Europejski popyt na mózgi
"Gazeta Wyborcza" pisze, że Unia Europejska uruchomiła sieć punktów, które będą pomagały naukowcom i mają spowodować, że nie będą oni emigrować do Stanów Zjednoczonych.
W czerwcu 2002 roku sześciu europejskich noblistów opublikowało dramatyczny list do przywódców Unii Europejskiej. Uczeni ostrzegali, że jeśli Europa będzie nadal wydawała tak mało pieniędzy na badania, przegra z kretesem wyścig cywilizacyjny z Japonią i USA. Przepaść między tymi dwoma krajami a naszym kontynentem rośnie mniej więcej od połowy lat 90. Jej miarą jest m.in. liczba naukowców na 1000 pracujących. W Japonii wskaźnik ten wynosi ponad dziewięć osób, w USA - ponad osiem, w Unii Europejskiej - poniżej sześciu. List wywołał szum, a do tablicy poczuła się wywołana Komisja Europejska. - czytamy w dzienniku.
Dla Europy jest to tym bardziej bolesne, że - jak pokazują najnowsze dane - jest ona największą na świecie "fabryką mózgów". Uczelnie w 25 krajach Unii opuszcza co roku 2 mln 800 tys. magistrów. To więcej niż w Stanach (2,1 mln) i Japonii (1,1 mln). Tu też najwięcej młodych ludzi w wieku 25 do 34 lat siada do pisania doktoratów.
Jak jednak zatrzymać badaczy w Europie? Jeden z pomysłów polega na utworzeniu punktów, które będą pomagały uczonym w osiedleniu się w nowym miejscu. To jeden ze słabych punktów Europy - naukowiec, który chce się przenieść z jednego kraju do drugiego, tonie w gąszczu sztywnych przepisów. Pozwolenie na pracę, opieka zdrowotna, ubezpieczenie emerytalne, mieszkanie, przedszkole lub szkoła dla dzieci, praca dla małżonka, podatki, nauka nowego języka - załatwienie każdej z tych spraw przez cudzoziemca wymaga w zbiurokratyzowanej do szpiku kości Europie wypełnienia tysięcy papierów i ciągnie się miesiącami. To dlatego wielu badaczy, szczególnie młodych, wybiera od razu USA, gdzie przeprowadzka z jednej uczelni do drugiej lub z uniwersytetu do firmy prywatnej nie oznacza tylu problemów. - pisze "Gazeta Wyborcza".
Teraz jednak będzie inaczej - deklarują przedstawiciele Komisji Europejskiej. Z jej inicjatywy na początku lipca ruszyła ERA-MORE. To sieć centrów informacyjnych, które mają służyć pomocą zagranicznym naukowcom. Składa się z dwustu punktów działających w 33 krajach. Centra umożliwią naukowcowi i jego rodzinie miękkie lądowanie w nowym kraju. Po przyjeździe zaopiekuje się nimi asystent, który będzie im pomagał w różnych życiowych sprawach. Ma to złagodzić ból przeprowadzki - czytamy w "Gazecie Wyborczej". (IAR)