Ile zapłaci Martyniuk za aferę w samolocie? Eksperci są zgodni
Daniel Martyniuk, syn znanego muzyka disco polo, wywołał awanturę na pokładzie samolotu WizzAir lecącego z Malagi do Warszawy. Agresywne zachowanie mężczyzny doprowadziło do wcześniejszego lądowania maszyny w Nicei. Ile Martyniuk może zapłacić za aferę? Eksperci szacują.
We wtorek (21 października) samolot linii WizzAir z Malagi do Warszawy musiał awaryjnie lądować w Nicei. Wszystko za sprawą agresywnego zachowania Daniela Martyniuka. Syn znanego muzyka disco-polo miał awanturować się na pokładzie samolotu i kłócić z obsługą o alkohol. Celebryta trafił w ręce francuskiej policji, po czym został wypuszczony na wolność.
Ile zapłaci Martyniuk za aferę w samolocie?
"Wszelkie koszty wynikające z niewłaściwego zachowania pasażera - w tym koszty przekierowania lotu, opóźnień czy interwencji służb ratunkowych - zostaną przeniesione na osobę odpowiedzialną. W niektórych przypadkach mogą one sięgać dziesiątek tysięcy euro" - poinformował WizzAir niemal bezpośrednio po zdarzeniu.
"Putin boi się końca wojny". Analityk o przedłużającym się konflikcie
- Wysokość takiej kary może być różna i zależy od wielu czynników - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Cezary Orzech, były rzecznik lotniska w Katowicach, laureat Błękitnych Skrzydeł - najwyższego wyróżnienia Krajowej Rady Lotnictwa.
- Jeśli awaryjnie ląduje samolot z linii, która operuje na danym lotnisku, to pobiera się pieniądze według stawki zawartej w umowie. Jeśli dana linia nie współpracuje z tym portem, to opłaty są wyższe, bo nie ma wtedy mowy o żadnych zniżkach i cały proces odbywa się według standardowego cennika. Kwoty są liczone w tysiącach euro i tak naprawdę na każdym lotnisku są inne - dodaje Orzech.
Wiele wskazuje na to, że samolot z Martyniukiem na pokładzie nieprzypadkowo lądował właśnie w Nicei. Węgierska linia lotnicza ma podpisaną umowę z tamtejszym portem i realizuje połączenia z tego miasta, co mogło mieć wpływ na decyzję o lądowaniu. - Jeśli samoloty muszą lądować awaryjnie albo przymusowo, to zazwyczaj wybierają lotniska, w których mają swoje bazy. Jest podpisana ramowa umowa linii z konkretnym lotniskiem. Wtedy ta kwota jest niższa - mówi nam Bartosz Wiśniewski, rzecznik prasowy lotniska we Wrocławiu.
- W zależności od sytuacji, mogą to być różne kwoty. Myślę, że taka kwota to jest od kilkunastu tysięcy złotych do nawet kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy złotych, w przypadku konieczności dotankowania czy wymiany załogi - szacuje rzecznik Portu Lotniczego Wrocław.
WizzAir może "ścigać" Martyniuka
- Dla lotniska takie dodatkowe lądowanie to jest zysk, a dla linii lotniczej strata - podkreśla Orzech, który zwraca uwagę, że WizzAir może następnie próbować ściągnąć wymaganą kwotę od Martyniuka. Jako że mowa o konkretnych sumach, to zazwyczaj linie lotnicze muszą odzyskiwać je za sprawą procesu sądowego.
- Straty dla linii lotniczej mogą być gigantyczne z różnych względów. Wystarczy, że dobiegł końca czas pracy załogi. Może piloci odpowiedzialni za lot do Warszawy mieli później kontynuować podróż na innym kierunku, a przez to opóźnienie nie byli w stanie tego zrobić? To wymusza na WizzAirze skorzystanie z dodatkowej obsługi, a to oznacza koszty - wylicza ekspert.
- To jest łańcuszek, który można ciągnąć w nieskończoność. Lądowanie samolotu w Nicei mogło doprowadzić do opóźnień na tamtejszym lotnisku. Ktoś mógł nie zdążyć na przesiadkę, przez co stracił pieniądze i będzie domagał się odszkodowania, a to nie jest sytuacja strajku albo złej pogody, która zwalnia linią lotniczą z odpowiedzialności - dodaje Orzech.
Podobnego zdania jest Wiśniewski. - Konsekwencje dla awanturujących się pasażerów są duże, bo to zakłóca całą siatkę połączeń, którą danego dnia ma do wykonania konkretna maszyna przewoźnika. Samolot na ziemi nie zarabia pieniędzy. Każde uziemienie powoduje opóźnienia w kolejnych odcinkach i wydłuża całość dnia pracy, co generuje koszty - potwierdza rzecznik wrocławskiego lotniska.
Skontaktowaliśmy się z przewoźnikiem WizzAir z pytaniem, jakie konsekwencje przewiduje w przypadku Martyniuka. Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane pytania.
Martyniuk pijany wszedł na pokład?
Czasem zdarza się, że jeden z pasażerów lotu awanturuje się na pokładzie, a służby podejmują interwencję dopiero po wylądowaniu. Taka sytuacja miała miejsce w ubiegłym tygodniu na Lotnisku Chopina w Warszawie, gdzie strażnicy graniczni wyprowadzili z pokładu agresywną Niemkę. Za swoje zachowanie została ukarana mandatem.
- W takim przypadku zazwyczaj są to mandaty na kwotę 500 zł. Samolot jednak wylądował zgodnie z planem, więc większych konsekwencji dla takiego pasażera nie ma - wyjaśnia Orzech.
- Ten pan był pijany - przekazała "Faktowi" dyżurna policji w Nicei i dodała, że został wypuszczony po interwencji.
- Z praktyki zawodowej wiem, że przed wejściem na pokład zawsze pracownicy danej linii sprawdzają trzeźwość pasażerów. Oczywiście nikt nie sprawdza alkomatem, do tego dochodzi w skrajnych sytuacjach, ale jeśli ta osoba byłaby pijana i zachowywałaby się nieodpowiedzialnie jeszcze przed wejściem do samolotu, to po prostu nie zostałaby wpuszczona na pokład - podsumowuje.
Dorota Kuźnik i Łukasz Kuczera, dziennikarze Wirtualnej Polski