Kandydaci na premierów
Mieli rządzić Polską, nie wyszło...
Miał być premierem, zatrzymało go ABW - zdjęcia
Prof. Piotr Gliński i poseł Tadeusz Cymański, według sejmowej arytmetyki, nie mają żadnych szans, aby objąć funkcję premiera. Ich kandydatury są potrzebne, aby zgłosić konstruktywne votum nieufności wobec rządu. Podobnie jak oni, również inni kandydaci na premierów twierdzili, że są pewni objęcia władzy. Niektórzy naprawdę w to uwierzyli. Mieli swój program i plan działania, typowali własnych ministrów. Zabrakło tylko poparcia wyborców, głosów w sejmie lub... zrezygnowali po zatrzymaniu przez ABW. Po politycznej porażce już nigdy nie wrócili do polityki, dziś prawie nie pojawiają się w mediach.
Czy taki scenariusz powtórzy się w przypadku obecnych "niedoszłych premierów", a może powtórzą sukces Jerzego Buzka i przerosną szefów swoich partii?
Zobacz kandydatów na premierów, którym nie udało się zdobyć władzy.
(mb/wp.pl)
"Premier z Krakowa"
Jeszcze na tydzień przed wyborami parlamentarnymi w 2005 roku, przedwyborcze sondaże dawały zwycięstwo Platformie Obywatelskiej. Zgodnie z wcześniejszą umową z PiS, partie miały stworzyć koalicję, a zwycięzca miał wskazać, kto zostanie premierem. Jan Rokita był już pewien, że stanie na czele nowego rządu. Na plakatach wyborczych reklamowało go hasło: "Premier z Krakowa".
Gdy okazało się, że wybory wygrała partia Kaczyńskiego, Rokita na kilka dni zniknął z mediów. Według partyjnych kolegów, źle zniósł porażkę. Kandydata na premiera wyznaczył Jarosław Kaczyński, szefem rządu miał zostać Kazimierz Marcinkiewicz. Po zerwaniu rozmów między PO i PiS, władzę przejęła koalicja PiS-LPR-Samoobrona, a Rokita zamiast premierem, znów był szeregowym posłem.
"Prezesa" gabinetu cieni biją Niemcy
Jan Rokita nadal był kandydatem PO na premiera. Gdy Kazimierz Marcinkiewicz stanął na czele rządu, Rokita stworzył swój gabinet cieni. Bez większości w sejmie i po zaostrzeniu się konfliktu między PO i PiS, nie miał już jednak szans na dojście do władzy. W następnych wyborach, które odbyły się dwa lata później, nie wystartował. To był koniec trwającego od 1989 roku zasiadania w sejmie. W roli posła pojawiała się za to jego żona Nelli Rokita, która kandydowała z list PiS.
Po wycofaniu się z czynnej polityki, od września 2008 Rokita przez rok był komentatorem "Dziennika". Od 2009 rzadko pojawia się w mediach. Ostatnie głośne wydarzenie z jego udziałem to wyprowadzenie polityka w kajdankach z samolotu Lufthansy. Funkcjonariusze nie rozpoznali w Rokicie byłego kandydata na premiera Polski, twierdzili, że interweniowali, ponieważ pasażer był agresywny. Polityk musiał spędzić noc na komisariacie. W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" mówił, że niemieccy policjanci obrażali Polaków. Na nagraniu jednego z pasażerów samolotu można usłyszeć, jak przy wyprowadzaniu go z samolotu, Rokita krzyczy: "ratujcie mnie, biją mnie Niemcy!"
Na zdjęciu: Jan Rokita na wieczorze wyborczym Platformy Obywatelskiej, 25 września 2005 roku.
Szef premiera
Mimo że Marian Krzaklewski był jednym z najbardziej wpływowych polskich polityków, na własne życzenie nie został premierem. Gdy 1997 roku kierowany przez niego blok wyborczy Akcja Wyborcza "Solidarność" wygrał wybory, na Prezesa Rady Ministrów desygnował, wspólnie z Unią Wolności, nieznanego szerszej publiczności prof. Jerzego Buzka. W praktyce, to Krzaklewski był najważniejszą osobą w rządzącej koalicji. Nie pełnił żadnych funkcji w rządzie, za to jako szef klubu parlamentarnego, "kierował z tylnego siedzenia".
Ambicją Krzaklewskiego było objęcie urzędu prezydenta. Mimo dużej pewności siebie, w wyborach prezydenckich w 2000 roku zdobył tylko 15,57 proc. głosów i nie wszedł nawet do drugiej tury głosowania. Później było tylko gorzej.
Na zdjęciu: Marian Krzaklewski (z lewej), Janusz Tomaszewski i desygnowany na premiera prof. Jerzy Buzek po spotkaniu z byłym prezydentem Lechem Wałęsą. Fotografia nie pozostawia wątpliwości, kto odgrywa główną rolę w tworzeniu rządu.
Kaczyński go nie chciał
Krzaklewski był kandydatem na premiera jeszcze raz - w 2001 roku. Kierowany przez niego rządzący blok wyborczy zdobył jednak tylko 5,6 proc. głosów i nie dostał się do sejmu (próg dla bloków wyborczych wynosił 8 proc.). Wcześniej AWS opuścili politycy, którzy zakładali PO, PiS i LPR. Dla Mariana Krzaklewskiego tak słaby wynik był końcem kariery politycznej.
Po porażce wyborczej zrezygnował z przewodniczenia NSZZ "Solidarność". Nie dał jednak za wygraną i w 2009 roku próbował wrócić do polityki startując w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Według szefa "Solidarności" Janusza Śniadka, Krzaklewski chciał startować z list PiS, ale nie zgodził się na to Jarosław Kaczyński. - To, że Marian został kandydatem PO, jest dla mnie pełnym zaskoczeniem, a nawet kłopotem. Wśród członków związku ta decyzja wywołuje dezorientację, ze względu na różnice ideowe i programowe dzielące PO i "Solidarność" - mówił "Polityce" Śniadek.
Wyborcy nie udzielili Krzaklewskiemu kolejnego kredytu zaufania. Wielkim sukces odniósł za to wskazany wcześniej przez niego na stanowisko premiera Jerzy Buzek. Od 2009 do 2012 roku był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego.
Na zdjęciu: Marian Krzaklewski i Jerzy Buzek podczas kampanii wyborczej w 2009 roku.
Zaufany człowiek Jarosława Kaczyńskiego
Zdobycie zaufania Jarosława Kaczyńskiego nie jest łatwe. Januszowi Kaczmarkowi udało się jednak tego dokonać. 8 lutego 2007 roku objął jeden z najważniejszych resortów w rządzie Kaczyńskiego - Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, został też członkiem Rady Bezpieczeństwa Narodowego. Prestiżowym ministerstwem nie cieszył się długo, 8 sierpnia Kaczyński odwołał go z funkcji. Przyczyną miał być przeciek w sprawie afery gruntowej, który miał wyjść właśnie od Kaczmarka.
Samoobrona i LPR - dotychczasowi koalicjanci PiS, po konflikcie wywołanym aferą, kilka dni później złożyli wniosek o konstruktywne votum nieufności wobec Jarosława Kaczyńskiego, aby pozbawić go funkcji premiera. Kandydatem Samoobrony i LPR na premiera był właśnie Janusz Kaczmarek.
Kandydat zatrzymany przez ABW o 7.15
30 sierpnia o 7.15 ABW zatrzymało niedawnego ministra, funkcjonariusze odnaleźli go w mieszkaniu dziennikarza Sylwestra Latkowskiego, gdzie nocował. Kaczmarkowi postawiono m.in. zarzut składania fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa. Kaczmarek miał ostrzec Andrzeja Leppera przed akcją CBA. 31 sierpnia kandydat na premiera został zwolniony.
Tydzień po zatrzymaniu przez ABW, 7 września Kaczmarek wycofał się z występowania w funkcji kandydata na premiera. Dlatego wniosek, który i tak nie miał szans powodzenia, nie został nawet poddany pod głosowanie.
Janusz Kaczmarek został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Za bezpodstawne zatrzymanie, 22 lutego 2012 roku Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał mu 20 tys. zł odszkodowania. Kaczmarek do polityki nie wrócił.
(mb/wp.pl)