Dzieci kupowane do żebropracy
Znów na polskich ulicach widać żebrzące kobiety, wyglądające na rumuńskie cyganki. Z dziećmi na ręku, z dziećmi u boku. Wiele wskazuje, że są to kupowane dzieci - pisze Polityka.
Nowa fala żebractwa zaczęła się 1 stycznia 2007 roku. Rumunia weszła do Unii i ruszyła w świat, w ciągu roku ponad 2 mln. ludzi. Tylko we Włoszech przebywa dziś pół miliona obywateli Rumunii. Trzy czwarte wszystkich aresztowanych w Rzymie w ubiegłym roku to Rumuni, a jak oceniają władze włoskie, zapewne połowa z nich to Romowie.
Po 10-letniej przerwie znów na skrzyżowaniach polskich ulic stanęły kobiety poubierane w warstwy. Ale unijne żebractwo rumuńskie przestało być spontaniczne i romantyczne. Żebroturnusy są prowadzone niczym przedsiębiorstwo, a w celu podniesienia zyskowności, w Rumunii kupuje się dzieci używane do żebropracy. - Często są odbierane przez dalekich krewnych z rumuńskich domów dziecka i ośrodków pomocy społecznej; "krewni" potem je odsprzedają dalej. Bujające się, zdeformowane będą wzbudzać litość. Kupowane też są za grosze na dalekiej wiejskiej prowincji od własnych rodziców, którzy żyją w izolacji, nie wiedzą, ze na świecie są prawa człowieka. - powiedział Komisarz Zbigniew Urbański z Komendy Głównej Policji - Ale to nie są cygańskie dzieci. Cyganie swoimi dziećmi nie handlują.
Twarze dzieciątek w kocykach i tych, które dopiero co nauczyły się chodzić, zmieniają się. Ich niby-matki są te same. To metoda rumuńskich bossów, która wymusza na kobietach posłuszeństwo: dzieci przydziela się im wedle kryterium - obce, a nie rodzone. Wiadomo, że z obcym nie uciekną, będą milczeć przy policji. Ze swoim czułyby się zbyt pewnie.
Rumuńskie dzieci używane do żebrania są niczyje, dziś twoje, jutro moje. Mały Rumun kosztuje 25 tys. euro, dziewczynka 20 procent taniej. Niedawno prowokacja dziennikarzy rumuńskiej TVR pokazała, jak ojciec gotów był oddać piątkę swoich dzieci za równowartość jednorazowego czynszu swojego jednopokojowego mieszkania. Sugerował, że może jako bonus dołożyć jeszcze szóste, nienarodzone.
Dzieci na rękach matek idących wzdłuż aut na mokotowskich skrzyżowaniach śpią, jakby kołysane odgłosem ulicy, śpią nawet wtedy, gdy matka ucieka przed policją, potrząsa tobołkiem. Spokojniutkie zadziwiająco. Każdy wie, policjant też, że to nie jest sen naturalny. W opinii policji dziecku starczy naparstek piwa. Są naszpikowane dużą ilością ziół albo aviomarinu, żeby nie przeszkadzały w żebraniu.
W rumuńskim świecie mężczyźni nie żebrzą, gdyż są nieskuteczni. Mężczyźni organizują kobietom dzieci, a większym dzieciom organizują małe wózki inwalidzkie.