Czy pani poseł pójdzie do piekła?
Choć jest katoliczką, jako autorka projektu ustawy o in vitro, w dwa tygodnie wyrosła na największego wroga polskiego Kościoła - czytamy w tygodniku "Newsweek".
02.11.2010 | aktual.: 02.11.2010 11:38
Z opowieści znajomych Małgorzaty Kidawy-Błońskiej wyłania się obraz przykładnej żony reżysera filmowego Jana Kidawy-Błońskiego, matki 23-letniego Janka i porządnej katoliczki, która co niedziela jest na mszy w parafii pod Warszawą, gdzie przystępowała do pierwszej komunii.
Dlaczego nad posłanką PO zawisła groźba anatemy. Nie dość, że popiera metodę in vitro, to na dodatek stała na czele zespołu, który przygotował projekt ustawy regulującej jej stosowanie i z bodaj największą szansą na uchwalenie.
- Słowa biskupów bardzo mocno przeżywam. Uważam, że były ostre i bolesne - mówi Kidawa-Błońska w rozmowie z "Newsweekiem". Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy zaprotestowała w sejmie przeciwko projektowi ustawy o in vitro Jarosława Gowina, gdzie był zapis o zakazie tworzenia nowych zarodków.
- Nie mogłam zgodzić się z takim traktowaniem par niemogących w inny sposób mieć dzieci - mówi posłanka. - Oni chcieli być razem i walczyli o dziecko, ale na końcu tunelu mieli światełko, że się uda. Ja nie mogę i nie chcę odbierać takim parom nadziei - dodaje opowiadając o swoich znajomych, którzy znaleźli się w takiej sytuacji.
Przez 10 miesięcy w zespole 10 posłów, gdzie byli lekarze i prawnicy spotykali się z etykami, lekarzami, filozofami, hierarchami Kościoła, wypracowali wspólne stanowisko. W czasie tych spotkań z hierarchami Kościoła często słyszała o odwadze i uczciwości.
- Traktowałam te słowa bardzo poważnie i wzięłam je sobie do serca - mówi dziś zupełnie spokojnie i niemal bez emocji Małgorzata Kidawa-Błońska.