Blus pogryzł Krzysia
Młody bokser dotkliwie poranił w Pokrzywnej 9-letniego chłopczyka. - Cały czas mam to przed oczami - mówi jego matka. Gdyby nie pomoc pograniczników, mogło dojść do tragedii.
05.08.2005 | aktual.: 05.08.2005 09:27
To miał być spokojny tygodniowy wypoczynek - opowiada Jadwiga Kozołubska z Baborowa koło Głubczyc. Kobieta w poniedziałek przyjechała na kwaterę agroturystyczną w Pokrzywnej w Górach Opawskich. W środę w południe wybrała się z synem na spacer do sąsiedniego lasu. W okolicach tzw. „górki zakochanych” zauważyli, że w ich stronę z pobliskiego osiedla domów letniskowych idzie kobieta z małym dzieckiem. Koło nich kręcił się 10-miesięczny bokser. - Szliśmy spokojnie. Nagle zauważyłam, że rozwścieczony pies biegnie w naszą stronę. Rzucił się na Krzysia - opowiada pani Jadwiga.
Przez kilka minut pies atakował chłopca, który próbował się schować za matkę. Gryzł, szarpał po rękach, nogach, pośladkach. Zdarł z pleców chłopczyka plecak, potem przewrócił go na ziemię i kąsał. Matka dziecka chwyciła kij, żeby odgonić boksera. Bezskutecznie. Broniąc dziecka sama została pokąsana.
- Właścicielka psa nie wiedziała, co się dzieje. Nawet go nie wołała, kiedy biegł w naszą stronę. Dopiero po chwili zaczęła go odciągać od nas - mówi Kozołubska. - Usłyszeliśmy krzyk, jakby kogoś odzierano ze skóry - relacjonuje starszy kapral Damian Leśniak ze Straży Granicznej, który razem z sierżantem Krzysztofem Orzechem byli w pobliżu.
- Pies był jak w amoku, piana ciekła mu z pyska, nie reagował na polecenia. Chciałem pomóc właścicielce go przytrzymać, ale mnie też zatakował - opowiada kapral Leśniak. - Gdyby pies nadal atakował chłopca, to byśmy go zastrzelili - przyznają „pogranicznicy”.
Funkcjonariusze SG musieli przed chłopcem zasłaniać jego rany i obrażenia, żeby nie doznał jeszcze większego wstrząsu. Kły boksera wydarły kawałki ciała z pośladków i rąk, którymi chłopiec próbował się zasłonić. Był cały zakrwawiony. Zdaniem obu funkcjonariuszy gdyby Krzyś był szczuplejszej budowy ciała, zęby psa mogły naruszyć tętnice, ścięgna i nerwy. Krzysia razem z matką pogotowie przewiozło do szpitala w Głuchołazach, gdzie chłopiec był operowany.
- Stan jego zdrowia jest dobry. Jest też w dobrej kondycji psychicznej - zapewniał wczoraj ordynator oddziału chirurgicznego szpitala w Głuchołazach dr Janusz Zapiór. - Otoczyli nas tu troskliwą opieką - mówi Jadwiga Kozołubska. - Dobrze się czuję - mówi Krzyś, głos mu się łamie, tuli do twarzy swojego misia.
Komendant głuchołaskiego komisariatu policji Kazimierz Chmielarski nie wyklucza, że właścicielce psa zostanie postawiony zarzut nieumyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności, nawet pozbawienie wolności do roku.
- Właścicielka przyjechała do mnie z przeprosinami - opowiada Jadwiga Kozołubska. - Tłumaczyła, że pies nigdy się nie rzucał na ludzi. 10- miesięczny Blus jest w rękach właścicieli. Co kilka dni będzie go badał lekarz weterynarii, który ma przygotować opinię dla policji. Wczoraj bokser biegał za ogrodzeniem domku letniskowego i obszczekiwał przechodzących. Jego właścicielka nie chciała rozmawiać z dziennikarzami.
- Nie mam nic do powiedzenia - wołała z daleka. Naszą wizytą nie przejmował się ok. 2-letni chłopiec, który wesoło krzyczał do boksera: - To mój Blus! To mój Blus!
Krzysztof Strauchmann