Dostałem drugie życie
Marek Wosiek, weterynarz z Krotoszyna, ma
złamane cztery kręgi lędźwiowe, leży w Siemianowicach Śląskich.
Szpitalną bibliotekarkę poprosił o książkę sensacyjną. Jeszcze
panu wrażeń brakuje? - zdziwiła się - pisze "Gazeta Wyborcza".
Kilkunastu lżej rannych w katastrofie hali wystawowej Międzynarodowych Targów Katowickich opuściło w wczoraj szpitale. Zostały w nich 82 osoby. Grzegorz Jabłoński z Olsztyna leży w Siemianowicach Śląskich. Ma amputowany palec lewej ręki i złamany nos. Jak hala się waliła, byłem pewny, że to koniec. Ale nic się nie stało. Tylko palec zwisał mi z dłoni. Czułem, że resztę ciała mam. Otrzymałem drugie życie. Tylko to się liczy - mówi.
Do Brunona Elendta, emeryta z Pucka (zmiażdżona noga), nikt z rodziny nie przyjedzie. Nie mają pieniędzy na podróż, ale pan Brunon jest uśmiechnięty. Dziwi się, że przeżył: Tacy młodzi poszli do nieba, a ja zostałem.
Ci ludzie są wykończeni psychicznie. Nie chcą już rozmawiać o tragedii, nie życzą sobie wizyt dziennikarzy. Dwie osoby przeszły operacje nóg, dwie mają urazy kręgosłupa, ale bez porażeń. Reszta ma lżejsze rany. Stan wszystkich jest stabilny. Z psychiką jest jednak tak źle, że większość musi jeszcze zostać w szpitalu - mówi dr Andrzej Pióro, wicedyrektor szpitala św. Barbary w Sosnowcu.
Ze Szpitala Miejskiego w Chorzowie wyszło pięć osób. Pozostało osiem, wśród nich tacy, którzy nie chcą nawet rozmawiać z psychologami. Trudno się dziwić. Wiele ludzi miało wstrząśnienie mózgu. Nawet w kilku słowach nie umieli opowiedzieć o tym, co się stało - mówi "Gazecie Wyborczej" dr Jolanta Wadas, ordynatorka neurologii. (PAP)