NA ŻYWO

Rosjanie na Bałtyku. Ćwiczyli "początek wojny" [RELACJA NA ŻYWO]

Flota Bałtycka Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie ilustracyjne
Flota Bałtycka Federacji Rosyjskiej. Zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © TG
Mateusz CzmielSara Bounaoui

23.06.2024 21:25, aktual.: 24.06.2024 21:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wojna w Ukrainie trwa. Poniedziałek to 852. dzień rosyjskiej inwazji. Służba prasowa Floty Bałtyckiej przekazała agencji Interfax, że podczas ćwiczeń na Morzu Bałtyckim okręt rakietowy "Dimitrowgrad" uderzył w cele morskie "fałszywego wroga rakietami manewrującymi Moskit". Miało to związek z ćwiczeniami na wypadek "początku wojny". Jak czytamy w komunikacie, w ramach wyjścia w morze okręty przeprowadziły ćwiczenia "odpierania ataków dronów i bezzałogowych łodzi pozorowanego wroga przy użyciu artylerii , a także wykonywały ćwiczenia z zakłócania elektronicznego". Jak zauważa "The Moscow Times", to już drugie ćwiczenia na Bałtyku w ciągu miesiąca. Z kolei pod koniec marca załogi dwóch rosyjskich okrętów podwodnych Floty Bałtyckiej przeprowadziły podczas ćwiczeń "próbę podwodnego pojedynku". Śledź relację na żywo Wirtualnej Polski.

Najważniejsze informacje
  • W sieci pojawiły się nagrania po niedzielnym ostrzale Sewastopola. Uderzenie rosyjskiego myśliwca przeciwlotniczego przechwytującego spowodowało, że jeden z pocisków ATACMS zboczył z toru lotu i eksplodował na plaży, raniąc 150 osób.
Relacja na żywo

Mija rok od nieudanej próby przewrotu na Kremlu. Przypomnijmy, nieżyjący już szef grupy Wagnera Jewgienij Prigożyn domagał się usunięcia ze stanowiska rosyjskiego ministra obrony Siergieja Szojgu i szefa Sztabu Generalnego Walerija Gierasimowa, którzy - jak twierdził - dopuścił się próby "likwidacji grupy Wagnera". Prigożyn wezwał do puczu i wojskową kolumną ruszył na Moskwę.

Rosjanie po raz kolejny poderwali myśliwce MiG-31. W całej Ukrainie rozlega się alarm.

Siły specjalne Służby Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) uszkodziły już ponad 30 rosyjskich rafinerii i magazynów paliwowych, a ich drony bez problemu sięgają celów w Rosji, oddalonych nawet o 1,5 tys. kilometrów – oświadczył w poniedziałek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.

"Jesteście jedną z najlepszych jednostek bojowych naszego państwa (…). Wyniki waszych działań pozytywnie wpłynęły na wszystkie strategiczne bitwy tej wojny" – powiedział podczas uroczystości z okazji 30. rocznicy utworzenia Centrum Operacji Specjalnych "A" SBU.

Szef państwa uznał, że Ukraińcy powinni wiedzieć o wkładzie Centrum w niszczenie potencjału gospodarczego Rosji. "Ukraińcy powinni wiedzieć i być wdzięczni za 'minusowanie' potencjału gospodarczego Rosji, który działa na rzecz wojny oraz za uderzenia w obiekty rosyjskiego przemysłu naftowego. Dotychczas uszkodzonych zostało ponad 30 rafinerii, terminali i składów paliwowych państwa terrorysty" – podkreślił.

"Dla dronów SBU odległości 1,5 tys. kilometrów nie są już żadnym problemem" – dodał Zełenski.

Ukraińskie wojska i służby specjalnie regularnie przeprowadzają na terytorium Rosji zaawansowane operacje z użyciem bezzałogowców. Atakowane są cele militarne, przemysłowe i technologiczne, w tym w regionach znacznie oddalonych od granic Ukrainy, takich jak Tatarstan czy obwód leningradzki.

W ostatnich miesiącach szczególnie często dokonywano uderzeń w rosyjskie rafinerie. Agencja Reutera szacowała, że możliwości przetwórcze tych zakładów w Rosji, wyłączonych z użytkowania w pierwszym kwartale 2024 roku w wyniku nalotów dronów, wynosiły około 4,6 mln ton ropy naftowej (średnio 370,5 tys. baryłek dziennie), co było równoważne około 7 proc. możliwości przetwórczych wszystkich rafinerii w kraju.

Uważamy proces zbliżania się Ukrainy do NATO za nieodwracalny, a podczas szczytu Sojuszu w Waszyngtonie otworzymy przed Kijowem drogę do członkostwa - powiedział w poniedziałek wiceszef dyplomacji USA ds. europejskich James O'Brien.

Otworzymy dla Ukrainy "wyraźną, dobrze oświetloną, krótką i pozbawioną przeszkód" drogę do wstąpienia do NATO - oznajmił O'Brien podczas briefingu w Waszyngtonie zapowiadającego planowany na 11 lipca szczyt Sojuszu. "To oznacza, że Ukraina będzie nadal podejmowała reformy, które musi podjąć w ramach corocznego planu z NATO" - dodał. Podkreślił też, że proces zbliżania się Ukrainy do NATO jest "praktycznie nieodwracalny".

Pytany przez PAP, czy sformułowanie o "nieodwracalnej" drodze do NATO znajdzie się w postanowieniach szczytu, odparł, że nie może przewidzieć, jak obietnica ta zostanie ujęta w końcowym dokumencie.

Podkreślił jednak, że prezydent Joe Biden stoi na stanowisku, iż Ukraina potrzebuje reform, by wstąpić do NATO, ale jest też pewny, że jest w stanie je przeprowadzić. Dodał, że stworzenie "drogi" Ukrainy do NATO będzie wiązało się z konkretnymi zobowiązaniami ze strony sojuszników. Jak donosił w ubiegłym tygodniu brytyjski dziennik "The Telegraph", w NATO trwa gorąca debata na temat sposobu określenia dalszej drogi Ukrainy do NATO, w tym użycia określenia o "nieodwracalności" tego procesu. Według dziennika USA i Niemcy są przeciwne użyciu tego sformułowania.

O'Brien zapowiedział, że wśród priorytetów szczytu ma być też zmobilizowanie dodatkowego wsparcia dla Ukrainy w krótkim terminie, aby mogła zatrzymać rosyjskie ataki i "terrorystyczną" kampanię bombardowań, których celem są obiekty cywilne i infrastruktura.

Pytany jednak przez PAP, czy popiera zgłoszony przez polityków obu partii w Kongresie projekt uznania Rosji za państwo wspierające terroryzm, ocenił, że takie posunięcie - które pociąga za sobą formalne i prawne konsekwencje m.in. w postaci rozszerzenia sankcji - odbiera administracji "elastyczność" w stosowaniu restrykcji i nie jest w obecnej sytuacji odpowiednim instrumentem.

Nakreślając strategię Zachodu wobec tej wojny, dyplomata wyjaśnił, że polega ona najpierw na zatrzymaniu "wgryzania się" rosyjskich sił w ukraińskie terytorium, a w dalszym terminie zmuszeniu Rosji do przemyślenia szans na sukces.

"Gdy Rosja już się przekona, że nie jest w stanie korzystać z bliskich pozycji tuż za swoją granicą do ostrzału, nie może powstrzymać restartu ukraińskiej gospodarki (...), dojdziemy do punktu, w którym Rosja będzie musiała przemyśleć, czy może dalej to kontynuować, wobec bardzo ograniczonego wsparcia, które otrzymuje i znacznie większej koalicji krajów wspierających Ukrainę" - ocenił O'Brien. Dodał, że Moskwa jest w stanie kontynuować walkę tylko dzięki pomocy Chin, które - jak wyjaśnił - zaopatrują Rosję w 70 proc. obrabiarek i 90 proc. półprzewodników potrzebnych do wytwarzania broni.

Obok Ukrainy współpraca NATO z państwami Indo-Pacyfiku będzie jednym z trzech głównych tematów nadchodzących obrad. Priorytetem ma być jednak wzmocnienie "zdrowia" Sojuszu, m.in. poprzez dalsze uaktualnienie regionalnych planów obrony Sojuszu na wypadek agresji. Ani O'Brien, ani p.o. podsekretarza stanu ds. politycznych John Bass, który w poniedziałek również zapowiadał nadchodzący szczyt nie wspomnieli o wzmocnieniu obecności sił NATO na wschodniej flance.

Z ostatniej chwili

Szef MSZ Radosław Sikorski z zadowoleniem przyjął przejście do negocjacji akcesyjnych z Ukrainą i Mołdawią. Jak powiedział, z tym procesem wiążą się i korzyści, i wyzwania. W jego ocenie najtrudniejsze rozdziały w rozmowach z Kijowem będą dotyczyły transportu i rolnictwa.

Negocjacje akcesyjne z Ukrainą i Mołdawią to "bardzo dobra wiadomość dla naszego regionu" - powiedział Sikorski w poniedziałek po posiedzeniu ministrów spraw zagranicznych UE w Luksemburgu, w przededniu konferencji międzyrządowych, które zainaugurują rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z oboma krajami.

"Polska za swojej prezydencji (w Radzie UE w pierwszej połowie 2025 r.) będzie ten proces wspierała" - zadeklarował minister.

"Jak zawsze będą i korzyści, i wyzwania, ale przypominam, że to za poprzedniej polskiej prezydencji, 'tymi ręcami' dopychając, parafowaliśmy umowę stowarzyszeniową z Ukrainą, zamknęliśmy tekst. Dzięki temu Ukraina jest lepiej przygotowana do negocjacji akcesyjnych" - powiedział.

Jak ocenił, najtrudniejsze rozdziały w negocjacjach akcesyjnych z Kijowem będą dotyczyły transportu i rolnictwa.

Prezydentka Słowenii Natasza Pirc Musar poinformowała w poniedziałek, że w czwartek podpisze w Kijowie dwustronną umowę w sprawie bezpieczeństwa z Ukrainą. Jak dodała, odbędzie się to w czasie jej spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim.

"Chodzi o to, aby w ramach takiego porozumienia zobowiązać się do dalszej pomocy Ukrainie tak długo, jak będzie to konieczne" – powiedziała Pirc Musar w rozmowie z TV Slovenija.

Jak dodała, jest to umowa podobna do porozumień, jakie z Ukrainą podpisały wcześniej już inne kraje pomagające Kijowowi. "Ukraina tak naprawdę broni całej struktury prawa międzynarodowego" – przypomniała przywódczyni.

Porozumienie w sprawie bezpieczeństwa przygotowały ministerstwa obrony i spraw zagranicznych obu państw. Ponieważ nie jest to wiążący traktat międzynarodowy, a jedynie wyraz politycznej woli długoterminowego wsparcia dla Ukrainy, nie wymaga ratyfikacji przez radę ministrów.

Umowa ta wpisze się w dotychczasową politykę rządu w Lublanie, który niedawno zdecydował, że Słowenia przekaże na rzecz Ukrainy 5 mln euro na dalszą pomoc humanitarną, rozwojową oraz odbudowę. Przekazał również kilka pojazdów opancerzonych, wozów bojowych i uzbrojenie innego rodzaju. Lublana przyłączyła się też do czeskiej inicjatywy na rzecz wspólnych zakupów amunicji wielkokalibrowej dla Ukrainy.

W ostatnich tygodniach inicjatywę w stosunkach Słowenii z Ukrainą przejęła Pirc Musar, która w połowie czerwca uczestniczyła w międzynarodowej konferencji w Szwajcarii na temat pokoju w Ukrainie. Jej wyjazd okazał się konieczny, gdy premier Słowenii Robert Golob, który zapowiedział swój przyjazd na to spotkanie, ostatecznie odwołał go, mówiąc, że woli pozostać w domu i śledzić finały NBA.

Dotychczas dwustronne umowy bezpieczeństwa z Ukrainą podpisało 17 krajów, w tym część państw unijnych.

Minister spraw zagranicznych Węgier, Peter Szijjarto, skrytykował w poniedziałek decyzję o przekazaniu zysków z zamrożonych rosyjskich aktywów Ukrainie, mimo sprzeciwu Węgier. Szijjarto ocenił, że taka decyzja stanowi naruszenie i lekceważenie europejskich zasad.

Podczas swojego pobytu w Luksemburgu, w nagraniu opublikowanym na Facebooku, Szijjarto stwierdził: "To wyraźna czerwona linia". Dodał: "Nigdy wcześniej nie pokazano tak bezwstydnego naruszenia i lekceważenia wspólnych europejskich zasad".

Unia Europejska zdecydowała, że zyski generowane przez zamrożone rosyjskie pieniądze zostaną przeznaczone na zakup broni dla Ukrainy. Zyski te będą przekazywane Kijowowi za pośrednictwem specjalnie utworzonego w tym celu Funduszu Pomocy Ukrainie (FPU).

W związku z obawami przed możliwością weta ze strony Węgier, które od prawie roku blokują przekazanie prawie 7 mld euro wsparcia z Europejskiego Instrumentu na Rzecz Pokoju (EPF), w przypadku FPU zastosowano specjalną procedurę prawną. Węgry nie mają możliwości decydowania w sprawie przekazywania zysków z zamrożonych aktywów, ponieważ wstrzymały się od głosu w sprawie powołania samego FPU.

Szef unijnej polityki zagranicznej, Josep Borrell, w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" określił decyzję o obejściu sprzeciwu Węgier jako "wyrafinowaną, jak każda decyzja prawna, ale skuteczną".

Szijjarto poinformował w poniedziałek, że jego zespół prawników szuka sposobów na zakwestionowanie decyzji państw UE.

Pierwsza transza wsparcia w ramach FPU wyniesie od 1,2 mld do 1,4 mld euro.

Szijjarto przekazał również, że Borrell wystąpił z propozycją szkolenia ukraińskich żołnierzy na terytorium Ukrainy. Szef węgierskiej dyplomacji zaznaczył: "Jest to dla nas nie do przyjęcia i protestujemy przeciwko temu wszelkimi dostępnymi nam środkami". Dodał, że taka decyzja "stworzyłoby to poważne ryzyko dalszej eskalacji wojny".

Szijjarto podkreślił, że Budapeszt będzie blokował prawie 7 mld euro z EPL, "dopóki ukraińskie władze nie przestaną dyskryminować węgierskich firm".

Rząd Orbana, który od dawna krytykuje udzielanie przez Zachód pomocy militarnej Kijowowi, do początku lutego blokował unijną pomoc finansową dla Ukrainy w wysokości 50 mld euro. Budapeszt występuje również przeciwko integracji Ukrainy z NATO i UE, sprzeciwiając się – bez formalnego blokowania – rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych Brukseli z Kijowem.

Hiszpańskie siły zbrojne przekażą tymczasowo Estonii system obrony przeciwrakietowej Nasams - zapowiedział podczas wizyty w Tallinie król Filip VI Burbon. System, który ma bronić Estonię przed potencjalnym atakiem ze strony Rosji, ma być przekazany na okres co najmniej czterech miesięcy.

Zgodnie z zatwierdzonym przez hiszpańskie dowództwo planem, system Nasams znalazłby się w Estonii we wrześniu br. Wraz z uzbrojeniem hiszpańska armia skieruje tam również swoich żołnierzy.

Filip VI, składający w Estonii dwudniową wizytę, podczas spotkania z prezydentem Alarem Karisem zapewnił w niedzielę, że hiszpańska armia jest zaangażowana w obronę flanki wschodniej NATO. W sumie na Litwie, Łotwie, Słowacji i w Rumunii przebywa ponad 4 tys. hiszpańskich żołnierzy.

"Jesteśmy na drugim krańcu Europy, ale jednocześnie czujemy się bardzo blisko was" - powiedział Filip VI, zapewniając, że Hiszpania traktuje Estonię jako przyjaciela w UE oraz NATO.

Dodał, że oba kraje podzielają opinię dotyczącą konieczności ukarania Rosji za zbrodnie wojenne popełnione przez jej wojska na terytorium Ukrainy.

Nasams to zaawansowany system obrony przeciwrakietowej krótkiego i średniego zasięgu ziemia-powietrze. Pozwala na działania obronne przed atakami pocisków manewrujących, dronów, a także śmigłowców.

Po niedzielnych atakach w Dagestanie Instytut Studiów nad Wojną (ISW) wskazał, że za atak odpowiada Wilajet Kaukaski, czyli lokalny oddział Państwa Islamskiego na Kaukazie Północnym. Zdaniem Wojciecha Góreckiego z Ośrodka Studiów Wschodnich, takich podobnych zdarzeń z każdym dniem może być coraz więcej.

Pilne
Pilne

Kanał Mash twierdzi, że w płonącym budynku we Friazino zginęło dziewięć osób. Dwie osoby wyskoczyły z szóstego i siódmego piętra, a siedem kolejnych udusiło się tlenkiem węgla lub spłonęło.

Piąte, szóste, siódme i ósme piętro budynku nadal płonie. Helikoptery ratownicze Ka-32 podlewają budynek z góry co trzy do pięciu minut.

Pilne

Kanał Shot informuje, że w pożarze zginęły 4 osoby, z czego 2 wyskoczyły z płonącego budynku. Zawalił się sufit pomiędzy piątym a szóstym piętrem - czytamy.

Pilne

Na miejsce pożaru instytutu badawczego skierowano helikopter gaśniczy Ka-32. TASS informuje, że konstrukcja uległa częściowemu zawaleniu.

Pilne

Według najnowszych informacji w pożarze zginęły 2 osoby, a 4 zostały ranne. Wciąż nie wiadomo co dzieje się z ok. 10 osobami, które utknęły na wyższych piętrach.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski jest oczekiwany na obradach Rady Europejskiej w czwartek i piątek w Brukseli - poinformowała w poniedziałek włoska agencja prasowa Ansa, powołując się na źródła dyplomatyczne. Informacja ta nie została potwierdzona ze względów bezpieczeństwa - dodała.

Według Ansy obecność Zełenskiego ma związek z inicjatywami UE na rzecz Ukrainy, w tym z planowanym podpisaniem dwustronnej umowy o bezpieczeństwie.

W piątek źródło unijne przekazało, że umowa o bezpieczeństwie między UE a Ukrainą może zostać podpisana do końca czerwca.

Takie umowy zgodnie z postanowieniami ubiegłorocznego szczytu NATO w Wilnie stanowią gwarancję wsparcia zachodnich sojuszników wobec Ukrainy. 13 czerwca takie porozumienie podpisały z Kijowem Stany Zjednoczone oraz Japonia. Łącznie zrobiło to już 17 krajów, w tym część państw unijnych.

Pilne

Jak podaje Ministerstwo ds. Sytuacji Nadzwyczajnych płoną cztery piętra budynku.

Co najmniej cztery osoby zginęły, a 34 zostały ranne w Pokrowsku w obwodzie donieckim Ukrainy, który Rosjanie zaatakowali w poniedziałek dwiema rakietami Iskander – poinformował szef obwodowych władz wojskowych Wadym Fiłaszkin.

"Co najmniej cztery osoby zginęły, a 34 zostały ranne; takie są wstępne wyniki ataku w Pokrowsku o godzinie 14.15 (13.15 w Polsce). Wśród rannych jest dwoje dzieci w wieku 12 i 13 lat. Są oni w średnim i ciężkim stanie" – napisał na Telegramie.

Siły rosyjskie wystrzeliły dwa pociski Iskander-M w kierunku miasta, niszcząc jeden prywatny dom i uszkadzając 16 – podał urzędnik.

"Był to jeden z największych wrogich ataków na ludność cywilną w ostatnim czasie. Nie wiadomo jeszcze, jakie będą jego ostateczne następstwa. W obwodzie donieckim nie ma już bezpiecznego miejsca. Uważajcie na siebie! Ewakuujcie się!" – zaapelował Fiłaszkin.

Wcześniej w poniedziałek szef obwodu donieckiego poinformował o ataku bombowym na jeszcze jedną miejscowość w tym regionie, Kurachowe. "Rosjanie zrzucili na miasto kierowaną bombę lotniczą; zabili 62-letniego mężczyznę, uszkodzili obiekt infrastruktury" – napisał Fiłaszkin.

Pilne
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także