Kaczyński przed komisją ds. PZU?
Wniosek o przesłuchanie Lecha Kaczyńskiego
przyjęła sejmowa komisja śledcza do zbadania
prawidłowości prywatyzacji PZU.
12.05.2005 | aktual.: 12.05.2005 15:06
Kaczyński był ministrem sprawiedliwości w rządzie Jerzego Buzka, a przesłuchiwany w czwartek przez komisję b. poseł AWS Tomasz Wójcik zeznał, że informował ówczesnego ministra o nieprawidłowościach w prywatyzacji PZU. Wniosek o przesłuchanie Kaczyńskiego zgłosił Marek Pol (UP).
Wójcik, który w Sejmie poprzedniej kadencji był przewodniczącym Komisji Skarbu, Uwłaszczenia i Prywatyzacji, zeznał, że grupa posłów AWS 27 kwietnia 2000 roku wystosowała do premiera Jerzego Buzka pismo zawierające ich podejrzenia, że przy prywatyzacji PZU doszło do przestępstwa i wielomiliardowych strat dla Skarbu Państwa.
Świadek zeznał też, że w tej sprawie odbył oficjalne spotkanie z ówczesnym ministrem sprawiedliwości, prokuratorem generalnym Lechem Kaczyńskim.
Pytany, czy jego zdaniem Kaczyński zlekceważył oficjalną rozmowę w sprawie PZU, Wójcik stwierdził, że nie wie. Według niego, Kaczyński zadeklarował wówczas zajęcie się sprawą. Jerzy Czepułkowski (SLD) zwrócił uwagę, że o Kaczyńskim mówił podczas utajnionego posiedzenia komisji b. minister skarbu Andrzej Chronowski.
Przemysław Gosiewski (PiS) pytał, czy Pol chce wezwania świadka, by dowiedzieć się o bardzo aktywnych działaniach, jakie podjął pan Lech Kaczyński w sprawie podejrzeń o nieprawidłowościach przy prywatyzacji PZU. Oczywiście, na tę okoliczność również - odpowiedział Pol. Być może, gdyby te działania były tak skuteczne i tak aktywne, to pewnie ta komisja nigdy by się nie zebrała - dodał. Chciałbym przypomnieć panu Polowi, że decyzję o umorzeniu postępowań w sprawie nieprawidłowości przy prywatyzacji PZU podjęła minister Piwnik - replikował Gosiewski.
Gosiewski powiedział dziennikarzom, że wezwanie Kaczyńskiego przed komisję to element kampanii wyborczej. Jak dodał, L. Kaczyński nie miał żadnego wpływu na proces prywatyzacji PZU, a wręcz przeciwnie podjął "energiczne" działania, które miały na celu wyjaśnienie nieprawidłowości.
W ocenie przewodniczącego komisji Janusza Dobrosza (LPR) wezwanie L. Kaczyńskiego jest uprawnione i nie jest elementem kampanii wyborczej. Zaznaczył, że z zeznań Wójcika wynika, iż L. Kaczyński dysponuje wiedzę na temat procesu prywatyzacji PZU.
Wójcik zeznawał też, że ministerstwo skarbu nie chciało współpracować z posłami. Relacje sejmowej komisji skarbu z ministrem skarbu Emilem Wąsaczem były bardzo słabe, kontakty były utrudnione, bo minister unikał posiedzeń komisji - ocenił. Świadek zeznał też, że komisja skarbu nie miała wglądu w treść umowy prywatyzacyjnej PZU przed jej podpisaniem.
Zapewniał, że ani b.prezes PZU Władysław Jamroży, ani b. prezes PZU Życie Grzegorz Wieczerzak nie manipulowali członkami sejmowej komisji skarbu. Przyznał jednak, że spotykał się "szereg" razy z Jamrożym, którego uznawał za osobę kompetentną.
B. szef AWS Marian Krzaklewski zeznał wcześniej przed komisją śledczą, że Wójcik był członkiem grupy "oczko" - 21 posłów, skłóconych z władzami AWS, która była manipulowana przez Wieczerzaka. Jednak zdaniem Wójcika, taka grupa nie istniała, była jedynie "faktem prasowym".
Wójcik zapewnił, że słowa Krzaklewskiego są "absolutnie nieprawdziwe". Jest wykluczone, aby komisja ulegała jakimkolwiek manipulacjom - podkreślił. Zaprzeczył też słowom Krzaklewskiego, który zeznał przed komisją śledczą, że Jamroży i Wieczerzak byli ekspertami komisji skarbu.
Posłowie dociekali, czy sprzedaż akcji PZU konsorcjum Eureko-BIG Bank Gdański byłaby możliwa bez akceptacji Krzaklewskiego. Zdaniem Wójcika, minister skarbu raczej musiał być pewny, że ma zgodę premiera Buzka i dodał, że nie ma wiedzy o wpływie Krzaklewskiego na decyzje prywatyzacyjne.
Wójcik zeznał też, że nie miał informacji o domniemanym uzyskiwaniu przez posłów AWS dotacji z PZU na różne cele, o co pytał Czepułkowski (SLD). Twierdził też, że jako przewodniczący komisji skarbu nie miał wiedzy o przeznaczeniu 200 mln zł przez spółki Skarbu Państwa - w tym PZU - na Telewizję Familijną.
Prezydent Warszawy Lech Kaczyński powiedział w środę, że w okresie, kiedy był on ministrem sprawiedliwości, "toczyły się trzy postępowania w sprawie PZU, później umorzone".
Z całym spokojem pójdę przed komisję, dlatego, że to, co do mnie należało, zrobiłem - podkreślił.
Gdybym wtedy wiedział tyle, ile wiem teraz, sądzę, że ta sprawa znalazłaby wyraz w ustaleniach procesowych do lipca 2001 r. - zaznaczył. Miałem 55 tygodni czasu i brak zaplecza politycznego w tym okresie, w którym byłem ministrem - dodał.
Według niego, wniosek o jego przesłuchanie, to "kolejna okazja do tego, by "zaatakować w tej chwili istotnego (...) kandydata na prezydenta".