ABW: imama mogliśmy tylko wydalić
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego informuje, że nie miała wystarczających materiałów, by zatrzymać lub aresztować w Polsce Jemeńczyka Ahmeda Ammara. W zeszłym tygodniu muzułmański duchowny opuścił Polskę, bo ABW stwierdziło, że zagraża on bezpieczeństwu naszego kraju. Nieoficjalnie mówi się, że utrzymywał kontakty z ludźmi wspierającymi terroryzm. Prasa podała, że Ammar po wydaleniu z Polski został zatrzymany na lotnisku w stolicy Jemenu.
Rzeczniczka ABW Magdalena Stańczyk powiedziała, że na podstawie materiałów zebranych przez Agencję można było jedynie wnioskować do wojewody, by nakazał Ammarowi opuszczenie naszego kraju. "Nie można było zrobić niczego więcej. Nie moliwe było, by na podstawie tych informacji zatrzymać Ammara, aresztować, lub postawić przed sądem" - dodała Stańczyk.
Według nieoficjalnych informacji, na zatrzymaniu muzułmańskiego duchownego mogło zależeć Amerykanom. Jednak jak mówi były ambasador polski akredytowany w Jemenie Bogusław Ludwikowski, choć Stany Zjednoczone mają silne wpływy w tym kraju raczej nie naciskały na zatrzymanie Ammara.
"Wydaje mi się dziwne, żeby Amerykanie się w to angażowali, to nie leży w ich interesie" - dodał Ludwikowski.
Ambasada Jemenu w Polsce nie ma oficjalnych informacji o zatrzymaniu w Sanie Ahmeda Ammara. Jeden z jemeńskich dyplomatów powiedział jednak, że zatrzymanie do wyjaśnienia sprawy byłoby czymś naturalnym po deportacji ich obywatela.