Adam Słomka opuścił areszt
Podejrzany o przestępstwa przeciwko wyborom lider Konfederacji Polski Niepodległej Adam Słomka opuścił areszt w Gliwicach, w którym spędził kilkanaście dni. Zdecydował o tym Sąd Okręgowy w Gliwicach, który po zażaleniu obrony uchylił wcześniejszą decyzję sądu rejonowego w tej sprawie.
Po opuszczeniu aresztu Słomka określił ciążące na nim zarzuty jako absurdalne, mówił, że przypominają te, jakie stawiano mu w czasach PRL.
W połowie lipca Sąd Rejonowy w Gliwicach aresztował lidera KPN na trzy miesiące. Gliwicka prokuratura zarzuciła mu m.in. kierowanie grupą przestępczą, dokonującą przestępstw przeciwko wyborom. Chodzi o fałszowanie list poparcia przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi i prezydenckimi, w których Słomka był jednym z kandydatów. W całej sprawie zarzuty przedstawiono kilkunastu osobom.
Wniosek o aresztowanie Słomki prokurator argumentował obawą utrudniania przez podejrzanego postępowania. Ten argument podzielił sąd rejonowy. Rozpatrując zażalenie na aresztowanie Słomki sąd okręgowy uznał, że choć istnieje wysokie prawdopodobieństwo, że podejrzany popełnił przynajmniej część zarzucanych mu przestępstw, to jednak - zdaniem sędziów - możliwość utrudniania przez niego śledztwa nie została wystarczająco uargumentowana, a prokurator nie przedstawił na to wystarczających dowodów.
Zdaniem prokuratury, na polecenie Słomki na listach poparcia jego kandydatury i komitetu wyborczego kandydatów na parlamentarzystów przepisywano dane osobowe i fałszowano podpisy wyborców. Według ustaleń śledztwa, dane osobowe zaczerpnięto m.in. z list poparcia z poprzednich wyborów, a część z nich zdobyli przed wyborami przedstawiciele związanego ze Słomką Ruchu Obrony Bezrobotnych.
Według prokuratury, na listach poparcia widnieją wielokrotnie podpisy tych samych osób, także tych, które nie chciały się pod nimi podpisać. Poza kierowaniem grupą przestępczą Słomka jest też podejrzany m.in. o oszustwo - miał za drobne kwoty obiecać dwóm osobom, że załatwi im możliwość zasiadania w obwodowej komisji wyborczej. Miał też obiecywać członkom ROB, że wydawane przez niego legitymacje uprawniają do bezpłatnego przejazdu komunikacją miejską.
Po opuszczeniu aresztu Słomka powiedział dziennikarzom, że stawiane mu zarzuty są absurdalne i jest nimi zbulwersowany. Zaznaczył jednak, że ich wartość oceni sąd. Zarzuty są dokładnie takie, jakie stawiano mi przez kilkanaście lat w PRL, to znaczy że stoję na czele przestępczego gangu, nielegalnej organizacji, która ma na celu przestępstwo, i ponownie chodzi o KPN. Szkoda, że prokuratura nie zauważyła, że się czasy zmieniły - oświadczył Słomka.
To wszystko wygląda jeszcze bardziej ponuro niż ten areszt z 1975 roku, w którym miałem okazję siedzieć na sześciu metrach kwadratowych w pięć, a chwilami sześć osób - życzyłbym panu ministrowi Ziobro, żeby tak z 20 minut w takiej celi z palaczami posiedział, myślę że nabrałby większego dystansu do oceny funkcjonowania aresztów i stanu więziennictwa - dodał.
Pytany, czy na listach poparcia jego komitetu doszło do fałszerstw, odpowiedział, że nie wie, bo nie miał na to wpływu i możliwości weryfikacji. Mogły się tam znaleźć podpisy, które zostały przyniesione nieuczciwie - przez jakiegoś byłego esbeka, konkurencyjny komitet wyborczy, czy kogoś niepoczytalnego - przekonywał.