Do września - miesiąca w którym odbyły się wybory prezydenckie - prawie wszystkie firmy i urzędy zlikwidowały zaległości płacowe. Do 100 dolarów wzrosły też średnie zarobki. Prezydent Aleksander Łukaszenka osobiście pilnował, by pensje były wypłacane na czas.
Po wyborach sytuacja znacznie się pogorszyła. Większość kołchozów i sowchozów nie wypłaca na czas pensji. U niektórych zaległości sięgają kilku miesięcy. Państwowe media również nie przywiązują już takiej uwagi do zarobków, jak to było przed wyborami.
Obecnie coraz częściej pojawiają się informacje o zatrzymanych dyrektorach, którzy są podejrzani o przyjmowanie łapówek. Zdaniem niezależnych analityków, władze rozpoczynając kampanię walki z korupcją, chcą przysłonić problemy gospodarcze.(mon)