitnie na całego, a słoiczek tego specyfiku kosztuje 20 zł. Mają doskonale opracowaną strategię podmiany i, jak mówią oni sami, najłatwiej oszukuje się rodziców. Aby więc mieć pewność, że syn (lub córka) nas nie oszukuje, trzeba – niestety! – jak cerber przypilnować siusiania. Test kupuje się w aptece za ok. 11 zł.
Danuta Pawlicka