Trwa ładowanie...
23-01-2011 15:55

Belgowie do polityków: wstyd

"Wstyd" - pod takim hasłem adresowanym do polityków 15-30 tys. Belgów, którzy skrzyknęli się na Facebooku, przeszło ulicami Brukseli, by zaprotestować przeciwko rekordowo długiemu kryzysowi politycznemu w kraju. Belgia nie ma rządu od 224 dni.

Belgowie do polityków: wstydŹródło: AFP
d3aa1lf
d3aa1lf

Partie nie potrafią się porozumieć w sprawie powołania rządu, bo górę biorą partykularne interesy i animozje między poszczególnymi liderami politycznymi. Rośnie niechęć między politykami reprezentującymi frankofonów z Brukseli i południa kraju oraz stanowiących 60% mieszkańców blisko 11-milionowej Belgii Flamandów z północy.

"Czego chcemy? Chcemy rządu!" - skandowali demonstranci. "Rząd, i to szybko!"; "Dość politycznego cyrku!"; "Nasze podatki na drogi, nie na polityków"; "Podzielić się? Nie w moim imieniu" - głosiły transparenty.

Ten ostatni nawiązywał do postulatów czołowej, nacjonalistycznej, flamandzkiej partii N-VA, bez której trudno obecnie wyobrazić sobie sformowanie w Belgii federalnego rządu. Właśnie to ugrupowanie odrzuca kolejne propozycje kompromisowego wyjścia z kryzysu, uznając, że proponowane rozwiązania nie wystarczają Flamandom, oczekującym w dłuższej perspektywie rozpadu Belgii na Flandrię i część francuskojęzyczną.

Niedzielna demonstracja jest pierwszym na taką skalę znakiem sprzeciwu Belgów wobec kryzysu, który trwa od przyspieszonych wyborów parlamentarnych w czerwcu ubiegłego roku. Za sprawy bieżące wciąż odpowiada gabinet premiera Yvesa Leterme'a, który podał się do dymisji.

d3aa1lf

Prawdziwego rządu Belgia nie ma najdłużej w nowoczesnej historii Europy - pobiła już rekord z 1977 roku należący do sąsiedniej Holandii (208 dni). Brak postępu w negocjacjach i fiaska kolejnych mediatorów pozwalają snuć czarne scenariusze, że Belgia pobije nawet niechlubny światowy rekord, potrzebując na zawiązanie koalicji więcej czasu niż Irak w 2009 roku (289 dni).

Komentatorzy zwracają uwagę, że sprzeciw wobec nieudolnej klasy politycznej zjednoczył Belgów z obu stron granicy językowej, czyli zarówno frankofonów jak i Flamandów. W manifestacji dały się też słyszeć głosy w obronie jedności kraju - powiewały narodowe flagi, a niektórzy demonstranci nieśli plakaty z dewizą kraju: "W jedności siła" - zarówno po francusku jak i po niderlandzku.

Szerokim echem odbiło się spotkanie flamandzkich intelektualistów i artystów w piątek wieczorem w Brukseli, którzy ostro sprzeciwili się niekonstruktywnej postawie nacjonalistów z N-VA, apelując, by ich separatystycznych postulatów nie utożsamiać ze stanowiskiem ogółu Flamandów.

Wśród pięciu dwudziestoparolatków, inicjatorów demonstracji, czterech jest zresztą Flamandami. Deklarują całkowitą neutralność polityczną. Akcję zawiązali na portalu społecznościowym Facebook, zyskując tam ogromną popularność sarkastycznym sloganem "Wielki mi kraj - bez rządu".

d3aa1lf

- W piątkę - mając różne korzenie, mówiąc różnymi językami i mając różne cele w życiu - jesteśmy dowodem, że można pracować razem, podczas gdy politycy nie są w stanie zacząć rozmawiać i tylko obrażają się nawzajem - tłumaczyli organizatorzy. A cel demonstracji streścili krótko: "Myśmy zagłosowali, niech oni rządzą".

Trwający kryzys uwypuklił niemożność przezwyciężenia waśni między frankofonami i Flamandami mieszkającymi w Belgii. Na znane od dawna spory językowe, gospodarcze i kulturowe nałożył się po wyborach ostry podział polityczny: francuskojęzyczna Partia Socjalistyczna pod wodzą Elio Di Rupo dominuje w pejzażu politycznym na południu kraju i w Brukseli, ale to flamandzcy nacjonaliści z N-VA w czerwcu zostali największą siłą polityczną kraju, głosząc hasła dalszego uniezależnienia Flandrii.

Michał Kot

d3aa1lf
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3aa1lf
Więcej tematów