Sikorski nie jest już potrzebny Platformie? "Dziś to postać skompromitowana"
- To jest osoba z wielkim politycznym doświadczeniem i z bardzo znanym nazwiskiem w Europie i na świecie - powiedział w TVN24 o Radosławie Sikorskim szef MSZ Grzegorz Schetyna. Przyznał też, że ewentualna rezygnacja Sikorskiego ze startu w zbliżających się wyborach byłaby dla Platformy Obywatelskiej stratą. W poprzednich wyborach na Radosława Sikorskiego zagłosowało prawie 92 tysiące osób. To o 25 tysięcy głosów więcej, niż zdobyli wszyscy pozostali kandydaci z listy PO razem wzięci. W kręgach partyjnych Radosław Sikorski miał zapowiedzieć, że jeśli nie dostanie "jedynki" w Bydgoszczy, to nie wystartuje wcale. Byłyby dla PO cios, czy wręcz przeciwnie? Bo wokół ustępującego marszałka sejmu jest ostatnio bardzo gorąco.
19.06.2015 | aktual.: 19.06.2015 15:56
"Zamierzam nadal pracować na sukces Platformy Obywatelskiej w najbliższych wyborach. Podjąłem się zadania, które pani przewodnicząca mi postawiła. To znaczy bycie liderem listy w moich rodzinnych okolicach, w Bydgoszczy" - powiedział Radosław Sikorski zaraz po tym, gdy zrezygnował ze stanowiska marszałka. W Platformie zawrzało. Niektórzy byli oburzeni tą wypowiedzią, inni odczytali ją tylko jako deklarację Sikorskiego, że jest gotów wystartować. - Procedury wyłaniania kandydatów wyborach parlamentarnych nie zostały jeszcze określone przez zarząd partii. Przypuszczam, że zgłoszenia od kandydatów będą przyjmowane przez zarządy regionów w lipcu. Wszelkie spekulacje na temat tego kto i z jakiego miejsca wystartuje są przedwczesne - mówi Wirtualnej Polsce poseł Tomasz Lenz, który jest jednocześnie przewodniczącym kujawsko-pomorskiej PO. - Radosław Sikorski był jednym z najlepszych ministrów spraw zagranicznych po '89 roku. To osoba świetnie znana w świecie, posiada znakomite kontakty. To postać, która się Polsce
bardzo przysłużyła. Dlatego jeśli zgłosi swoją kandydaturę to będziemy ją rozpatrywali jako poważną i kluczową dla okręgu bydgoskiego - wyjaśnia poseł Lenz.
Dopytywany czy jest to kandydatura na "jedynkę" mówi, że zdecyduje o tym zarząd regionu, a ostatecznie listy zatwierdzi Zarząd Krajowy i Rada Krajowa PO. Ciała te mogą dokonywać zmian z propozycjach nadesłanych przez regiony. Więc nawet jeśli kujawsko-pomorska PO zgłosi Sikorskiego jako jedynkę w okręgu bydgoskim to Ewa Kopacz będzie mogła zmienić tę decyzję. - Zwracam uwagę, że Radosław Sikorski dwukrotnie startując z okręgu bydgoskiego dostał wynik rzędu 100 tysięcy głosów. Kandydaci PiS czy SLD byli wiele długości za nim. Więc pewnie w ich interesie jest, by Radosław Sikorski nie wystartował - uważa poseł Lenz. Mocy posła w regionie nie lekceważą też jego konkurenci z innych partii. - Do tej pory był potężną lokomotywą, wciągał za sobą takich, którzy zdobyli zaledwie po kilka tysięcy głosów. Teraz ta siła nieco osłabła, ale nadal Platforma nie ma w okręgu numer 4 mocniejszego zawodnika niż Sikorski - mówi Wirtualnej Polsce poseł z Bydgoszczy Eugeniusz Kłopotek z PSL. - Jeśli wartość dodana była, to w tej
chwili jest zdecydowanie malejąca - uważa natomiast Anna Bańkowska, wybrana z tego samego okręgu, posłanka SLD.
Kopacz musi być jak Olejniczak
W podobnym tonie wypowiada się dr Wojciech Peszyński. - W dwóch poprzednich elekcjach Radosław Sikorski był rzeczywiście wartością dodaną, ale od tamtego czasu upłynęło w Wiśle naprawdę dużo wody. Dziś to jest zupełnie inna postać. To postać skompromitowana. Dwoma aferami taśmowymi, kilometrówkami. I dziś jest dla PO nie lokomotywą, a kotwicą - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską politolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Ekspert zwraca uwagę na to, że 70 proc. wyborców po pierwsze głosuje na partię, a dopiero w dalszej kolejności szuka na jej liście konkretnej osoby. - Ostateczny wynik Platformy w okręgu to nie wyłączna zasługa Sikorskiego. Jako "jedynka" dostał bonus już na starcie. Gdyby było tam inne nazwisko, to wynik PO byłby tylko trochę gorszy, pewnie o jakieś 20 tysięcy głosów. Wyborcy Platformy po prostu zagłosowaliby na inną "jedynkę" tej partii - tłumaczy rozmówca WP i dodaje, że gdyby teraz nazwisko Sikorskiego znalazło się na liście bardzo mocno koncertowaliby się na nim
polityczni przeciwnicy PO. Partia byłaby wyjątkowo łatwym celem.
- Ewa Kopacz dokonując zmian w rządzie i we władzach sejmu umocniła swoje przywództwo w PO, stało się ono bardziej autentyczne. Potwierdzi swoją siłą zamykając listy Platformy zarówno przed Sikorskim, jak i przed zdymisjonowanymi ministrami - przewiduje Wojciech Peszyński i porównuje obecną Platformę z Sojuszem Lewicy Demokratycznej z 2005 roku. -Wówczas partii groziło, że podzieli losy AWS i nie wejdzie do parlamentu i nowy przewodniczący Wojciech Olejniczak pokazał swoją siłę. Wyczyścił listy ze skompromitowanych działaczy z Leszkiem Millerem na czele. I z 5 proc. w sondażach zrobiło się ponad 11 proc. w wyborach - przypomina Wojciech Peszyński.
Kto pociągnie listę PO w Bydgoszczy?
Druga na bydgoskiej liście PO w 2011 roku była obecna minister spraw wewnętrznych Teresa Piotrowska. Biorąc pod uwagę jej bliską znajomość z premier Kopacz, gdyby zabrakło Sikorskiego mogłaby awansować na pierwsze miejsce. Z tego samego okręgu staruje też inny medialny parlamentarzysta partii rządzącej - Paweł Olszewski czy popularny w okręgu poseł z Inowrocławia Krzysztof Brejza. Platforma ma w tym okręgu także znanych samorządowców. Wśród nich jest były senator, radny sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego, dyrektor Regionalnego Centrum Onkologii Zbigniew Pawłowicz. Inni to Dorota Jakuta, były poseł i senator prof. Maciej Świątkowski, Liderem listy do sejmu może zostać też też obecny senator Platformy Jan Rulewski. - Ludzi nie brakuje, ale PO nie ma co liczyć na utrzymanie 6 mandatów w tym okręgu. Po jesiennych wyborach utrzyma 3, maksymalnie 4 posłów - prognozuje dr Peszyński.
W skrajnie złej sytuacji Platforma Obywatelska mogłaby też się sięgnąć po polityka z innej części kraju i dać mu pierwsze miejsce na liście w Bydgoszczy, ale okręg numer 4 słynie z tego, że ciężko znosi spadochroniarzy. Rok temu, z pierwszego miejsca, do Parlamentu Europejskiego nie dostał się przywieziony z Warszawy, były minister finansów Jacek Rostowski. Mandat zdobył - startujący z trójki - Tadeusz Zwiefka. Zaś w 2004 roku pokonał on, przysłanego do Bydgoszczy z Gdańska, Jacka Bendykowskiego. Na tych ziemiach nie poradziła sobie również była wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska z PSL. Przegrała z, pochodzącym stamtąd, Zbigniewem Sosnowskim.
Co jeśli nie parlament?
- Radosławowi Sikorskiemu trzeba oddać, że w świecie polityki i dyplomacji jest dziś jednym z bardziej znanych Polaków - przyznaje dr Wojciech Peszyński. W związku z tym trudno przypuszczać, by po rozbracie z polityką miał problemu ze znalezieniem pracy. - Ma duży potencjał. Otworem stałyby przed nim różne międzynarodowe instytucje. Unia Europejska, OBWE, NATO etc. - wymienia politolog z UMK. - Raczej nie zdecyduje się na objęcie funkcji ambasadora, to poniżej jego ambicji - uważa dr Peszyński i dodaje, że fakt iż teraz zniknie, nie świadczy o tym, że drzwi do krajowej polityki zamkną się dla niego na zawsze. - To taki świat, gdzie nigdy nie mówi się nigdy. Nic nie jest wykluczone, a gdy ktoś raz posmakował polityki, to trzeba mieć naprawdę silną wolę, by dobrowolnie z niej zrezygnować - podsumowuje Wojciech Peszyński.