Juszczenko broni syna
Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wyjaśnił w
poniedziałek, że luksusowe BMW, którym jeździ jego syn, 19-letni
Andrij, jest wypożyczone. Sam płaci za jego użytkowanie -
powiedział dziennikarzom.
Mój syn zajmuje się biznesem, pracuje w firmie konsultingowej i prowadzi interesy, do których sam go zachęcałem - oświadczył Juszczenko. To niewielkie pieniądze, ale wystarczają, by zapłacić za wypożyczenie auta i za ochronę - dodał.
Zapewnił, że dochody syna są wpisywane w deklaracje finansowe. Aktywa mojej rodziny to kilka milionów hrywien. Możemy zapłacić za usługi świadczone naszym dzieciom - oświadczył.
Na pytanie o drogi telefon marki Vertu, którym posługuje się jego syn prezydent odparł, że sprezentował go Andrijowi jego przyjaciel.
Syn prezydenta twierdził wcześniej, że także używany przez niego samochód jest własnością przyjaciela.
Kto zna mojego syna, to potwierdzi, że ten chłopak jest dobrze wychowany i że kieruje się w życiu zasadami moralności i głębokiej wiary - podkreślił Juszczenko.
W ubiegłym tygodniu internetowa gazeta "Ukraińska Prawda" w artykule zatytułowanym "Andrij Juszczenko - syn Boga?" napisała, że syn prezydenta, student stosunków międzynarodowych w Kijowie, jeździ BMW M6 wartym 130 tys. euro.
Gazeta zastanawiała się nad źródłami dochodów Andrija, które, jak napisano, pozwalają mu na styl życia godny dziedzica tronu arabskiego. Podkreśliła, że wartość BMW M6 dorównuje 25-letniej pensji Wiktora Juszczenki, który do czerwca zarabiał 2 tys. 600 hrywien (ok. 520 dolarów) miesięcznie. (Przeciętna płaca na Ukrainie to 734 hrywny, czyli 146 dolarów.)
Autora artykułu w "Ukraińskiej Prawdzie" Juszczenko nazwał w poniedziałek kilerem, który nie przepracował ani jednego dnia na rzecz wolności prasy. Oświadczył też, że był uprzedzony, iż powstaje artykuł, mający skompromitować jego syna.
Jarosław Junko