ŚwiatZbliżenie USA i Wietnamu. Dawny wróg stanie się bliskim sojusznikiem?

Zbliżenie USA i Wietnamu. Dawny wróg stanie się bliskim sojusznikiem?

Miliony ofiar, zniszczone lasy, skażona gleba i ziemia usiana minami - amerykańska wojna nie oszczędzała Wietnamu. Choć o konflikcie wciąż przypominają tysiące dzieci, które rodzą się z wrodzonymi wadami, komuniści z Hanoi wolą patrzeć w przyszłość. A ta coraz częściej mieni się pod znakiem gwiazd i pasów. Na wietnamsko-amerykańskie zbliżenie z niepokojem spogląda Pekin, który nie może pozwolić sobie na utratę cennego sojusznika, będącego jednocześnie jednym z kluczy do realizacji chińskich planów na kontynencie azjatyckim.

Zbliżenie USA i Wietnamu. Dawny wróg stanie się bliskim sojusznikiem?
Źródło zdjęć: © AFP | Hoang Dinh Nam
Adam Parfieniuk

30.04.2015 | aktual.: 30.04.2015 18:03

Skala szkód wyrządzonych Wietnamowi przez USA była ogromna. W ramach operacji Ranch Hand, czyli tzw. "wojny herbicydowej" 20 proc. lasów w kraju zostało spryskanych przynajmniej raz. Według oficjalnych statystyk, w ciągu dziewięciu lat zużyto 85 milionów litrów defoliantów i herbicydów, czego skutki są odczuwalne do dziś w postaci skażeń gleby i chorób dotykających kolejne pokolenia.

W czasie trzech i pół roku trwania operacji Rolling Thunder Amerykanie przeprowadzili nad Wietnamem ponad 200 tysięcy lotów, zrzucając na kraj 1,6 mln ton bomb. W szczytowym okresie nalotów straty sięgały tysiąca osób tygodniowo. By w pełni uzmysłowić sobie skalę zniszczeń, wystarczy powiedzieć, że tonaż ładunków wybuchowych zrzuconych w tym czasie na Wietnam przekroczył ten z II wojny światowej. W kraju podzielonym wówczas na Północ i Południe w wyniku działań wojennych zginęło około trzech milionów Wietnamczyków. Musiało minąć 20 lat od zakończenia konfliktu, by oba państwa unormowały swoje relacje.

Nagłe przyspieszenie

Kolejne 20 lat mija także w tym roku. Dwie dekady temu Waszyngton i Hanoi nawiązały stosunki dyplomatyczne, ostatecznie zakopując wojenny topór. Ówczesny prezydent Bill Clinton nie tylko przyczynił się do normalizacji relacji, ale także wynegocjował umowę o handlu dwustronnym, a naprawę stosunków zwieńczył wizytą w Wietnamie w 2000 roku. Od tamtej pory współpraca pomiędzy Waszyngtonem i Hanoi ulegała stopniowemu mozolnemu polepszeniu.

Okazją do przyspieszenia był "zwrot ku Azji", pod którego znakiem upłynęła prezydentura Baracka Obamy. Obecny prezydent USA skierował oczy Ameryki na Daleki Wschód, co wykorzystał także Wietnam. 13 lat po wizycie Clintona w Hanoi, Biały Dom odwiedził prezydent Truong Tan Sang. Spotkanie z Obamą zaowocowało deklaracją "wszechstronnego partnerstwa", które miało rozciągać się na gruncie polityki, dyplomacji, gospodarki, wojska oraz wspólnego "dziedzictwa wojennego".

Kwestie łamania praw człowieka i różnice ideologiczne nie były podnoszone przez głowy obu państw. Prezydenci wspólnym głosem mówili za to o terytorialnych roszczeniach Chin do wysp na Morzu Południowochińskim.

Niedługo po tej wizycie w Wietnamie zaczęły pojawiać się głosy o potrzebie jak najszybszego zawiązania sojuszu z USA. W 2014 roku Tuong Lai, doradca dwóch byłych premierów, przekonywał na łamach "The New York Times", że to Stany Zjednoczone muszą być "kluczowym sojusznikiem" Wietnamu. Ostrzegał także, że chińskie akty "piractwa morskiego" powinny otworzyć oczy rodakom, którzy wciąż żyją "braterską miłością Wietnamu i Chin".

Problem na wodzie

Dowodem na osłabienie "uczucia", jakim darzą się wietnamscy i chińscy komuniści była także ubiegłoroczna wizyta w Wietnamie przewodniczącego Kolegium Połączonych Szefów Sztabów gen. Martina Dempseya. Było to epokowe wydarzenie w stosunkach obu państw. Poprzednie odwiedziny szefa najważniejszego organu władzy w siłach zbrojnych USA miały bowiem miejsce w 1971 roku, gdy w Wietnamie stacjonowało 300 tys. amerykańskich żołnierzy.

Chociaż nad spotkaniem gen. Dempseya z przedstawicielami lokalnych władz wciąż wisiało widmo wojny sprzed lat, ton dyskusji nadawała teraźniejszość i przyszłość - sąsiedztwo Chin, które na różnych polach rywalizują zarówno ze Stanami Zjednoczonymi, jak i z Wietnamem oraz perspektywy nawiązania współpracy militarnej.

W kontekście wojskowej kooperacji, Wietnamczycy, którzy toczą aktywny spór z Chinami o przynależność terytorialną archipelagów i atoli na Morzu Południowochińskim, liczą przede wszystkim na sprzęt do obserwacji obcej aktywności na akwenie. Pokazują też Stanom Zjednoczonym, że na tym obszarze są partnerem, na którego można liczyć. Władze w Wietnamie odpowiedziały na amerykańskie wezwanie, bo liczą, że dzięki temu uzyskają technologie dla swoich sił zbrojnych. Na razie na szycie listy zapotrzebowania wietnamskiej armii są samoloty rozpoznawcze i radary. O "ostrej" broni nie może być mowy, bo wciąż w mocy pozostaje embargo na eksport "śmiercionośnego" oręża.

Igranie z ogniem

Wietnam nie tylko pracuje nad poprawą bilateralnych stosunków z USA, ale także zamierza wzmocnić wielostronną współpracę w rejonie Azji i Pacyfiku. Jest jednym z dwunastu krajów, które pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych, negocjują porozumienie o Partnerstwie Transpacyficznym (TPP). Umowa o wolnym handlu, choć wzbudza wiele kontrowersji, według sygnatariuszy ma być bodźcem do rozwoju gospodarczego całego regionu. Projekt od początku nie przewidywał uczestnictwa Chin.

Chociaż Wietnam i Chiny są połączone ideologiczną bliskością, komunistyczne sąsiedztwo jest też naznaczone przez liczne konflikty. - Wietnam prawie tysiąc lat był pod chińskim jarzmem. Mawia się, że w Azji Południowo-Wschodniej jest tylko jedno społeczeństwo konfucjańskie i są nim Wietnamczycy. Mimo tej wspólnoty, nie chcą oni powrotu do dawnego stanu rzeczy - mówi prof. Góralczyk.

W ciągu dwóch tysięcy lat pomiędzy oboma narodami doszło do 18 wojen. Ostatnia miała miejsce w 1979 roku, gdy przez cztery tygodnie oba kraje toczyły zacięte walki na wspólnej granicy. Krótkotrwała wojna pochłonęła około 100 tys. ofiar i była odpowiedzią na wietnamską inwazję w Kambodży.

Rozsądek podpowiada, że dziś Pekin nie zdecyduje się na równie gwałtowną odpowiedź na zbliżenie się Hanoi i Waszyngtonu. Będąc największym partnerem handlowym Wietnamu, Chiny mają bowiem potężny, choć niemilitarny oręż, jest nim ponad 20 mld dolarów deficytu handlowego w skali roku po stronie Wietnamu. Tamtejsze elity zdają sobie sprawę, że igranie ze smokiem może się skończyć dla nich tragicznie, właśnie dlatego w tym miesiącu do Pekinu udał się sekretarz generalny partii komunistycznej Nguyen Phu Trong. - Ta wizyta uspokoiła wiele problematycznych kwestii. Wietnam zgodził się na podstawowy chiński warunek i porzucił możliwość rozwiązania sporu wokół Morza Południowochińskiego drogą międzynarodowego arbitrażu na wzór skargi władz filipińskich. Postawiono na metodę rodem z kultury konfucjańskiej, która ponad mediacje strony trzeciej stawia wypracowanie polubownego rozwiązania między dwoma podmiotami - tłumaczy Bogdan Góralczyk.

Prawa człowieka - główny hamulcowy?

Na przeszkodzie pełnego "resetu" stosunków USA i Wietnamu stoją prawa człowieka, a konkretnie nierespektowanie ich przez komunistów z Hanoi. Częściowym problemem jest też władza jednej partii i ideologia komunistyczna, które nie idą w parze z ideą wolnego handlu. Choć wspomniane już TPP wciąż jest w fazie negocjacji, to ze strony Wietnamu przeszkodą stojącą na drodze do przystąpienia do Partnerstwa Transpacyficznego są przede wszystkim te dwie kwestie.

Podobne problemy uniemożliwiają też zdjęcie embarga na sprzedaż broni. Wprawdzie w ramach pakietu wspomagającego bezpieczeństwo mórz Stany Zjednoczone pod koniec 2014 roku dostarczyły Wietnamowi pięć łodzi dla straży przybrzeżnej, to jednak zasilenie wietnamskich arsenałów w broń śmiercionośną wciąż pozostaje melodią przyszłości. W ubiegły piątek ambasador Wietnamu w USA Pham Quang Vinh na spotkaniu ze swoim amerykańskim odpowiednikiem zapowiedział, że całkowite zniesienie blokady jest priorytetem jego kraju. - Chcemy kompletnego zniesienia zakazu, bo wywołałby to również konsekwencje polityczne - mówił. Vinh miał tu na myśli poprawę całościowych relacji obu państw oraz wysłanie sygnału do Chin. Na przeszkodzie zniesienia blokady stoi też ograniczone zaufanie, jakim darzą się obie strony. Stany Zjednoczone wciąż biorą pod uwagę ewentualność, że Wietnam może stać się krajem tranzytu uzbrojenia dla wrogich państw. Z kolei partyjny beton z Hanoi sądzi, że kwestia praw człowieka, podnoszona w relacjach z USA,
jest jedynie wytrychem, który miałby otworzyć scenę polityczną Wietnamu i umożliwić zmianę reżimu.

Wietnam wciąż należy do niechlubnej czołówki krajów, w których wolność wypowiedzi jest najmocniej ograniczana. Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ) umieścił Wietnam na liście 10 państw, w których głos niezależnej prasy jest najszczelniej kneblowany. - Kwestia praw człowieka nie jest łatwa. Nie udaję, że wszystko zostało już zrobione, USA nie aprobują wszystkiego, ale by osiągnąć postępy, musimy rozmawiać - mówił w ubiegły piątek Ted Osius, ambasador USA.

Między mocarstwami

Prawa człowieka wydają się hamować tylko jedną gałąź współpracy - militarną - rozwój innych jest już bardzo dynamiczny. Wzajemne wizyty delegacji różnego szczebla w obu państwach zdążyły już spowszednieć, a współpraca gospodarcza zacieśnia się z roku na rok. - Przez 19 lat wymiana handlowa pomiędzy krajami wzrosła praktycznie od zera (451 mln dol. w 1995 r. - przyp.) do 35 miliardów dolarów w 2014 roku, a w tym roku może sięgnąć 40 miliardów - zachwalał Osius. W tym okresie Waszyngton próbował także zadośćuczynić szkodom, jakie uczynił w czasie wojny. USA wydały w sumie już 145 mln dolarów na oczyszczanie wietnamskiej ziemi z min i toksyn.

Z kolei na amerykańskiej ziemi uczy się dziś w szkołach średnich i wyższych 16 tys. Wietnamczyków. Ze wschodniej Azji tylko Chiny, Japonia i Korea Południowa mają więcej uczniów w USA. Łącznikiem pomiędzy oboma narodami jest także diaspora, żyjąca w Stanach Zjednoczonych, gdzie mieszka ponad 1,5 mln ludzi o wietnamskim pochodzeniu.

Dlatego mimo niesnasek z przeszłości, Stany Zjednoczone widzą coraz mnie przeszkód, by wciągnąć Wietnam na listę swoich azjatyckich sojuszników. - Sądzę, że jest szansa na to, że Wietnam może zostać ważnym partnerem. Wystarczy spojrzeć na naszą historię z Brytyjczykami, Niemcami lub Japończykami. To byłoby jak odrodzenie się feniksa z popiołów. Mam nadzieję, że będzie miało ono miejsce w naszych relacjach - mówił w ubiegłym roku gen. Dempsey.

Chiny doskonale zdają sobie sprawę z tych coraz bardziej imponujących liczb i ciepłych słów, które płyną z obu stron. Prof. Góralczyk w rozmowie z WP sądzi, że właśnie dlatego Xi Jinping zdecydował się w ostatnich tygodniach na reakcję.

W czasie kwietniowego Forum Boao, będącego azjatyckim odpowiednikiem ekonomicznego szczytu w Davos, chiński lider przedstawił cztery filary, na których państwa Azji powinny budować stosunki z sąsiadami. - Są to pokojowe współistnienie, zasada obopólnych korzyści, wzmacnianie wymiany informacji i bezpieczeństwa w regionie oraz dialog między cywilizacjami azjatyckimi. Ten stonowany przekaz nie odwołuje jednak wcześniejszych ekspansywnych założeń Chin. Pekin wciąż będzie dążył do zjednoczenia z Tajwanem, "renesansu narodu chińskiego" i stworzenia Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, który miałby się stać konkurentem Banku Światowego - mówi prof. Góralczyk. Ekspert dodaje, że te kroki są próbą nowego rozdania geostrategicznego, a zbliżenie Wietnamu i Stanów Zjednoczonych może wyhamować realizację tego planu.

Warto przy tym pamiętać, że ruch w kierunku Stanów Zjednoczonych nie musi oznaczać automatycznego odwrotu od Chin. Szczególnie w przypadku Wietnamu, który ma duże doświadczenie w "lawirowaniu" pomiędzy potęgami. W czasie wojny z USA komunistyczna Północ potrafiła utrzymywać bardzo dobre stosunki zarówno ze Związkiem Radzieckim, jak i Chinami i to nawet w okresie, gdy obie potęgi skoczyły sobie do gardeł i toczyły otwarty konflikt na granicy. Dlatego dziś można oczekiwać, że Wietnam raz jeszcze będzie "lawirował" pomiędzy gospodarczymi korzyściami z Chin i gwarancjami bezpieczeństwa ze Stanów Zjednoczonych.

Zobacz również - "Szczury tunelowe" - tak walczyli partyzanci z Wietnamu:
Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (174)