Australijczycy przeklinają podpalaczy
Pożar buszu w Australii
Wschodnia Australia jest w płomieniach i z każdym dniem rośnie oburzenie Australijczyków na podpalaczy, obwinianych o spowodowanie większości spośród przeszło stu pożarów buszu, które tam szaleją.
Pożary czarnego Bożego Narodzenia, 21 lucyferów - głosi nagłówek na pierwszej stronie czwartkowego australijskiego Daily Telegraph, obok sylwetek 21 mężczyzn i chłopców, aresztowanych za podpalenia. Jeden z winowajców ma dziewięć lat.
Kolumny listów do redakcji w prasie australijskiej są pełne gniewnych nawoływań do surowszego karania podpalaczy, których wybryki doprowadziły do zniszczenia przeszło 160 domów i ponad 300 tysięcy hektarów zarośli i zagroziły życiu ludzkiemu.
W trwających od 11 dni pożarach nie zginął na razie żaden człowiek. W walce z żywiołem uczestniczy 20 tysięcy strażaków.
Maksymalna kara za podpalenie w Nowej Południowej Walii wynosi 14 lat więzienia. Jednak 14 z łącznej liczby 22 osób oskarżonych o wzniecanie pożarów buszu to młodociani.
Jeden z pożarów buszu, szalejący 190 km na południe od Sydney, o mało nie doprowadził do tragedii, gdy w środę po południu dotarł nagle do nadmorskiej miejscowości letniskowej Sussex Inlet. Prawie siedem tysięcy ludzi, stałych mieszkańców Sussex Inlet i letników, ledwo zdążyło uciec przed ścianą ognia. (aka)