PolskaParada Równości obrzucona jajkami

Parada Równości obrzucona jajkami

Po południu w sobotę na Placu Teatralnym w Warszawie zakończyła się Parada Równości. Według policji w paradzie uczestniczyło ok. 3 tys. osób. Bezpieczeństwa uczestników parady chroniło ok. 2 tys. policjantów. Parada przeszła ulicami: Piękną, Marszałkowską, Senatorską do placu Teatralnego. Na trasie przemarszu uczestnicy demonstracji zostali przez jej przeciwników obrzuceni jajkami. Policja zatrzymała 14 najbardziej agresywnych osób.

Parada Równości obrzucona jajkami

Obraz

Zobacz także galerię: * Parada Równości*

Parada Równości, czyli - jak określają organizatorzy - marsz w obronie podstawowych praw mniejszości seksualnych i każdej innej mniejszości, która czuje się dyskryminowana - wyruszyła sprzed gmachu Sejmu. Podczas zgromadzenia przeciw uczestnikom demonstracji protestowała ok. 150-osobowa grupa m.in. z Narodowego Odrodzenia Polski (NOP).

Członkowie NOP przynieśli ze sobą transparenty z napisem: "Zakaz pedałowania"; krzyczeli: "Lesby, geje, cała Polska z was się śmieje", "Zboczeńcy", "Bóg, Honor, Ojczyzna", "Roman Dmowski, chluba Polski". Uczestnicy parady odkrzykiwali m.in. "Narodowa Głupota", "Faszystowskie świnie". Z obu stron padały też bardziej wulgarne okrzyki. Gdy parada ruszyła, jej przeciwnicy obrzucili ją jajkami.

Jak poinformował rzecznik Komendanta Stołecznego Policji nadkom. Mariusz Sokołowski, cała grupa przeciwników marszu została wylegitymowana przez policję. Zostaną przeciw nim skierowane wnioski do sądu grodzkiego za udział w nielegalnym zgromadzeniu.

Przeciwnicy parady jeszcze wielokrotnie pojawiali się na trasie jej przemarszu; kilkakrotnie rzucali jajkami i wznosili okrzyki. Część z nich usiłowała atakować uczestników marszu. Jak dodał Sokołowski, niektórzy mieli przy sobie m.in. gaz i petardy, inni odpowiedzą za czynną napaść. Zatrzymani zachowywali się agresywnie w stosunku do policjantów.

Parada przeszła ulicami Piękną, Marszałkowską, Senatorską do placu Teatralnego. Na jej czele jechała platforma z napisami "Polskie rodziny kochają polskich gejów" i "Homofobia zabija". Jechali na niej m.in. politycy z Unii Europejskiej, wśród nich przedstawiciele niemieckich Zielonych, w tym szefowa partii Claudia Roth oraz przewodnicząca klubu parlamentarnego, była minister rolnictwa Renate Kuenast. Byli też polscy posłowie Sojuszu Lewicy Demokratycznej - m.in. Joanna Senyszyn i Piotr Gadzinowski.

"Model rodziny: Jarek plus kot"

Z zamontowanych na platformie głośników dobiegała muzyka, część z uczestników marszu tańczyła na ulicy. Niesiono ze sobą hasła "Każdy inny, wszyscy równi", "Stop homofobii", "Trwajcie mocni w tolerancji". Były też transparenty odwołujące się do polityki: "Nie wierzcie Wierzejskiemu", "Model rodziny: Jarek plus kot", "Prezydencie Kaczyński - gej jest twoim bratem". Uczestnicy parady machali do zebranych na chodnikach warszawiaków, zachęcając do przyłączenia się do marszu.

Musimy wychodzić na ulice by pokazać, że homoseksualizm nie jest jakąś chorobą i zboczeniem, że dotyczy wielu Polaków. Chcę żyć w kraju, w którym będę mógł z moim chłopakiem bez stresu spacerować pod rękę tak jak robią to pary heteroseksualne - powiedział 25-letni Adam, który wziął udział w marszu razem ze swoim partnerem.

Chcemy po prostu normalnego życia. Nie domagamy się żadnych przywilejów jak próbują wmówić ludziom politycy, zwłaszcza prawicy. Chcemy tylko równości. Nic więcej i nic mniej - dodała inna uczestniczka demonstracji, Joanna.

Trzeba było dopiero koalicji PiS, LPR i Samoobrony, żeby Polacy poczuli, że muszą być razem - powiedziała do uczestników na zakończenie marszu posłanka Senyszyn. Głos zabrał też m.in. lider Socjaldemokracji Polskiej Marek Borowski. Jesteśmy tu, ponieważ w Polsce zaczyna być duszno - powiedział. Natomiast poseł SLD Ryszard Kalisz mówił, że Parada stała się nie tylko przemarszem gejów i lesbijek, ale też ludzi niezadowolonych z sytuacji w Polsce. Kalisz stwierdził, że jest to manifestacja przeciwko duszności, nietolerancji, łamaniu praw obywatelskich i atmosferze, jaką tworzą bracia Kaczyńscy. Zagraniczni politycy na Paradzie Równości

Szefowa niemieckiej partii Zielonych Claudia Roth w imieniu 20 uczestniczących w marszu polityków zza granicy powiedziała, że "obiecuje, że będzie wracać do Polski tak długo, jak długo trzeba będzie walczyć z dyskryminacją".

Szef Kampanii Przeciw Homofobii Robert Biedroń ocenił, że demonstracja była "entuzjastycznym świętem różnorodności". Przyszło mnóstwo osób. Pokazały, że nie wszyscy głosują na Kaczyńskich i Giertycha, że mają inne poglądy, a w różnorodnym kraju na te poglądy jest miejsce - powiedział. Podziękował też warszawiakom za "przychylne przyjęcie" parady. Podkreślił, że podczas Parady nikt się nie rozbierał, ani też w inny, jeszcze bardziej wulgarny sposób nie pokazywał swoich preferencji seksualnych. Okazało się, że nie jest to obsceniczna parada zboczeńców, przebierańców - dodawał.

Yga Kostrzewa ze Stowarzyszenia Lambda podkreślała, że Parada Równości stała się wielkim świętem różnorodności. To był marsz ludzi, którzy twierdzą, że różnorodność jest naszą wartością, a nie bycie szarą masą. Każdy ma prawo do życia zgodnie ze swoimi przekonaniami - dodała.

W marszu wzięło też udział 30 obserwatorów Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka - ich zadaniem było stwierdzenie, czy podczas parady prawa jej uczestników nie są łamane. Koordynujący pracę obserwatorów Sławomir Cybulski powiedział, że nie stwierdzono "żadnych naruszeń" tych praw; doszło jedynie do "drobnych incydentów", a policja zachowała się "w sposób profesjonalny".

Wydarzenia TV POLSAT

Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)