Co dalej z Libertas?
Po porażce paneuropejskiej partii Libertas w
wyborach do Parlamentu Europejskiego i deklaracji jej założyciela
irlandzkiego milionera Declana Ganleya o wycofaniu się z życia
politycznego, pod znakiem zapytania stoi dalszy los polskiego
oddziału partii.
09.06.2009 | aktual.: 09.06.2009 14:27
Lider eurosceptycznego Libertasu oświadczył w Dublinie, że wycofuje się z życia politycznego. Uchylił się jednak od odpowiedzi na pytanie, czy oznacza to likwidację ogólnoeuropejskiej partii. Przyznał jedynie, że sprawa ta będzie musiała zostać omówiona przez aktywistów partii, którzy działają nie tylko w Irlandii.
W ocenie jednego z wiceprezesów Libertas Polska Artura Zawiszy, to częsta praktyka, że liderzy projektów politycznych, które nie odnoszą sukcesów, wycofują się z polityki.
- Szyld Libertasu okazał się w tych wyborach niewystarczający i nie zachęcił zbytnio wyborców. Declan Ganley nie będzie pierwszym, który wycofa się z polityki, ani ostatnim - powiedział Zawisza.
Podkreślił, że główną wartością polskiego Libertas nie była nazwa, lecz "szerokie porozumienie środowisk prawicowych".
Przypomniał, że w czerwcowych eurowyborach na listach Libertas Polska znaleźli się przedstawiciele takich ugrupowań prawicowych jak: PiS, LPR, "Naprzód Polsko" oraz Stronnictwo "Piast". Dodał, że wyrazem zbudowania szerokiego porozumienia na prawicy było - jak stwierdził - zaangażowanie się w kampanię wyborczą Libertas b. prezydenta Lecha Wałęsy.
- Sukcesu tym razem nie było, więc trzeba się poważnie zastanowić nad tą formułą organizacyjną. Wszystko wymaga konsultacji i będziemy je wkrótce przeprowadzać - oświadczył Zawisza.
Wiceprezes Libertas Polska Daniel Pawłowiec zapowiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że najprawdopodobniej jeszcze w tym miesiącu zapadnie decyzja, czy kontynuować ten projekt polityczny, czy nie.
- Musimy dokonać pewnej analizy, czy ten projekt ma szansę w Polsce jeszcze się rozwinąć, bo w naszej ocenie wbrew wynikowi wyborczemu widać wyraźnie, że jest sens naszej działalności. Na decyzję o tym, czy rozwiązać partię, jest jeszcze za wcześnie, my musimy się spotkać w naszym gronie i zdecydować - powiedział Pawłowiec.
Podkreślił, że Libertas Polska jest osobnym podmiotem działającym zgodnie z polskim prawem i nie jest związana żadną umową z Ganleyem.
- Jesteśmy niezależną partią i to jest nasza suwerenna decyzja, w jakim kierunku pójdziemy. W tych wyborach skupiliśmy takie środowisko prawicowe, które - mam nadzieję - znajdzie się w takiej czy w innej formule przy następnych wyborach - zaznaczył wiceszef Libertas Polska.
Odnosząc się do decyzji Ganleya o wycofaniu się ze sceny politycznej powiedział, że "jest to jego prywatna decyzja, którą trudno komentować".
Z kolei zdaniem senatora Krzysztofa Zeremby, który otwierał w wyborach do PE listę Libertas Polska w okręgu zachodniopomorskim i lubuskim, "bez Declana Ganleya nie ma Libertasu".
- W moim przekonaniu bez Ganleya ten projekt polityczny funkcjonować nie będzie i raczej nie może. Wyborcy ocenili tę partię nisko i trzeba z tego wyciągnąć odpowiednie wnioski - powiedział Zaremba.
Jego zdaniem, tak w polityce bywa, że nie wszystkie nowe projekty polityczne się przyjmują. - Wszyscy walczyli, zaryzykowali, byli aktywni - to jest wartość, ale w polityce tak jest, że raz się wygrywa, a raz się przegrywa - podkreślił senator.
Głównym celem Libertas - stowarzyszenia założonego przez Ganleya - miała być budowa paneuropejskiej partii politycznej, zdolnej odnieść sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Głównymi punktami programu Libertas było zwalczanie biurokracji oraz działania na rzecz ograniczenia deficytu demokracji w UE. Libertas ma oddziały w wielu państwach Unii Europejskiej. Na początku lutego polski oddział stowarzyszenia otwarto w Warszawie.
Ganley to znany przeciwnik Traktatu Lizbońskiego, który przyczynił się do odrzucenia go w referendum 12 czerwca 2008 r. Dzięki niemu i skutecznej kampanii, przeprowadzonej przez utworzoną przez niego eurosceptyczną partię Libertas, Irlandczycy odrzucili traktat w referendum.