Dyplomacja w kąpielówkach

Nawet Hitler nie wypoczywał na Jamajce w czasie bitwy pod Stalingradem - oznajmił z iście angielskim sarkazmem sir Randolph Churchill, syn wielkiego Winstona, gdy premier Anthony Eden wybrał się na urlop na Jamajkę tuż po kryzysie sueskim, na dziesięciolecia pozbawiającym Wielką Brytanię statusu mocarstwa. Była to riposta na słynne uzasadnienie brytyjskiej interwencji wojskowej po nacjonalizacji kanału przez Egipt, przedstawione przez Edena: "Świat wycierpiałby mniej, gdyby Hitler został zatrzymany na Renie". Kontrowersyjne wakacje przypieczętowały upadek Edena.

11.08.2003 07:59

Polityczna cena wakacji

Spektakularny upadek Michaiła Gorbaczowa również miał swój początek podczas wakacji. W sierpniu 1991 r. pierwszy i ostatni prezydent ZSRR został uwięziony w swojej krymskiej rezydencji, a w Moskwie władze przejęli puczyści. Opór społeczny przeciwko zamachowi stanu wyniósł do władzy Borysa Jelcyna. Kiedy Gorbaczow wracał z Krymu, był już prezydentem papierowym. W ciągu kwartału został formalnie odsunięty od władzy, a Związek Sowiecki w majestacie prawa - rozwiązany. Za chęć wypoczynku na zagranicznych plażach płacili słono również dyktatorzy latynoscy i afrykańscy z upiornym Idim Aminem na czele.

Normy obowiązujące w państwach demokratycznych każą łagodniej się obchodzić z politykami na wakacjach. Brytyjski dziennik "Daily Telegraph" spekuluje jednak, że premier Tony Blair może podzielić los Edena. Znajdujący się pod ostrzałem opozycji i prasy za wątpliwe uzasadnienie interwencji w Iraku premier wybrał się właśnie z rodziną na urlop. Spędzi go na Barbadosie, w posiadłości Cliffa Richarda, gwiazdora muzyki pop zaprzyjaźnionego z żoną Blaira Cherie...

Bez krawatów - i tabunów ministrów czy doradców - łatwiej podejmować decyzje o losach kraju, regionu czy wręcz świata. Były polski premier Jerzy Buzek mówi "Wprost", że gdyby nie jego wielogodzinne rozmowy z szefem norweskiego rządu Kjellem Magne Bondevikiem podczas wakacyjnego pobytu w Skandynawii i wspólne pływanie łódką w fiordach, trudno byłoby mu podpisać umowę na dostawy gazu, mającą zapewnić Polsce energetyczną niezależność od rosyjskiego Gazpromu. Wakacje spędzone we Włoszech i Hiszpanii pomogły Buzkowi uzyskać dla Polski na szczycie Unii Europejskiej w Nicei taką samą liczbę głosów, jaką w Radzie Europejskiej dysponuje Hiszpania. - Dzięki takim wakacyjnym spotkaniom mogłem bez problemu dzwonić do premierów tych krajów późnym wieczorem i nalegać na poparcie naszego stanowiska - mówi Jerzy Buzek. Mora de Toledo na Majorce, letnia rezydencja premierów hiszpańskich, w której gościł premier Buzek, jest często miejscem nieformalnych wizyt polityków z całego świata. Dwa lata temu premier Jose Maria Aznar
przyjmował tam George'a W. Busha. Amerykański prezydent zrewanżował się zaproszeniem Aznara na swoje ranczo w Teksasie.

Doktryna pracowitego urlopu

Koncepcję wakacji jako sposobu uprawiania polityki konsekwentnie realizuje prezydent USA George W. Bush. Gdy w sierpniu 2001 r. zdecydował, że spędzi miesiąc w Teksasie, wywołał w Waszyngtonie konsternację. Miesiąc urlopu to o wiele więcej dni wolnych niż przeciętnie Amerykanie wykorzystują w ciągu całego roku. Specjaliści od wizerunku prezydenta wymyślili szybko termin working vacations (wakacje robocze).

Rancho w Crawford odgrywa obecnie większą rolę w kształtowaniu amerykańskiej polityki niż oficjalna rezydencja prezydentów USA w Camp David. Wystarczy przytoczyć nazwiska przywódców, którzy zostali tam zaproszeni - były prezydent Chin Jiang Zemin, prezydent Rosji Władimir Putin, premier Wielkiej Brytanii Tony Blair, saudyjski książę Abdullah - by nie mieć wątpliwości, że rozstrzygane są tam najważniejsze sprawy globalne. Ostatnio na teksaskie ranczo zawitał premier Włoch Silvio Berlusconi. Krytykowany w kraju i w Europie, mógł się zaprezentować jako bliski sojusznik jedynego światowego supermocarstwa. Bush z kolei dzięki przyjazdowi premiera Włoch sprawującego obecnie rotacyjne przewodnictwo w Unii Europejskiej pokazał, że na Starym Kontynencie może liczyć na przyjaźń i poparcie mimo nieprzychylnego stanowiska Paryża i Berlina.

Zburzyć mur protokołu

Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder po ostatnich niesnaskach w stosunkach włosko-niemieckich odwołał urlop w Italii, pozostając w domu w Hanowerze, ale i tak dostało mu się za to, że w ogóle odpoczywa, gdy państwo przeżywa problemy gospodarcze. Prezydentowi Francji Jacques'owi Chiracowi wytykano przed trzema laty pobyt na Mauritiusie, gdzie według tygodnika "Paris Match", miał szastać pieniędzmi i "próbować wszystkie koktajle". W tym roku prezydent ma zaproszenie do Quebecu, francuskojęzycznej prowincji Kanady, ale i ten urlop - gdyby do niego doszło - może wywoływać kontrowersje. Politycy francuscy są stale podejrzewani przez prasę kanadyjską o próby podsycania dążeń separatystycznych Quebecu.

W świecie zachodnich demokracji kontakty między politykami z różnych krajów nie tylko na stopie oficjalnej, ale i towarzyskiej są normą. Decydenci najwyższych szczebli, na co dzień otoczeni protokolarnym murem, we własnym gronie szukają przyjaźni i możliwości wypoczynku. A że coraz więcej decyzji w Unii Europejskiej czy G8 jest podejmowanych przez liderów, polityczne znaczenie wakacji rośnie. Wakacyjna nieformalna dyplomacja jest swoistą kontynuacją dawnego obyczaju odwiedzania się członków rodzin panujących i arystokratycznych. Podczas tych towarzysko-politycznych spotkań często decydowano o tym, z kim zacieśnić lub zerwać sojusze.

Juliusz Urbanowicz
Współpraca:
Ludwik Lewin, Paryż;
Grzegorz Ślubowski, Moskwa

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)