Dlaczego nie żyje
Mieszkanka Zielonej Góry - 27-letnia Dorota
D. - w sobotę miała cesarskie cięcie. W niedzielę zmarła. Osierociła
bliźniaczki Kornelię i Wiktorię. Dyrekcja szpitala twierdzi, że
błędu w sztuce medycznej nie było - pisze "Gazeta Lubuska".
03.10.2003 | aktual.: 03.10.2003 07:10
Dorota D. przez całą ciążę była pod opieką ginekologa. Podczas ostatniego badania lekarz stwierdził zagrożenie przedwczesnym porodem. Skierował Dorotę do szpitala. Miała niedaleko, przez jezdnię.
Cesarskie cięcie zrobiono Dorocie po dziesięciu dniach pobytu w Szpitalu Wojewódzkim w Zielonej Górze. Rodzina uważa, że trzeba było wcześniej. Może by żyła. A tak? Wody płodowe zielone już były. Na co lekarze czekali? - pytają najbliżsi. Podkreślają, że wierzyli, iż w szpitalu nic jej nie grozi.
My też jesteśmy w szoku - powtarzają lekarze. Twierdzą, że przeanalizowali swoje postępowanie - było właściwe. Podczas operacji było kilku lekarzy, ordynator, zastępca, pediatra, dwóch anestezjologów z II stopniem specjalizacji. "Zrobiliśmy wszystko, żeby ją uratować. Wyciągnęliśmy ze wstrząsu, zaczynało być już dobrze" - zapewniają.
W Polsce w trakcie porodu lub tuż po nim umiera średnio ok. 10 kobiet rocznie. Na kilkaset tysięcy porodów to bardzo niewiele. Dla rodzin tych kobiet - zbyt wiele - pisze "Gazeta Lubuska". (jask)
Więcej: rel="nofollow">Gazeta Lubuska - Dlaczego nie żyjeGazeta Lubuska - Dlaczego nie żyje