Dom po zachodzie słońca


Śledztwo w sprawie afery Rywina uchyliło rąbek towarzyskiej tajemnicy. Wszyscy jej bohaterowie spotykali się w domu Urbanów. Czy prokurator i komisja śledcza mają szansę dowiedzieć się, o czym rozmawia się w ich salonie? - zastanawia się na łamach "Polityki" Joanna Solska.

W salonach, które się liczą, spotykają się ciągle te same osoby. Krąg towarzyski Urbanów w 90% pokrywa się z listą fundatorów obrazu Kossaka, który na imieniny otrzymał prezydent. Brak zaproszenia na kolejną imprezę oznacza dla nich upadek społeczny.

U Urbanów - jak twierdzą ich goście - wszystkie przyjęcia są nad wyraz udane. Zdania mogą być podzielone tylko co do tego, czy jest to głównie zasługa gospodarza, czy też jego żony. Atrakcją są nawet sceny zazdrości, które jednak – przyznaje Urban z ubolewaniem – coraz słabiej, po dziewiętnastu latach małżeństwa, im wychodzą.

Na przyjęciach u Urbanów kelnerzy mają przykazane aktywne wtłaczanie w gości alkoholu. "Jurek lubi, kiedy ludzie się utytłają, a alkohol podają najwyższych gatunków" - mówi jeden z bywalców. A utytłanie bywa absolutne. Jak wtedy, gdy gazety dużo pisały o Universalu i Urbanowie zaprosili jednego z biznesmenów. Pił whisky szklankami i zapragnął popływać w basenie. Na drugi dzień trzeba było wymieniać wodę.

Basen na przyjęciach odgrywa niepoślednią rolę. Przez party w basenie przestali robić zdjęcia. Kiedyś goście zjedli, popili i postanowili nago popływać w basenie. Następnego dnia rano okazało się, że film z aparatu zniknął. "Wtedy był u nich prawicowy szef Warszawskiego Ośrodka Telewizyjnego ze swoją kochanką - opowiada jeden z bywalców - i oni bardzo się bali, że ktoś te zdjęcia może wykorzystać, żeby go skompromitować, bo to żona, troje dzieci". (mk)

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)