ŚwiatBush wspiera premiera Iraku

Bush wspiera premiera Iraku

Przebywający z wizytą w USA premier Iraku
Nuri al-Maliki spotkał się w Białym Domu z prezydentem
George'em W. Bushem. Wizyta Malikiego ma wzmocnić jego pozycję i
pomóc w uspokojeniu sytuacji w kraju. Służyć temu mają
zapowiedziane zmiany strategii operacji stabilizacyjnej w Iraku.

Bush wspiera premiera Iraku
Źródło zdjęć: © PAP/EPA

25.07.2006 | aktual.: 25.07.2006 19:45

Na wspólnej konferencji prasowej po spotkaniu z Malikim, Bush podkreślił, że premier może nadal liczyć na jego poparcie. To było bardzo konstruktywne spotkanie. Ma pan silnego partnera w Stanach Zjednoczonych. Ten rząd popiera naród iracki - powiedział prezydent.

Bush poinformował, że w celu poprawy bezpieczeństwa w Iraku planuje się przerzucenie więcej wojsk amerykańskich i irackich do Bagdadu.

Zamierzamy przerzucić dodatkowe oddziały amerykańskie i irackie siły bezpieczeństwa do Bagdadu w najbliższych tygodniach. Zostaną one sprowadzone z innych regionów Iraku. Dowódcy wojskowi mówią mi, że plan ten będzie lepiej odzwierciedlał obecną sytuację w Iraku - powiedział prezydent.

Bush dodał, że "irackie siły bezpieczeństwa potrzebują lepszych narzędzi do wykonywania swego zadania" i w związku z tym dostaną nową broń i sprzęt od USA. Zapowiedział też wcielenie policjantów amerykańskich do jednostek policji irackiej.

Obecnie w Bagdadzie działa około 30 tys. żołnierzy USA. Przedstawiciele Pentagonu informują, że do Iraku skierowano część sił amerykańskich stacjonujących w Kuwejcie. W całym Iraku stacjonuje około 127 tys. żołnierzy USA.

Bush podkreślił, że Maliki apelował do niego, aby wojska USA i koalicji międzynarodowej nie opuszczały Iraku, dopóki nie osiągnie się stabilizacji i bezpieczeństwa w kraju.

Maliki zaznaczył, że będzie kontynuował wysiłki na rzecz pojednania sunnitów i szyitów. Zwrócił się też o pomoc międzynarodową w odbudowie Iraku. Powiedział, że Bush obiecał mu, iż postara się nakłonić jak najwięcej krajów, aby pomogły Irakowi.

Na konferencji prasowej znalazły jednak potwierdzenie poważne rozbieżności między administracją Busha a irackim premierem w sprawie obecnego konfliktu na Bliskim Wschodzie.

W rozmowie z prezydentem podkreśliłem znaczenie natychmiastowego zawieszenia broni- powiedział Maliki, mówiąc o walkach między Izraelem a Hezbollahem. Szef irackiego rządu wcześniej ostro potępił Izrael za ostrzeliwanie południowego Libanu i zabijanie cywilów.

Rząd USA jest przeciwny natychmiastowemu przerwaniu ognia, ponieważ chce dać Izraelowi szanse na skuteczną rozprawę z Hezbollahem.

Bush powiedział, że nie należy dążyć do "tymczasowego pokoju" na Bliskim Wschodzie, tylko "zająć się głębszymi przyczynami problemu", czyli likwidacją terrorystów zwalczających demokratyczne przemiany w regionie.

Maliki ma w środę wygłosić przemówienie przed połączonymi izbami Kongresu USA. We wtorek jednak grupa demokratycznych kongresmanów zażądała, aby odwołano to wystąpienie, jeżeli szef irackiego rządu nie przeprosi za swoje antyizraelskie wypowiedzi i nie potępi Hezbollahu.

Wizycie Malikiego, którego uważano za "ostatnią nadzieję" dla Iraku, towarzyszy atmosfera sceptycyzmu i niechęci. Rzecznik Białego Domu Tony Snow przyznał, że irackiemu premierowi nie udaje się wprowadzić w życie ogłoszonego półtora miesiąca temu planu poprawy bezpieczeństwa i pogodzenia walczących ze sobą frakcji etniczno-religijnych.

Komentatorzy w USA są zgodni, że dotychczasowe rządy irackiego premiera nie spełniły związanych z nim oczekiwań. Wbrew tym nadziejom, przemoc w Iraku nasila się - w ostatnich tygodniach ginie tam średnio około 100 cywilów dziennie, a w maju i czerwcu zginęło prawie 6000 ludzi.

Na konferencji prasowej z Malikim Bush wyraźnie unikał tym razem jakichkolwiek optymistycznych oświadczeń czy deklaracji na temat Iraku - charakterystycznych w czasie minionych wystąpień.

Amerykańscy dowódcy wojskowi informują, że liczba ataków ze strony rebeliantów wzrosła w lipcu w Bagdadzie o 40 procent. Nasilają się walki między sunnitami a szyitami, przybierając de facto charakter wojny domowej. Rząd Malikiego kontroluje w rzeczywistości tylko "zielona strefę" bezpieczeństwa w stolicy kraju.

Premierowi nie udało się doprowadzić do pojednania między zwaśnionymi frakcjami. Zdaniem obserwatorów, przyczyniło się do tego cofnięcie początkowego planu amnestii dla rebeliantów, którzy atakowali wojska amerykańskie. Nastąpiło to pod naciskiem Kongresu USA.

Tomasz Zalewski

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)