Afera starachowicka to recydywa
Sprawa starachowicka budzi poważne wątpliwości wobec funkcjonowania
państwa - powiedział "Rzeczpospolitej" Antoni Kamiński, socjolog z Instytutu
Studiów Politycznych PAN.
Postępowanie rządu i władz SLD przy okazji ujawnienia sprawy starachowickiej jest dla mnie po prostu zdumiewające - w kontekście sprawy Rywina mamy przecież do czynienia z recydywą! Dzieje się bowiem rzecz skandaliczna - wysoki rangą polityk, bo takim jest każdy poseł, ostrzega ludzi powiązanych ze światem przestępczym przed akcją policji. Wszystko wskazuje na to, że ta informacja jest prawdziwa - powiedział socjolog.
Faktowi, iż wykonał taki telefon nie zaprzecza przecież sam poseł Jagiełło. W takiej sytuacji po raz drugi dzieje się to samo: dopóki cała sprawa nie znajdzie się w gazetach, nikt absolutnie nic nie robi. To budzi poważne wątpliwości wobec funkcjonowania państwa, nie mówiąc o kwalifikacjach polityków do pełnienia urzędów publicznych - podkreśla Antoni Kamiński.
Nie rozumie on, dlaczego wtedy, kiedy o ostrzeżeniu przestępców dowiedział się premier i minister spraw wewnętrznych nie został odsunięty od nadzorowania swojej sprawy wiceminister Zbigniew Sobotko. Jego nazwisko zostało wymienione w rozmowie z przestępcami i tylko za to powinien zostać najpierw odsunięty, potem zawieszony w pełnieniu swoich czynności. Zrobiono to, ale dość późno. (uk)