"Baranina" – kim jesteś?
Kim jest Jeremiasz B.? Agentem, biznesmenem, bandytą? "Baranina" dla swoich sąsiadów ze spokojnego wiedeńskiego przedmieścia to "spokojny, stateczny pan". Nerwowo zaś na jego nazwisko reagują szefowie europejskich policji, dla nich jest gangsterem, który wyprowadził w pole potężne tajne służby: niemieckie, brytyjskie, austriackie. W Polsce prokurator oskarża go o zlecenie zabójstwa Jacka Dębskiego. O „stu twarzach” Jeremiasza B. Pisze w czwartek „Super Express”.
"Baraninę" otacza aura tajemniczości. ”Na nic nie ma dowodów. Proszone przez nas o pomoc służby mówią niewiele, lub nic. Wszyscy się boją skandalu” - opowiada oficer CBŚ, który pracował nad sprawą zabójstwa Jacka Dębskiego.
Prawdopodobnie już w Polsce był współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa, a następnie Urzędu Ochrony Państwa. ” Podejrzewamy, że właśnie te kontakty pozwoliły "Baraninie" bezpiecznie opuścić kraj, gdy prokuratorzy zaczęli deptać mu po piętach jako organizatorowi przemytu spirytusu i papierosów”- opowiada oficer Komendy Głównej Policji.
"Baranina" daleko nie uciekł, wylądował w Niemczech. Tam także zajął się tym, co wychodziło mu najlepiej, czyli przemytem. Noga powinęła mu się raz, w 1995 r., gdy niemieckie służby przechwyciły gigantyczny "trefny" transport papierosów. Aresztowany, szybko rozpoczął grę z oficerami federalnej policji, czyli "BKA" oraz jak wieść niesie - kontrwywiadu.
”Wsypał swoich wspólników. Sąd uznał to za obywatelską postawę i ukarał go minimalnym wyrokiem. Wyszedł na wolność, a jego flirt ze służbami rozkwitał „ - mówi inny oficer policji.
Dzięki informacjom od sowicie opłacanego plikami marek "Baraniny" tamtejsze służby odnotowywały same sukcesy: rozbito siatkę producentów i handlarzy narkotyków, likwidowano przemytnicze siatki. ” Niemcy byli zachwyceni, bo mieli w końcu agenta, który wiedział sporo o mafii, której bali się najbardziej, czyli rosyjskiej. Miał najwyższy status w agenturalnej hierarchii, czyli "agenta manewrowego"” - tłumaczy inny warszawski policjant.
Ten status oznaczał, że miał pełne zaufanie współpracujących z nim oficerów. Zlecano mu zadania, np. spenetrowania mafii w Rumunii, Hongkongu i wysyłano go tam. ”Niemcy podesłali swoją gwiazdę nawet FBI. Amerykanie chcieli, aby w Nowym Jorku "Baranina" wkradł się w szeregi mafii rosyjskiej” - mówią informatorzy dziennika.
Prawdopodobnie to Amerykanie jako pierwsi zauważyli, że Jeremiasz B. mówi oficerom tylko to, co chce. Jego cynki dotyczyły tylko konkurentów. Gdy policja ich zamykała on sam przejmował ich biznes.
” Niemcy także nabrali nieufności w stosunku do swojej gwiazdy. Wiedział o nich na tyle dużo, że pomogli mu jeszcze w 1998 r. przenieść się do Wiednia i uzyskać tam obywatelstwo” - relacjonują nam rozmówcy.
W Austrii "Baranina" powtórzył schemat. Zaczął współpracę ze specjalną jednostką policji do zwalczania przestępczości zorganizowanej, w skrócie zwaną "Edok". Wkrótce to on jednak przejął kontrolę nad trzema obsługującymi go policjantami.
” Dzięki jego informacjom odnosili sukcesy w pracy. Pozwalali mu jednak kierować gangiem w Polsce, ukrywali jego prawdziwe interesy” - tłumaczy informator. "Układ" skończył się po wydaniu wyroku na Jacka Dębskiego, gdy polscy policjanci wpadli na trop prowadzący do "Baraniny".
” W Austrii wstrząs był tak duży, że cały "Edok" rozwiązano i w jego miejsce utworzono nową strukturę wraz z nowymi ludźmi. Dwóch gliniarzy trafiło do aresztu, a to na pewno nie koniec afery, bo "Baranina" nie zaczął jeszcze mówić” - komentują policjanci.
W czwartek w Wiedniu rozpoczął się proces "Baraniny", domniemanego zleceniodawcy zabójstwa Jacka Dębskiego. Sąd, przed którym stanął Jeremiasz Leszek B., jest wiedeński, ale "krajowy" (Landesgericht), bo Wiedeń jest jednym z 9 samodzielnych administracyjnie "krajów" (landów), z których składa się Austria.
Budynek sądu leży przy Landesgerichtsstrasse 11, czyli przy ulicy... Sądu Krajowego. Ot, żelazna austriacka precyzja... Gmach jest ponury, w dodatku rozgrzebany remontami, odrapany. Sporą część gmaszyska stanowi areszt. (an)