Włocławek: wniosek Bartosza Arłukowicza o zawieszenie ordynatora oddziału ginekologii szpitala
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz wystąpił do marszałka województwa kujawsko-pomorskiego o odsunięcie od obowiązków i zawieszenie ordynatora oddziału ginekologicznego szpitala we Włocławku. Sprawa ma związek ze śmiercią nienarodzonych bliźniąt, do której doszło w nocy z czwartku na piątek. Prokuratura wszczęła już śledztwo w tej sprawie.
- Po otrzymaniu informacji w sobotę rano natychmiast podjąłem decyzję o wysłaniu kontroli do szpitala we Włocławku. O przeprowadzenie kontroli poprosiłem konsultanta krajowego ds. ginekologii i położnictwa, a także wojewodę i marszałka województwa. Wszystkie te kontrole rozpoczęły się w sobotę. Dzisiaj otrzymałem wstępny raport z pierwszego etapu kontroli od konsultanta krajowego prof. Stanisława Radowickiego - powiedział minister zdrowia Bartosz Arłukowicz podczas konferencji prasowej.
Arłukowicz poinformował, że w związku z tym podjął decyzję o wystąpieniu do marszałka województwa o zawieszenie i odsunięcie od obowiązków ordynatora oddziału ginekologicznego szpitala we Włocławku do czasu wyjaśnienia sprawy. Wyjaśnił, że zwrócił się z wnioskiem o odsunięcie ordynatora do marszałka województwa, jako do właściciela szpitala; samą decyzję podejmuje dyrektor placówki.
- Trudno dziś ferować wyroki. Poczekamy na wyniki wszystkich kontroli. Nie wiemy dzisiaj, kto jest winny, ale chcemy to wyjaśnić. Zrobimy wszystko, żeby każdy kto zaniedbał swoje obowiązki, jeśli coś takiego miało miejsce, poniósł tego konsekwencje - powiedział Bartosz Arłukowicz.
Jak mówił, że jest bardzo poruszony tą sprawą, jednak przestrzegł przed zbyt wczesnym stawianiem wyroków. - Chcę podkreślić, że zbyt wczesne stawianie wyroków nie jest dobre. Musimy sprawdzić minuta po minucie całą sytuację, każdą procedurę, przebieg tej hospitalizacji ale też jak przebiegało prowadzenie całej ciąży tej pacjentki - dodał minister zdrowia. Zaznaczył, że konieczne jest dokładne wyjaśnienie sprawy.
Jak podkreślił, zostanie dokładnie sprawdzone, czy lekarze którzy pracowali we włocławskim szpitalu dopełnili wszystkich obowiązków i czy szpital był przygotowany organizacyjnie do takiej sytuacji. - Mam nadzieję, że dyrekcja szpitala będzie współpracowała z konsultantem krajowym ds. ginekologii - dodał Arłukowicz. Jak poinformował, obecnie prof. Radowicki oczekuje na komplet dokumentów z prokuratury i resztę dokumentów ze szpitala.
"USG nie jest wymagane w każdym przypadku"
Istnieją standardy postępowania w ciąży mnogiej; badanie USG nie jest wymagalne w każdym przypadku - podkreślił konsultant krajowy w dziedzinie ginekologii i położnictwa Stanisław Radowicki podczas konferencji z ministrem Arłukowiczem.
Jak mówił, teraz jest za wcześnie, by stwierdzić, czy wykonanie tego badania było konieczne w tym przypadku. - Jak będę miał pełną dokumentację, pełną wiedzę na temat przebiegu przyjęcia (matki do szpitala), przebiegu ciąży, wtedy będziemy to oceniać - podkreślił.
- Badanie USG jest badaniem diagnostycznym, a więc badaniem pomocniczym i w zależności od sytuacji klinicznej jest wykorzystywane w celu doprecyzowania diagnozy wstępnej, jaką zawsze dokonuje lekarz, badając pacjentkę. Istnieją standardy postępowania w ciąży fizjologicznej i istnieją standardy postępowania w ciąży mnogiej - mówił Radowicki.
Poinformował też, że z informacji, jakie otrzymał od dyrektora szpitala, wynika, że tego dnia w placówce były osoby, które mogły przeprowadzić tego typu badanie.
- Każda ciąża jest inna i każda ciąża prowadzi się swoimi prawami. My mówimy o pewnych standardach, czyli o pewnej przeciętnej. Lekarz zawsze podejmuje decyzje, indywidualizując przypadek - czego wymaga dobro pacjentki i jej dzieci - dodał.
Śmierć bliźniąt w szpitalu we Włocławku
Do śmierci bliźniąt doszło we włocławskim Szpitalu Specjalistycznym im. ks. Jerzego Popiełuszki w nocy z czwartku na piątek 17 stycznia. Ojciec dzieci uważa, że doprowadziły do tego zaniedbania w placówce. Ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego jak na razie nie widzi winy po stronie szpitala czy personelu.
- Lekarka powiedziała żonie, że w szpitalu nie ma kompetentnej osoby, która mogłaby obsłużyć USG i cesarskie cięcie przekładają na kolejny dzień - mówi Arkadiusz Szydłowski, ojciec bliźniąt, które zmarły szpitalu. Tymczasem ze wstępnych wyników kontroli zleconej przez ministra zdrowia wynika, że w czwartek wieczorem w szpitalu było dwóch specjalistów.
Dyrektor szpitala we Włocławku Krzysztof Malatyński powiedział, że nie wie do końca, co się stało i oczekuje na wyniki postępowania prokuratury i powołanej przez ministra zdrowia komisji. - Wtedy wyciągniemy ewentualne konsekwencje - zaznaczył.
W sprawie zostało już wszczęte prokuratorskie śledztwo. - Decyzja o wszczęciu śledztwa, które ma wyjaśnić okoliczności śmierci dzieci została już podjęta. Na tym etapie jest to oczywiście postępowanie w sprawie, gdyż zbyt wcześnie na formułowanie ewentualnych zarzutów pod adresem konkretnych osób - poinformował Piotr Stawicki z Prokuratury Rejonowej we Włocławku.