Desant izraelski w pobliżu Tyru
Ośmiu izraelskich komandosów odniosło obrażenia w nocnej operacji w Tyrze (Surze) w południowym Libanie - poinformowała armia Izraela,
potwierdzając jednocześnie doniesienia o akcji. Stan dwóch rannych
jest poważny.
Izraelskie wojsko nie podawało szczegółów dotyczących przebiegu operacji. Hezbollah twierdzi, że odparł atak.
Wiadomo, że żołnierze jednostki specjalnej wylądowali niedaleko gajów pomarańczowych na północ od miasta, przecięli ogrodzenie z drutu kolczastego i wdarli się do pobliskiego budynku.
Podczas natarcia zabito dużą liczbę terrorystów i zniszczono wyrzutnie rakiet dalekiego zasięgu - oświadczył rzecznik armii Izraela. Powiedział też, że akcja była wymierzona w grupę hezbollahów odpowiedzialnych za piątkowy atak rakietowy na miejscowość Hadera w środkowym Izraelu.
W położonej ok. 80 km od granicy z Libanem i blisko 40 km na północ od Tel Awiwu spadły w piątek trzy rakiety. Choć atak nie spowodował ofiar, był to jak dotąd najdalej położony na południe cel zaatakowany przez hezbollahów.
Według mediów w Jerozolimie, komandosi dokonali w nocy z piątku na sobotę desantu ze śmigłowców. Inne źródła podają, że przybyli od strony morza.
Libańskie władze lokalne poinformowały, że w czasie akcji izraelskich komandosów zginęło dwóch Libańczyków - żołnierz i cywil. Starcia wywołały panikę wśród mieszkańców miasta.