Co gryzie PO i PiS
Ledwie Mazowiecki, Frasyniuk i Hausner
ogłosili w niedzielę zamiar powołania nowej partii centrowej, a
już na prawicy wrze. Dlaczego?
Zacznijmy od Adama i Ewy - proponuje "Gazeta Wyborcza".
Platforma Obywatelska weszła do obecnego Sejmu jako partia centroprawicowa, w której ton nadawali politycy liberalni. W trakcie kadencji przesuwała się coraz bardziej w prawo. Z kilku powodów. Po pierwsze, za sprawą Jana Rokity, jego konserwatywnych poglądów i politycznej kalkulacji. Rokita powtarza bowiem, że partie buduje się na "realnym gruncie społecznym", a w Polsce są nim ludzie chodzący do Kościoła, a nie liberałowie - pisze "Gazeta Wyborcza".
Tymczasem powstaje centrowa Partia Demokratyczna i PO ma kłopot. Duży kłopot. Grozi jej polityczna schizofrenia. Z jednej strony żal tracić to, co się wywalczyło na prawicy, z drugiej - nie można oddawać bez walki miejsca w centrum. Zwrot ku centrum grozi jednak utratą głosów na rzecz PiS i LPR, a pozostanie na prawicy "oddaniem" części zwolenników Partii Demokratycznej. I tak źle, i tak niedobrze. Trudno się nie zirytować - informuje dziennik.
Partia Frasyniuka, Hausnera i Mazowieckiego zagraża politycznym marzeniom braci Kaczyńskich. Od 1989 roku byli oni zwolennikami "budowy nowego państwa" i odcięcia od wpływu na nie środowisk postkomunistycznych. Powstrzymali ich wtedy m.in. dzisiejsi twórcy Partii Demokratycznej, opowiadający się za wolnym rynkiem politycznym ("niech o przyszłości postkomunistów zadecydują wyborcy"). Po latach Kaczyńscy wrócili do dawnych marzeń. Tym razem streszczają się one w hasłach IV Rzeczpospolitej, delegalizacji SLD i rewolucji moralnej realizowanej przez nadzwyczajne komisje i urzędy - donosi "Gazeta Wyborcza". (PAP)