Giertych bez ochrony
Policjanci chcieliby odnaleźć osobę, która
groziła wiceszefowi komisji śledczej ds. Orlenu. Nie mogą jednak
nic zrobić, bo poseł Roman Giertych co prawda pokazał SMS-a z
groźbami mediom, ale zawiadomienia na policji nie złożył - pisze
"Gazeta Wyborcza".
Jeszcze w trakcie sobotniej relacji telewizyjnej z przesłuchania Leszka Millera policjanci z Komendy Stołecznej postanowili skontaktować się z posłem liderem LPR. - Pracownicy biura poselskiego zostali poinformowani, że poseł może złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Zostawiliśmy numer telefonu, pod którym można się skontaktować - mówi Mariusz Sokołowski, rzecznik stołecznej policji. - Do poniedziałkowego popołudnia takie zawiadomienie nie wpłynęło.
Złożę je, jak będę miał wolną chwilę, powiedział "Gazecie Wyborczej" Roman Giertych. Ja się tego SMS-a tak naprawdę nie przestraszyłem. Gdyby ktoś chciał mi coś zrobić, to już by to dawno zrobił.
Mimo to Giertych wysłał do szefa MSWiA pismo informujące o SMS-ie oraz prośbę o ochronę. -_ Minister przydziela ochronę premierom albo byłym premierom. Jednak na pewno nie posłom_ - informuje rzecznik MSWiA Jarosław Skowroński. - Pan poseł może się zwrócić z prośbą o ochronę do swojego lokalnego komisariatu.
"Gazeta" dowiedziała się, że pod domem Giertycha w Błoniu pod Warszawą ma częściej niż zwykle pojawiać się radiowóz. Ochrony osobistej poseł jednak nie dostanie. (PAP) Gazeta Wyborcza - Po SMS-ie do posła Giertycha