Kaczyński: goebbelsowska propaganda i łajdacka obrona
Jarosław Kaczyński w wywiadzie, zamieszczonym w serwisie partyjnym pis.org.pl ocenił, że "metody obrony przed prawdą" o katastrofie w Smoleńsku są "wyjątkowo wręcz łajdackie". Dodał, że "po tych ludziach właściwie niczego innego nie należało się spodziewać, ale w tym wypadku znów przekraczane są różnego rodzaju bariery, granice".
20.01.2012 | aktual.: 20.01.2012 19:38
Jak mówił Kaczyński śledztwo w sprawie katastrofy w Smoleńsku "z całą pewnością" powinno zacząć się od początku. Dodał, że "dla wielu od początku było wiadome, że ci, którzy nie są zainteresowani dojściem do prawdy w tym śledztwie, będą się bronili". Ale - jak mówił, "trzeba ocenić to jasno: obrona ta jest wyjątkowo wręcz łajdacka".
Te "deszyfracje" - zdaniem prezesa PiS - pokazują, że "różnego rodzaju głoszone tezy, które obrażały śp. prezydenta Polski, śp. gen. Błasika, śp. załogę, czyli mjr. Protasiuka, płk. Grzywnę, są po prostu nieprawdziwe". - Dla mnie to było zawsze oczywiste, że to łgarstwa, ale dla wielu odbiorców przekazu medialnego mogło być inaczej. Jak się bronią ci, o których wspominałem? Insynuują, manipulują faktami, nie dopowiadają. Powtarzają zarzuty, które już raz były obalane, bo nie znalazły żadnego odzwierciedlenia w faktach. Ta ostatnia metoda jest szczególnie często wykorzystywana - ocenił Jarosław Kaczyński.
Jako przykład podał sprawę "odpowiedzialności śp. prezydenta". - Początkowo był w ramach tej wyjątkowo odrażającej, goebbelsowskiej kampanii właściwie głównym oskarżonym. Cztery podejścia do lądowania, naciski... Dzisiaj, w obliczu zdezawuowania nieprawd, które stały się kanwą zarówno dla raportu MAK jaki i raportu komisji Milera, to wraca. Ważne, by raz na zawsze pokazać, że tym haniebnym pomówieniom przeczą podstawowe fakty - mówił.
Jak mówił Jarosław Kaczyński, Rosjanie nie zamknęli lotniska a - jego zdaniem - "mieli taki obowiązek i przynajmniej część z nich chciała to zrobić". - Nie zamknęli go na wyraźne polecenie Moskwy. I ten fakt zupełnie zniknął z obecnego dyskursu. Ten wątek jest zupełnie przemilczany - powiedział w wywiadzie Kaczyński.
Rosjanie - kontynuował prezes PiS - pozwolili, wręcz zachęcali do tego by załoga tupolewa podchodziła do lądowania. - Informowali o tym, że samolot znajduje się na właściwym kursie i ścieżce, a w następnej fazie powiadomili o wolnym pasie. Również załoga Jaka-40 mówiła, że warunki są co prawda fatalne, używano tutaj niecenzuralnego słowa, ale powiedzieli "możecie spróbować" - mówił Jarosław Kaczyński. To - jego zdaniem - przekonało załogę tupolewa do tego, że "podejście na 100 m jest całkowicie uzasadnione".
Jak mówił, ewentualna decyzja prezydenta miałaby polegać na tym, że określa na jakie lotnisko dodatkowe odlatują, a nie, czy lądować w Smoleńsku. Tę decyzję - zdaniem Jarosława Kaczyńskiego - podejmowali piloci.
- Krótko mówiąc - argumentował Jarosław Kaczyński - mamy tutaj do czynienia z czymś wyjątkowo wręcz obrzydliwym, bo z pomawianiem nieżyjącego człowieka.
Dodał, że prezydent "padł ofiarą tego wszystkiego w niewyjaśnionych tak naprawdę okolicznościach i z działaniem, które wskazuje na jakąś niezwykle daleko idącą i konieczną do wyjaśnienia zaciekłość tych ataków i tego strachu przed dochodzeniem do prawdy w sprawie katastrofy".