Demaskujemy medycznego oszusta
Wykorzystano mnie - mówi 19-letni Paweł Wyglądała z Gdańska, który po przejściu posocznicy stracił władzę w rękach i nogach. - To bardzo boli... Od dwóch lat leżę unieruchomiony w łóżku, niedawno apelowaliście w "Dzienniku" o pomoc dla mnie, a tymczasem w ogłoszeniach prasowych pojawiam się jako pacjent cudownie uleczony przez "uzdrowiciela".
Ogłoszenie, reklamujące "wybitnego polsko-australijskiego słynnego uzdrowiciela J.A. Mickiewicza z Gdańska" zapraszało pacjentów do Kościerzyny na seanse w zajeździe Gryf. Wczoraj rano, prócz naiwnych, szukających ratunku, pojawił się tam także ojciec Pawła, Jacek Wyglądała. - Zawiadomiłem o sprawie policję, prokuraturę i media - powiedział. - To oszustwo i żerowanie na ludzkim kalectwie w celu zdobycia korzyści finansowych. W ogłoszeniu posłużono się danymi mojego syna. Posłużono się również kłamstwem, gdyż napisano, że został uzdrowiony. To oszustwo. W jakim świetle stawia to mnie oraz instytucje, które pomagają zbierać pieniądze na leczenie syna? Zamieszanie wokół ,uzdrowiciela" sprawiło, że część zainteresowanych zrezygnowała z wczorajszej terapii w Gryfie.
Choroba powaliła Pawła z dnia na dzień. Był uczniem gimnazjum, gdy zdiagnozowano u niego sepsę. W stanie agonalnym Paweł Wyglądała trafił do Wojewódzkiego Szpitala Zakaźnego. - Syna uratował dr Maciej Kowalik - opowiada Grażyna Wyglądała. - Niestety, chociaż Paweł oddycha sam, ma bezwładne kończyny. To dramat dla niego i dla nas. Odwiedził nas kilka razy mieszkający w pobliżu sąsiad, który przychodził na kawę i od czasu do czasu pożyczyć pieniądze. Widział, jaki jest stan Pawła.
Dziś Jacek Wyglądała mówi, że o mało nie dostał zawału, gdy zobaczył ogłoszenie w gazecie, reklamujące "uzdrowicielskie" talenty Jacka Mickiewicza. W ogłoszeniu zacytowano rzekomą wypowiedź Pawła, który we fragmencie zatytułowanym "Wyleczenie graniczące z cudem" miał opowiadać, jak ,dzięki Bogu, medycynie i energii uzdrowiciela" wrócił do zdrowia. - Jakiego zdrowia! - denerwuje się ojciec Pawła. - Przecież syn leży jak kłoda! Podczas wczorajszego seansu spytaliśmy ,słynnego uzdrowiciela", dlaczego kłamał. - To wynikało z pośpiechu - odparł Jacek Mickiewicz. - To moja wina. Układałem treść ogłoszenia. Oczywiście przeproszę i zamieszczę sprostowanie w gazecie. Znamy się z rodzicami Pawła i to oni poprosili mnie o pomoc. Jego ojciec to nawet płakał. Pewnie także z pośpiechu Mickiewicz nazwał siebie w reklamie uzdrowicielem.
W rozmowie z nami powiedział, że przekazuje jedynie pozytywną energię, która pomaga w walce z chorobami. Interesujące są także reklamowane w ogłoszeniu jego doświadczenia związane z pomaganiem chorym w dalekiej Australii. - Menedźer, który współpracuje z ,uzdrowicielem" twierdził, że pan Mickiewicz nigdy nie był w Australii, a sformułowania "australijski" użyto... w celach marketingowych. - mówi podinsp. Marek Lewandowski, zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji w Kościerzynie. - Powiedział też, że to chwyt reklamowy. Jacek Wyglądała wyglądał wczoraj na człowieka zdesperowanego. - Muszę ostrzec ludzi, by nie dali się nabrać - mówił. - Jak można zarabiać pieniądze na naszym nieszczęściu! Udało mu się.
Część niedoszłych pacjentów w pośpiechu opuszczała budynek, gdzie czekała na nich "pozytywna energia". Policjanci z Kościerzyny przyznali, że postępowanie "uzdrowiciela" może nosić znamiona oszustwa. - Czekamy na materiały z prokuratury w Gdańsku - powiedział podinsp. Marek Lewandowski. - Wówczas rozpoczniemy czynności.
Dorota Abramowicz,
Maciej Wajer,
Joanna Surażyńska