Gronkiewicz-Waltz goni Marcinkiewicza
Jak wynika z badania poparcia dla kandydatów na prezydenta stolicy przeprowadzonego telefonicznie 24 lipca przez PBS, Kazimierza Marcinkiewicza (37,6%) od Hanny Gronkiewicz-Waltz (34,3%) dzieli zaledwie 3,3% - podaje "Życie Warszawy". Kazimierz Marcinkiewicz powiedział "Super Expressowi", że nie wyklucza kandydowania na prezydenta
Polski, ale najwcześniej za 10 lat.
P.o. prezydenta Warszawy powiedział, że mógłby kandydować na prezydenta Polski dopiero za 10 lat, ponieważ "władza prezydencka jest władzą misyjną i wizyjną". - A we mnie wciąż zbyt mało jest refleksji, bym mógł się teraz na to pokusić- dodał Marcinkiewicz.
A może nie chodzi tu o brak refleksji, o który trudno podejrzewać byłego premiera 40-milionowego państwa? Może o to, że naturalnym kandydatem PiS w kolejnych wyborach prezydenckich prawie na pewno będzie obecny prezydent Lech Kaczyński? - Oczywiście też, bo przecież wywodzimy się z tego samego środowiska. Trudno, by wystawiało ono dwóch kandydatów - podkreśla były szef rządu.
Kazimierz Marcinkiewicz nie ukrywa, że odejście z rządu nie było dla niego łatwe. - Jeżeli człowiek jest zaangażowany i rozłożył sobie prace na kolejne tygodnie, to przerwanie tych wszystkich działań nie jest sympatyczne ani miłe- tłumaczy. I - już oficjalnie - przyznaje, że choć do dymisji podał się sam, nie był to jego pomysł. - Po prostu Jarosław Kaczyński doszedł do przekonania, że jednak powinien być premierem- przyznaje jego poprzednik.
Co mogło wpłynąć na taką decyzje prezesa PIS? - Sam na pewno nie zapracowałem sobie na taką decyzje. Ale że tak się stanie, przewidywałem od miesiąca, może dwóch - powiedział Marcinkiewicz.
Pełniący obecnie obowiązki komisarza Warszawy Marcinkiewicz niebawem się do niej przeprowadzi na dobre. - Rozglądam się za mieszkaniem i nawet mam już coś na oku - wyznaje. Skąd jednak w jego głowie pojawił się pomysł, by poselski mandat i zgromadzonych wśród posłów autorytet zamienić na niepewny los, jakim będzie start w wyborach samorządowych? Przecież jeśli przegra, na przynajmniej trzy lata wypadnie poza pierwszoligową politykę!
- Rzeczywiście stawiam wszystko na jedną kartę. Ale w wyborach startuje się po to, by je wygrać- deklaruje pewny siebie. I wie, że ma na to spore szansę. A z warszawskiego ratusza do Pałacu Prezydenckiego jest całkiem niedaleko. I marzenie może się spełnić... - pisze "Super Express".