CBA winne "afery gruntowej"?
Gdyby nie działanie CBA, ani Piotr Ryba, ani Andrzej K. nie popełniliby żadnego przestępstwa - mówił przed sądem mec. Wojciech Wiza broniący Ryby. Prokurator chce dla tego oskarżonego 4 lat więzienia. Drugi adwokat Mariusz Paplaczyk apelował, by sąd nie brał pod uwagę "owoców z zatrutego drzewa", czyli dowodów, które - ich zdaniem - CBA wytworzyło bezprawnie. Wyrok zapadnie we wtorek o godz. 14.
17.08.2009 | aktual.: 17.08.2009 17:28
Mec. Ryszard Marciniak, adwokat Andrzeja K., dla którego prokurator chce nadzwyczajnego złagodzenia kary za przyznanie się i ujawnienie okoliczności sprawy, wniósł o "sprawiedliwy wyrok". On także kwestionował podstawy prawne działań CBA i zachęcanie K. przez udającego biznesmena agenta Biura do kontynuacji przedsięwzięcia odrolnienia ziemi na Mazurach - mimo że K. chciał się z tego wycofać.
Mec. Paplaczyk cytował wyroki Trybunału Konstytucyjnego, nakazujące proporcjonalne ograniczanie praw obywatelskich przez m.in. stosowanie podsłuchów. Wskazywał na istotną rolę sądowej kontroli akcji specjalnych, takich jak operacja CBA ws. afery gruntowej. - Aby akcja CBA mogła zostać wszczęta, musi być "wiarygodna informacja o przestępstwie", tymczasem świadek, który jako pierwszy dowiedział się od K. o możliwości "odrolnienia dowolnej ziemi w Polsce", odebrał to jako "niepoważną propozycję" - zauważył adwokat.
- Gdy polityka przekracza drzwi sali sądu, sprawiedliwość uchodzi z niej oknem - te słowa sławnego poznańskiego adwokata Michała Grzegorzewicza przypomniał mec. Paplaczyk. Mec. Wiza dodał: konformizmem i łatwizną intelektualną byłoby uznanie, że sprawa powoływania się na wpływy jest nieskomplikowana. Możliwy jest także wyrok wykazujący odpowiedzialność - powiedział i wniósł o uniewinnienie.
Ostatnie słowa Ryby i K.
- Sprowokowany popełniłem błąd. Proszę o łagodny wyrok i umożliwienie mi powrotu do życia - tyle tylko powiedział Andrzej K., którego obszerne wyjaśnienia docenił prokurator i wniósł o to, by temu oskarżonemu wymierzyć karę grzywny, której wymiar zostałby pokryty przez kilka miesięcy pobytu w areszcie.
- Każdy z nas ma takiego Andrzeja K., który jest w stanie spuścić nas na dno. Miałem do niego zaufanie jako do przyjaciela i prawnika - mówił zaś w ostatnim słowie oskarżony Ryba. - Pomogłem wielu ludziom - także w dostępie do wicepremiera Leppera i nigdy nie pobierałem za to żadnych gratyfikacji. (...) 6 lipca 2007 r., gdy zostałem aresztowany, dostałem haniebną propozycję - obciążenia wicepremiera Andrzeja Leppera. Nie skorzystałem z niej i nie żałuję. Nigdy nie zgodziłbym się na zniszczenie człowieka - nawet za cenę własnej wolności - zakończył oskarżony i wniósł o uniewinnienie.
Prokurator: 4 lata dla Ryby
Wcześniej prokurator zażądał czterech lat więzienia dla Piotra Ryby i grzywny w ramach nadzwyczajnego złagodzenia kary dla Andrzeja K., oskarżonych o powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa i podjęcie się załatwienia odrolnienia ziemi na Mazurach za łapówkę, zażądał w poniedziałek prokurator przed sądem.
- Wina oskarżonych nie budzi wątpliwości - uznał prokurator Andrzej Pasieczny. Podkreślił, że na złagodzenie kary zasługuje tylko Andrzej K., który opowiadał, że ma możliwości odrolnienia dowolnej działki w kraju - przez dojścia w resorcie rolnictwa, kontaktował się z agentem CBA i z Rybą. - Przyznał się, składał obszerne wyjaśnienia. Jego wyjaśnienia przyczyniły się do ujawnienia nieprawidłowości w firmie Dialog i postawienia zarzutów 14 osobom - uzasadniał. - Wyrok odbije się echem w całym kraju. Pokaże, że nie ma litości dla oskarżonego, który popełnia przestępstwo i dopuszcza się niecnych czynów - dodał oskarżyciel.
W odniesieniu do Piotra Ryby prok. Pasieczny podkreślił, że to on miał stały kontakt z urzędnikami resortu rolnictwa i wicepremierem Andrzejem Lepperem. Wyjaśnienia Ryby, że działanie Andrzeja K. to "koleżeńska przysługa" dla niego, prokuratura uznaje za niewiarygodne. - Społeczna szkodliwość czynu jest wysoka - powiedział prokurator, podkreślając "niebywały tupet i chęć zarobienia wielkich pieniędzy przez oskarżonych - co zaprowadziło ich przed oblicze sądu". Tym uzasadniał wniosek o 4 lata więzienia.
Prokuratura uważa, że doszło do przestępstwa płatnej protekcji, bo oskarżeni podjęli się załatwienia sprawy. - Powoływali się na wpływy w instytucji państwowej - ministerstwie rolnictwa. Zapewniali biznesmena Andrzeja Sosnowskiego (był to agent CBA), że mają takie możliwości. Proces wykazał, że oskarżeni istotnie mają wpływy w resorcie. Mimo że nie doszło do przekazania pieniędzy, doszło do przestępstwa - bo wystarczy samo powoływanie się na wpływy, co potwierdza wyrok Sądu Najwyższego z 1984 r. - mówił. Ryba i Andrzej K. (nie zgadza się na ujawnianie danych) są oskarżeni o powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa, które miały doprowadzić do odrolnienia gruntu na Mazurach. W rzeczywistości była to akcja CBA w lipcu 2007 r., w wyniku, której obaj zostali zatrzymani, a ówczesny wicepremier i minister rolnictwa Andrzej Lepper stracił stanowisko. Wszystko skończyło się rozpadem rządzącej koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowymi wyborami. Oskarżonym o płatną protekcję grozi do ośmiu lat więzienia.
Po ich zatrzymaniu szef CBA Mariusz Kamiński mówił, że Biuro dostało wiarygodną informację, iż są osoby, które mogą odrolnić dowolny grunt za łapówkę. Agenci CBA podali się za biznesmenów zainteresowanych transakcją i negocjowali stawkę łapówki z Rybą i K. W końcowej fazie akcji doszło do przecieku. 6 lipca 2007 r. Lepper miał się spotkać z Rybą, ale spotkanie odwołał. Andrzej K., który w tym czasie w hotelu przeliczał pieniądze dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy obu ich zatrzymano. Przeciek z akcji bada stołeczna prokuratura. Nie ustaliła dotąd źródła przecieku. Pod uwagę brana jest także hipoteza, że przecieku w ogóle nie było.