Były rektor upadł w sądzie
Przed Sądem Rejonowym w Jarosławiu
rozpoczął się proces przeciwko byłemu rektorowi
Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej w Jarosławiu prof. Antoniemu
J. W trakcie składania zeznań J. upadł, sąd musiał zarządzić
przerwę w rozprawie.
Prokurator zarzuca byłemu rektorowi przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków oraz wyłudzenie ponad 230 tys. zł na szkodę uczelni, a ponadto kierowanie gróźb karalnych wobec dziennikarki lokalnego tygodnika. Grozi mu za to kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Antoni J. został doprowadzony na rozprawę z Zakładu Karnego w Załężu k. Rzeszowa, gdzie przebywa w areszcie w związku z zarzutami postawionymi mu przez prokuraturę w innej sprawie: o płatną protekcję i przyjmowanie lub żądanie korzyści majątkowych. Oskarżony nie przyznał się do winy. Podczas składania wyjaśnień narzekał na zły stan zdrowia, spowodowany m.in. dwoma zawałami serca oraz guzem mózgu.
Kontynuując wyjaśnienia powiedział, że jego sprawa ma charakter polityczny. Nazwał ją farsą, a stawiane mu zarzuty - pomówieniami. Przeżyłem wydarzenia radomskie, byłem niszczony za komuny, bo ojciec i dziad byli AK-owcami, zawsze w PRL-u miałem kłopoty, byłem prześladowany w czasie wydarzeń ustrzycko-rzeszowskich - oświadczył.
Wymieniając swoje zasługi, starał się przekonać sąd, że stworzył jarosławską uczelnię z niczego, bez dotacji z ministerstwa, a jedynie z czesnego studentów zaocznych. Ich pieniądze lokował w bankach, aby - jak to określił - "zarabiały dla uczelni", on zaś działał jako "Polak, katolik i ekonomista-menadżer".
Jarosław, jak i Podkarpacie, jest obszarem religijnym, katolickim - mówił Antoni J. Ministerstwu nie podobało się, że uczelnia ma charakter katolicki, że nadano jej imię ks. Bronisława Markiewicza, że powstała kaplica studencka, że Jarosz za swoje pieniądze ufundował krzyż franciszkański.
Ustosunkowując się do zarzutu pobrania nienależnego mu wynagrodzenia powiedział, że nigdy nikogo nie prosił o żadne pieniądze. Największą władzą na uczelni jest niezawisły senat, on podejmuje uchwały, rozporządzenia. Ja tylko realizuję to, co oni mi powierzą - zaznaczył, dodając, że podejmowane przez senat uchwały miały zrekompensować mu ciężką pracę. Pochwalił się, że nawet kontrolerzy NIK mieli mu powiedzieć: Powinien pan kierować Uniwersytetem Jagiellońskim, a nie taką szkółką.
W trakcie kontynuowania wyjaśnień, składanych na stojąco przy barierce dla oskarżonego, Antoni J. nagle upadł. Wezwany lekarz pogotowia ratunkowego uznał, że oskarżony nie może brać dalszego udziału w rozprawie przez co najmniej 4-5 godzin, a potem wymaga przebadania. Antoniego J. ponownie przetransportowano do Zakładu Karnego w Załężu. Sąd zarządził przerwę w rozprawie i wyznaczył kolejny termin na 27 bm.