Kij i marchewka


Rosyjskie media od wielu tygodni przekonywały rodaków, że Polska w 1939 r. była sojusznikiem Hitlera, wobec czego Stalin musiał z nim także paktować.

Wtym przekazie na plan pierwszy wybijane jest oczywiste kłamstwo, że Polska w latach 30. ub.w. była sojusznikiem III Rzeszy, współodpowiedzialnym za zburzenie ładu pokojowego w Europie. Podpisała rzekomo tajny pakt z Niemcami i była gotowa razem z Hitlerem do podbojów na Wschodzie. W tym kontekście interpretowana są polsko-niemiecka deklaracja o niestosowaniu przemocy, ze stycznia 1934 r., oraz sprawa Zaolzia, zajętego przez Polskę wkrótce po traktacie monachijskim jesienią 1938 r. To wszystko, zdaniem rosyjskich mediów, miało skłaniać Stalina do zawarcia prewencyjnego, obronnego traktatu z III Rzeszą, który w swej istocie niczym nie różnił się od podobnych dokumentów podpisywanych z Hitlerem przez kraje Zachodu.

Tekst Putina

Tekst premiera Putina, zamieszczony 31 sierpnia br. w „Gazecie Wyborczej”, inaczej stawia akcenty. Premier Rosji przypomina, że „niemoralny charakter” traktatu Ribbentrop–Mołotow został już w grudniu 1989 r. krytycznie oceniony przez rosyjskich polityków. Podkreśla, że „Polacy jako pierwsi zagrodzili drogę agresorowi”. Wspomina męstwo polskich żołnierzy na wszystkich frontach II wojny światowej. Swój tekst kończy wezwaniem do pojednania i współpracy polsko-rosyjskiej. Trudno się z tą konkluzją nie zgodzić, choć nie można bez komentarza pozostawić uwagi, że symbolem wspólnego żalu i wzajemnego przebaczenia powinny się stać zarówno cmentarze w Katyniu i Miednoje, jak i losy rosyjskich jeńców, którzy dostali się do niewoli podczas wojny 1920 r. Polscy jeńcy w 1939 r. zostali wzięci do niewoli na terytorium własnego państwa, nie atakowali Związku Sowieckiego. Zostali zgładzeni na mocy decyzji kierownictwa Związku Sowieckiego, a mordu dokonali funkcjonariusze państwowi z NKWD. Rosyjscy jeńcy z 1920 r. byli
agresorami, którzy dostali się do niewoli głównie po Bitwie Warszawskiej w sierpniu 1920 r. Przebywali w obozach jenieckich, gdzie część z nich, na skutek trudnych warunków bytowych oraz epidemii, umarła. Z pewnością ich los był smutny, być może zasługuje na upamiętnienie, ale znaku równości między tymi dwoma grupami po prostu stawiać nie można.

Nieważne fakty

W sposobie rozmowy o historii przyjętym przez rosyjskie media nie chodzi o merytoryczną dyskusję, ale cyniczne wbijanie propagandowych tez. Deklaracja polsko-niemiecka z 1934 r. była dokumentem jawnym. Nie towarzyszył jej żaden tajny protokół, jak to miało miejsce w przypadku traktatu Ribbentrop–Mołotow. Plotki na temat „tajnego polsko- niemieckiego protokołu” rozsiewał sowiecki wywiad, inspirując w tym kierunku w latach 30. francuską prasę. Te bzdury były później drukowane na pierwszej stronie moskiewskiej „Prawdy”, a dzisiaj są przytaczane jako dowód naszej współpracy z Hitlerem. Faktem jest, że Niemcy do wiosny 1939 r. składali polskiemu rządowi nieoficjalne propozycje współpracy na kierunku wschodnim. Nigdy jednak nie zostały one przez Warszawę przyjęte. Fakty są oczywiste. Gdyby Polska paktowała z Hitlerem, nie stałaby się jego pierwszą ofiarą. To nie żołnierze polscy razem z Wehrmachtem pomaszerowali na Moskwę, ale oddziały Armii Czerwonej wkroczyły na nasze terytorium, zadając polskiej armii walczącej
z Niemcami cios w plecy. Rosjanie wiedzą o ogromnych stratach, jakie ponieśli, walcząc z III Rzeszą od czerwca 1941 r., oraz o swych zasługach przy pokonaniu nazizmu. Bardzo niewielu ma jednak świadomość, że w ciągu blisko 6 lat II wojny światowej stalinowski Związek Sowiecki przez 2 lata był wiernym sojusznikiem Hitlera.

Budowanie tła

Paradoks ostatnich wydarzeń polega na tym, że gdy premier Putin pisał swój pojednawczy w tonie list do Polaków, podległe mu media i służby bezpardonowo nas atakowały. O co więc chodzi w metodzie kija i marchewki, którą Rosja najwyraźniej nam aplikuje? Jak się wydaje, przyjęty scenariusz zakłada, że inne treści kierowane są na użytek wewnętrzny, inne prezentowane za granicą. Chodziło również o zbudowanie tła dla wystąpienia Putina na Westerplatte. Nagromadzono w medialnym obiegu taką stertę piramidalnych bzdur, aby w momencie, gdy usłyszymy kilka oczywistych stwierdzeń od premiera Putina, odetchnąć z ulgą i móc powiedzieć: wprawdzie nie powiedział tego, czego oczekiwaliśmy, ale przynajmniej nie kłamał w żywe oczy. Jest więc postęp. I my będziemy zadowoleni, i rosyjska opinia publiczna pozytywnie oceni gest swego premiera.

Andrzej Grajewski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)