"Ciało prezydenta leżało na noszach, przykryte płótnem"
- Nie było wyścigu do smoleńskich trumien - mówi minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej".
19.07.2010 | aktual.: 19.07.2010 11:06
- Nieprawdą jest też, że zwłoki prezydenta leżały w błocie. Były na noszach, przykryte białym płótnem. Oględzinom ciała Lecha Kaczyńskiego w zakładzie medycyny sądowej w Smoleńsku bez przerwy towarzyszyli polski konsul i prokurator.
Według Joachima Brudzińskiego z PiS ciało prezydenta "leżało w błocie". Usłyszeliśmy też, że leżało w deszczu. Zapewniam: deszcz wtedy nie padał - mówi Kwiatkowski. - Po identyfikacji procesowej, jakiej dokonał Jarosław Kaczyński, zostało przeniesione do trumny i przewiezione do zakładu medycyny sądowej w Smoleńsku. Tam przez całą noc z udziałem polskiego prokuratora i konsula trwały zakończone nad ranem oględziny zwłok - relacjonował minister.
Minister potwierdza, że wykorzystano rosyjską trumnę: "wtedy innych na miejscu nie było, a prezesowi Kaczyńskiemu zależało, żeby ciało wróciło do kraju jak najszybciej".
Minister Kwiatkowski opowiada gazecie o porozumieniach, jakie będzie omawiać ze swoim rosyjskim odpowiednikiem w Moskwie. Są to m.in. umowa o współpracy w prowadzeniu spraw karnych i dokument umożliwiający lepsze kontakty służb więziennych.
Oczywiście jednym z głównych tematów spotkania na pewno będzie śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kwiatkowski, który był członkiem rządowej delegacji do Smoleńska 10 kwietnia, zdecydowanie zaprzecza, aby był jakiś wyścig do miejsca tragedii.