Dwieście tysięcy to mit
225. Tyle było w Polsce legalnych „zabiegów przerywania ciąży” w roku 2005. Ile było nielegalnych? Zwolennicy aborcji wymieniają ogromne liczby. Jak jest naprawdę? Dopiero się dowiemy.
Argument o wielkim podziemiu aborcyjnym w Polsce i łatwości zabicia dziecka w łonie matki powraca niczym jojo w każdej dyskusji na temat prawnej ochrony życia człowieka od poczęcia. Jesienią ubiegłego roku „ujawnianiem” podziemia aborcyjnego w naszym kraju zajął się jeden z największych dzienników. Dziennikarka zadzwoniła pod sześć numerów telefonów, które znalazła w gazetowych ogłoszeniach typu „wywoływanie miesiączki”, „ginekolog – wszystkie zabiegi”. Relacjonuje, jak się umawiała z lekarzami, jakie padały sumy. W wywiadzie dla gazety Joanna Kluzik-Rostkowska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, przyznała: „nie radzimy sobie z podziemiem aborcyjnym.
Prawo i sprawozdania
Obowiązujące w Polsce prawo stwierdza, że aborcję można przeprowadzić tylko w trzech sytuacjach: jeżeli ciąża jest wynikiem gwałtu, jeżeli z powodu ciąży zagrożone jest życie matki lub jeżeli badania prenatalne wykazały, że płód jest obciążony wadą, która nie warunkuje zdolności do samodzielnego życia.
Co roku rząd składa Sejmowi sprawozdanie z wykonania ustawy z 7 stycznia 1993 roku o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży oraz skutkach jej stosowania. Najnowsze dane pochodzą z roku 2005. Sejm będzie je rozpatrywał w czerwcu br. Ze sprawozdania wynika, że w 2005 roku zarejestrowano w Polsce 225 zabiegów przerwania ciąży, o 32 więcej niż w roku 2004 i o 54 więcej niż w roku 2003. Zdecydowaną większość aborcji wykonano „z powodu wskazań medycznych odnoszących się do płodu”.
Rządowe sprawozdanie mówi też o działaniach podejmowanych w związku z ustawą przez organy ścigania i wymiar sprawiedliwości. W 2005 roku policja podjęła działania w 56 przypadkach niezgodnego z prawem przerwania ciąży za zgodą kobiety i w czterech dokonanych bez zgody matki.
Mity i fakty
Tymczasem w mediach na temat nielegalnych aborcji padają zupełnie inne liczby. Mówi się nieustannie o ogromnym „podziemiu aborcyjnym”, sięgającym od 80 do 200 tysięcy zabiegów. Takie liczby padają od lat m.in. w wypowiedziach Wandy Nowickiej, przewodniczącej Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny i innych zwolenników powszechnej dopuszczalności przerywania ciąży. Skąd się biorą te wielkie liczby? Mechanizm powstawania takich danych prześledziły lek. med. Maria Stachura, dr Beata Trzcińska, dr hab. Jadwiga Wronicz i Katarzyna Urban, w specjalnym raporcie „Podziemie aborcyjne – mity i fakty”. Wyjaśniają, że według zwolenników aborcji o masowej skali podziemia aborcyjnego ma świadczyć zmniejszająca się liczba urodzeń w Polsce. Tymczasem spadek przyrostu naturalnego jest obserwowanym przez socjologów od kilkudziesięciu lat trendem ogólnoeuropejskim.
Skalę podziemia aborcyjnego w Polsce ruchy proaborcyjne szacują na podstawie porównań z takimi krajami, jak Litwa, Czechy czy Łotwa. Szacowanie liczby nielegalnych aborcji na podstawie odniesienia do innych krajów europejskich jest niemiarodajne – stwierdzają autorki raportu „Podziemie aborcyjne – mity i fakty”. Ich opinię potwierdza prof. dr hab. Bogdan Chazan, były krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii, obecnie dyrektor szpitala położniczego przy ul. Madalińskiego w Warszawie: „Porównania z krajami nadbałtyckimi i innymi sąsiadami nie mogą być uzasadnieniem dla oceny liczby aborcji w Polsce. Sytuacja społeczna, zdrowotna tych krajów i Polski nie jest porównywalna”. Sprawdzona strategia
Zawyżanie liczby nielegalnych aborcji to stała praktyka środowisk proaborcyjnych. Strategię tę opisał m.in. dr Bernard Nathanson, jeden z założycieli organizacji NARAL, która w latach 60. i 70. ub. wieku działała w Stanach Zjednoczonych na rzecz legalizacji aborcji: „Sfałszowaliśmy dane na temat nielegalnych zabiegów przerywania ciąży wykonywanych każdego roku w USA. Mass mediom i opinii publicznej przekazywaliśmy informacje, że rocznie przeprowadza się w Stanach około miliona aborcji, chociaż wiedzieliśmy, że naprawdę jest ich około 100 tysięcy. Podczas nielegalnych zabiegów umierało rocznie 200 – 250 kobiet, ale stale powtarzaliśmy, że śmiertelność jest znacznie wyższa i wynosi 10 tysięcy rocznie. Liczby te zaczęły kształtować świadomość społeczną w USA i były najlepszym środkiem, aby przekonać społeczeństwo, że trzeba zmienić prawo antyaborcyjne. Sfałszowane przez nas dane na temat przerywania ciąży wpłynęły na legalizację aborcji przez Sąd Najwyższy”.
Podobne praktyki zastosowano także w innych krajach, m.in. w Niemczech i Wielkiej Brytanii. Paradoksalnie fałszywość tych danych pokazała legalizacji przerywania ciąży w tych krajach. Liczba dokonywanych wtedy legalnych „zabiegów” okazała się kilkadziesiąt razy niższa niż liczba rzekomych nielegalnych.
Jak to policzyć?
Ile dzieci zabija się w łonach matek niezgodnie z obowiązującym w Polsce prawem? Czy da się to oszacować realnie?
Według Antoniego Zięby, prezesa Polskiego Stowarzyszenia Obrońców Życia Człowieka, realna jest liczba 7–14 tys. nielegalnych aborcji rocznie. Poseł Elżbieta Radziszewska mówi o 10 tys.
Do podobnych liczb można dojść, stosując metody naukowe. Można użyć opracowywanego przez specjalistów wskaźnika stosunku liczby legalnych aborcji do liczby nielegalnych aborcji w warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Zdaniem demografa, prof. dr. hab. Marka Okólskiego, wynosi on 1:2. Niezależny badacz, lek. med. o. Karol Meissner, oszacował ten wskaźnik na 1:4. Skąd wziąć dane na temat legalnych i nielegalnych aborcji „w warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”? Wystarczy sięgnąć do roku 1997. Wtedy w Polsce dopuszczalna była aborcja „ze względów społecznych”. Przeprowadzono 3047 „zabiegów”. Wystarczy tę liczbę pomnożyć przez wskaźnik. Otrzymamy wynik od 6 do 12 tys. nielegalnych aborcji.
Koniec bezkarności
Autorki raportu „Podziemie aborcyjne – mity i fakty” ubolewają, że organy ścigania są bierne w kwestii nielegalnej aborcji. Ich zdaniem, na opieszałość organów ścigania wskazuje zestawienie liczby ogłoszeń prasowych (mówiących o „regulacji miesiączki”, „zabiegach tanio”) z liczbą przestępstw zgłoszonych do prokuratury.
Ale to ma się zmienić. Ministerstwo sprawiedliwości i MSWiA podpisały porozumienie w sprawie skuteczniejszej walki z nielegalnymi aborcjami w Polsce. Są też pierwsze dowody, że policja nie jest w takich sprawach bezradna. W połowie marca br. w Legionowie złapano ginekologa na gorącym uczynku przerywania ciąży. Dwa tygodnie później podobną akcję policja przeprowadziła w Działoszynie. Policja przygotuje też raport o rzeczywistych rozmiarach podziemia aborcyjnego w Polsce.
Policja i Polska Federacja Ruchów Obrony Życia apelują, aby reagować na przypadki nielegalnej aborcji.
– Jeżeli ktokolwiek ma podejrzenie, że takie zabiegi są wykonywane albo że aborcja będzie wykonywana, należy o tym powiadomić policję lub prokuraturę. Można zgłosić to telefonicznie, można osobiście – wyjaśnia rzecznik prasowy komendanta stołecznego policji podinspektor Mariusz Sokołowski.
Według kodeksu karnego, każdy, kto udziela kobiecie ciężarnej – za jej zgodą – pomocy w przerwaniu ciąży z naruszeniem przepisów ustawy o planowaniu rodziny z 1993 r. lub ją do tego nakłania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. Jeśli dziecko poczęte osiągnęło zdolność do samodzielnego życia poza organizmem matki, wyrok może być znacznie większy – nawet lat 8.
Moim zdaniem ks. Artur Stopka
Nerwowe reakcje środowisk proaborcyjnych w Polsce na działania władz zmierzające do stwierdzenia rzeczywistych rozmiarów podziemia aborcyjnego i do jego zwalczania są dowodem, że rozpowszechnianie mitu o ogromnej liczbie nielegalnych „zabiegów” przerywania ciąży jest elementem strategii zmierzającej do zalegalizowania zabijania dzieci w łonach matek na życzenie. Tym bardziej więc trzeba reagować nie tylko na wszelkie przypadki nielegalnej aborcji, ale także na jej reklamowanie. Jeśli widzisz w prasie, Internecie czy innych mediach ogłoszenia gabinetów ginekologicznych sugerujące aborcję, zawiadom o tym prokuraturę. Niech nikt nie czuje się bezkarny. Także w ten sposób można uratować życie wielu dzieci.
ks. Artur Stopka