Izrael: strzelanina koło dworca
Jeden z rannych (PAP/EPA)
Co najmniej sześć osób zostało zabitych, a ponad dwadzieścia jest rannych w strzelaninie koło dworca autobusowego w Beit Szean w północnym Izraelu. Do zamachu przyznały się Brygady Męczenników al-Aksa - organizacja militarna powiązana z ugrupowaniem al-Fatah Jasera Arafata.
Świadkowie mówią, że ostrzelany został m.in. lokal, w którym odbywały się właśnie wybory przywódcy partii Likud.
Niemiecka agencja dpa pisze, że zginęło czterech Izraelczyków i dwóch zamachowców. Co najmniej 27 osób zostało rannych, w tym cztery ciężko. Służby izraelskie szukają trzeciego zamachowca.
Anonimowa rozmówca powiedział agencji AFP, że zamach był odwetem za śmierć ich szefa dwa dni temu w Dżeninie. 25-letni Alaa Sabagh zginął podczas izraelskiego nalotu.
Do zamachu doszło niedaleko lokalu wyborczego rządzącej partii Likud, której członkowie wybierają w czwartek nowego przewodniczącego. Prawdopodobnie to właśnie lokal wyborczy był celem ataku Palestyńczyków. Przy budynku stała kolejka ludzi.
Agencje podają, że uzbrojeni mężczyźni przyjechali na dworzec autobusowy skradzionym samochodem. Wysiedli z pojazdu i zaczęli strzelać we wszystkie strony oraz rzucać granaty.
Policja zastrzeliła zaraz potem dwóch zamachowców. Przy jednym z zabitych Palestyńczyków znaleziono pas z ładunkami wybuchowymi. Policja zamknęła rejon dworca. Mer Beit Szean zaapelował do mieszkańców o nieopuszczanie domów.
Wcześniej w czwartek w zamachu terrorystycznym na popularny wśród turystów z Izraela hotel koło Mombasy w Kenii zginęło co najmniej 15 osób, w tym troje Izraelczyków, a ponad 80 ludzi odniosło obrażenia.
Terrorystom nie udało się natomiast zestrzelić startującego z lotniska w Mombasie izraelskiego samolotu pasażerskiego z 264 pasażerami. Dwa pociski rakietowe, odpalone w kierunku Boeinga 757, na szczęście chybiły. (reb)