Dokumenty gniją w ruinach
"Gazeta Lubuska" pisze o
problemach osób, które pracowały w jednym z największych zakładów
w województwie. Tysiące byłych pracowników zlikwidowanych zakładów
mięsnych w podzielonogórskim Przylepie ma od dwóch lat problemy z
odebraniem dokumentów potwierdzających zatrudnienie.
03.03.2007 | aktual.: 03.03.2007 01:28
Firma, która przejęła schedę po zakładach - upadła. Właściciel wyparował. Archiwum jest nieczynne. Akta znikły. Wiem, gdzie są akta. Pokażę wam. Ale zabierzcie z sobą latarki - poinformował gazetę trzy dni temu Zbigniew Szarecki. Wspólnie ze Zbigniewem Szareckim pojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do ruin fabryki - relacjonuje "Gazeta Lubuska.
Prowadzeni światłem latarki dotarliśmy do potężnych drzwi z zerwaną plombą. Za metalowymi wrotami znaleźliśmy tysiące akt osobowych. Dokumentów, po które na darmo przyjeżdżają ludzie z całego kraju. Na wszystkich są nazwiska, adresy, zdjęcia. Gdzieś tu są moje akta...- pokręcił z niedowierzaniem głową Szarecki, który w zakładach przepracował dekadę. Zwolnił się 20 lat temu. Teraz te dokumenty są mu potrzebne. Dlatego mężczyzna postanowił poszperać w starej fabryce. Okazało się, że część akt zamokła. Ale setki dokumentów można jeszcze odzyskać.
O znalezisku od razu gazeta poinformowała prokuraturę. Zdaniem rzecznika prokuratury mogło dojść nawet do przestępstwa. Po pierwsze dane osobowe są niechronione. Po drugie archiwalia były przechowywane w niewłaściwy sposób. Wydaliśmy policji odpowiednie dyspozycje. Jeszcze dziś mają być oględziny. Spróbujemy dojść, kto jest właścicielem archiwum- powiedział rzecznik prokuratury Kazimierz Rubaszewski. (PAP)